Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Jacek Frączyk
Jacek Frączyk
|

Dzień popcornu. To na nim polskie kina robią prawdziwe kokosy

47
Podziel się:

19 stycznia to Narodowy Dzień Popcornu. To jedno z tych dziwnych świąt, na które brakuje już nawet miejsc w kalendarzu, a w których tworzeniu celują głównie Amerykanie. W Polsce szczególnie celebrować powinny go kina. Prawie co trzecia złotówka płacona przez klientów za popcorn daje kinu zysk.

Kina nie lubią klientów, którzy przychodzą tylko na film. Na popcornie zarabiają więcej niż na projekcji
Kina nie lubią klientów, którzy przychodzą tylko na film. Na popcornie zarabiają więcej niż na projekcji (123RF PICSEL ADAM WIŚNIEWSKI)

Popcorn stał się popularny w połowie XIX wieku w USA. Na wielką skalę zaczął go sprzedawać Karol Cretors, właściciel sieci sklepów z cukierkami, który jako pierwszy zbudował maszynę do prażenia ziaren kukurydzy. Jeszcze przed 1900 rokiem zainwestował w pojazdy konne, które jeździły po ulicach Chicago i sprzedawały popcorn bezpośrednio klientom.

Ustanowiono nawet Dzień Popcornu. Na obchody wybrano 19 stycznia. Święto wymyślono w USA, podobnie jak większość nowoczesnych świąt, typu Dzień Pizzy czy Dzień Krwawej Mary (chodzi oczywiście o drink wódka+sok pomidorowy). Uchwaliła go Narodowa Rada ds. Popcornu (National Popcorn Board) w USA.

W Polsce niestety nie zanosi się na huczne obchody. Najbardziej zainteresowane w celebrowaniu popularnej przekąski powinny być teoretycznie kina. Mimo że w tym roku "święto" wypada akurat w piątek, czyli w zwyczajowym dniu premier kinowych, to niestety największe sieci, tj. ani Cinema City Poland, ani Multikino, czy Helios nie przygotowały specjalnej oferty.

Na piątkowych premierach "Cudownego chłopaka" z Julią Roberts i Owenem Wilsonem w rolach głównych, czy wypełnionej rodzimymi gwiazdami komedii "Atak paniki" - polskiej wersji argentyńskiego przeboju "Dzikie historie", niestety nie można będzie pochrupać tańszego popcornu.

Zobacz także: Zobacz również: 20 lat Kilera

Ile zysków na projekcji filmów?

Sieci kinowe w naszym kraju zignorowały święto prawdopodobnie dlatego, że to sprzedaż przekąsek jest podstawą ich egzystencji. Wyliczyliśmy to na bazie danych Agory.

Należąca do spółki sieć kin Helios, składająca się już z 43 multipleksów w całej Polsce, w pierwszych trzech kwartałach ubiegłego roku sprzedała bilety kinowe za 156 mln zł. W tym czasie koszty „usług obcych”, na które składają się głównie licencje za możliwość projekcji filmów, wyniosły 137 mln zł.

Na samym wyświetlaniu filmów zarobek był więc niewielki - aż około 88 proc. przychodów kin z biletów trafia do dystrybutorów filmów. Podobne zresztą dane prezentuje notowany na giełdzie serwis streamingowy wideo CDA.PL, gdzie na każdą złotówkę przychodu przypada 86 gr kosztów „usług obcych”. Można więc przyjąć, że to norma w branży.

Jak widać z danych Agory przychody z biletów muszą być wsparte reklamami wyświetlanymi przed filmami, żeby cała działalność przyniosła bardziej konkretne korzyści. A z emisji reklam sieć Helios dostała w trzech kwartałach ub. r. 23 mln zł (przy 156 mln zł z biletów).

Podsumowując, bez kosztów wynagrodzeń pracowników i kosztów reklamy własnej, projekcja filmów i reklam przed nimi przyniosła kinom Helios 179 mln zł, przy 137 mln zł kosztów, czyli 42 mln zł korzyści. Zyski się jednak kurczą, jeśli podliczymy koszty pracownicze.

To sprzedaż popcornu daje prawdziwe kokosy

Właśnie po ich podliczeniu ważniejsza okazuje się być sprzedaż słonego popcornu popijanego colą. Nie zapominając o nachosach oraz słodkich żelkach i drażetkach.

Ile kina zarabiają na przekąskach? Tu też sięgnijmy do danych Agory. Przychody ze sprzedaży barowej wyniosły w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy ub. r. 58 mln zł. Prąd i koszty towarów i materiałów policzono na łącznie 25,5 mln zł. Na te drugie składają się oczywiście nie tylko koszty zakupu m.in. ziaren popcornu, ale i innych materiałów do kin.

Przyjmijmy, że orientacyjnie na zakupy przekąsek i energię elektryczną potrzebną do ich obsługi poszło nawet aż 20 mln zł. Nie licząc kosztów wynagrodzeń i reklamy własnej kin wychodzi 38 mln zł na czysto. To o cztery miliony złotych mniej niż firma zarabia na projekcji filmów i emisji reklam i to przy bardzo ostrożnych szacunkach.

Ile zarobku jest na samym popcornie? Tu trzeba właśnie uwzględnić jeszcze koszty pracowników i koszty reklamy.

Założyliśmy bezpiecznie, że nawet jedną trzecią wynagrodzeń w Heliosie można przypisać działalności barowej, tj. jedna trzecia pracowników pracuje przy obsłudze baru, a pozostali przy obsłudze kina. Dopisaliśmy do kosztów barowych też połowę kwot, które kina wydają na reklamę własną.

Wtedy zarobek na przekąskach wyniesie 17 mln zł przy 58 mln z przychodów, co oznacza, że około 30 proc. ceny popcornu to czysty zysk kin Helios. A to i tak szacunki bardzo ostrożne. Pozostała działalność daje orientacyjnie zysk zaledwie 2 gr od każdej otrzymanej od klientów złotówki.

giełda
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(47)
WYRÓŻNIONE
Nick1234
7 lat temu
Nie chodzę do kina od kiedy stały się smrodliwymi jadłodajniami.
NIE
7 lat temu
Przez ten smród z popcornu nie chodzę do kina. Czyżby przez 2-3 godziny bez żarcia i picia dorosły człowiek nie mógł wytrzymać? Czy to takie cool?
kajja
7 lat temu
I tak to chęć zysku wyrugowała kulturę z kin. Nie cierpię tego smrodu, chrupania i warstw pukanych ziaren leżących na ziemi i fotelach . Całe szczęście są jeszcze niszowe kina, gdzie nie ma żarcia podczas seansów.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (47)
pietrzakmk3
7 lat temu
Klient ma kupić popcorn, cole i oglądać 30 minutowe bloki reklamowe. Dziękuję. Raz w roku mogę pójść jak mnie coś zainteresuje ale to wszystko.
f1
7 lat temu
I kto za to płaci? Ja płacę, pan płaci, społeczeństwo płaci! Aż się chce wyjść z kina!
kinopcorn
7 lat temu
Obecnie tzw. "kino" to nie kino, lecz sala konsumpcji popcornu i coli. Wiktuały te spożywa się w towarzystwie wątpliwych walorów zapachowych i przy akompaniamencie szeleszczenia, trzeszczenia, chrupania, bekania, czkania, siorbania oraz innych odgłosów dowodzących biologicznej egzystencji zgromadzonych. Dodatkowo serwowana jest ogłupiająca i trwająca kilkadziesiąt minut reklama z ekranu oślepiającego jaskrawością lampy błyskowej i ryczących pełną mocą gigantofonów. Na finał emitowane jest dzieło artystyczne zwane staroświecko "filmem" w tych samych warunkach percepcji audiowizualnej...
ola
7 lat temu
szkoda kasy na kino, prawdziwe seanse ma się w domu przed dużym TV ....
krzyś
7 lat temu
za tzw komuny ludzie nie żarli w kinach, teraz słychać szelest otwieranych opakowań chipsów, siorbanie, i mlaskanie, TO MNIE ZNIECHĘCA do wizyt w kinie, dlaczego ludzie nie mogą najeść sie przed seansem filmowym???
...
Następna strona