Drogi pieniądz podraża inwestycje i produkcję, hamuje popyt konsumpcyjny i inwestycyjny. Brak popytu to mniejsze zyski i zwolnienia pracowników, czyli również zmniejszenie popytu konsumpcyjnego. Droga złotówka to droższy eksport i tańszy import, polski producent przegrywa z zagranicznym, a więc znowu bodziec do zmniejszania produkcji i zatrudnienia, a to mniejszy popyt wewnętrzny itd., koło się kręci.
Wydaje się, że mechanizmy te są dobrze znane i nikt nie powinien mieć wątpliwości, że podnosząc stopy podnosi koszt kapitału, ogranicza inwestycje, produkcję i eksport. A jednak... RPP prawidłowo rozpoznając przyczyny bodźców inflacyjnych – wzrost cen nośników energii (nie tylko przecież ropy) na rynkach światowych i cen żywności, jako efekt wzmożonego popytu na tańszą polską żywność ze strony konsumentów unijnych podniosła 3-krotnie stopy procentowe, tak jakby wpłynąć to miało w jakikolwiek sposób na producentów ropy, bądź konsumentów ze strefy euro.
Zwalczanie inflacyjnego, ale i recesyjnego efektu drożenia nośników energii znajduje się w obszarze działań Rządu – w drodze obniżki akcyzy, choć za cenę mniejszych wpływów do budżetu. Lepsze to jednak niż spadająca produkcja i rosnące bezrobocie. Podobnie efekt drożenia żywności – Rząd mógłby wyeliminować w średnim i długim okresie promując zwiększenie produkcji, lecz w tym przypadku na drodze stoją limity europejskie, czyli trzeba by je teraz renegocjować, albo wcześniej nieco pomyśleć i inaczej sformułować zapisy umowy akcesyjnej. To mleko się jednak rozlało.
Prawdą jest, że przy pomocy znajdujących się w zasięgu RPP instrumentów nic nie można było uczynić by przyczyny owych bodźców inflacyjnych zlikwidować. Niezbyt jednak przekonująco brzmi tłumaczenie, że w ten sposób Rada chciała wyeliminować oczekiwania inflacyjne, by one to nie nakręcały dalej inflacji. Przy takim poziomie inflacji, jaki mamy obecnie [25.8.Warszawa (PAP) - Inflacja w sierpniu ustabilizuje się na poziomie lipcowym, gdy wskaźnik CPI rdr wyniósł 4,6%. Na koniec 2004 roku osiągnie pułap lekko powyżej 4% – prognozuje Mirosław Gronicki, szef resortu finansów.] i tak wysokiego bezrobocia [GUS: 19,3% ludności zawodowo czynnej, ale liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy w końcu lipca 2004 r. wyniosła 3042,4 tys. osób i była niższa o 28,7 tys. osób (o 0,9%) niż przed miesiącem] stosowanie takiego recesjogennego lekarstwa jest równie sensowne jak zachowanie pewnego mocno pijanego jegomościa pełzającego wokół latarni. Na pytanie czego szuka odpowiedział, że zegarka, a na pytanie gdzie go
zgubił, że w ciemnym zaułku obok. To dlaczego tu szuka, bo tam ciemno, a tu jasno. No, ale on był pijany.
Autor jest głównym analitykiem ds. rynków wschodnich East Stock Informationsdienste w Hamburgu oraz publicystą Financial Times, Neuer Züricher Zeitung, Rzeczpospolitej, CXO, CFO.