To od dziś przestajesz pracować na rząd, a zaczynasz na siebie. Dokładnie 9 czerwca wypada w tym roku dzień wolności podatkowej. Symboliczną datę wyliczyło Centrum im. Adama Smitha. To absolutny rekord, bo dotąd na państwo musieliśmy pracować zawsze dłużej.
Dzień wolności podatkowej znany jest w naszym kraju od 1994 roku. Do obliczania tego dnia - informuje Centrum - służy stosunek udziału wszystkich wydatków publicznych (budżet państwa, samorządów, rządowe fundusze celowe itp.) do produktu krajowego brutto. W skrócie chodzi o to, ile wydaje państwo a ile zarabiają w sumie jego obywatele.
"Nominalne dane pochodzą z uzasadnienia do budżetu opracowywanego przez Ministerstwo Finansów, konfrontowane z danymi Eurostatu, oraz z innych oficjalnych źródeł, jak budżety funduszy celowych" - czytamy w komunikacie Centrum.
W stosunku do 23 dotychczasowych lat, w 2017 roku Dzień Wolności Podatkowej wypada najwcześniej. W 1994 roku - pierwszym, gdy był wyliczany, wypadał 1 lipca. W 2016 roku było to 15 czerwca. Tylko w rok zyskaliśmy więc prawie tydzień.
Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. A. Smitha i członek Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie RP, wyjaśnia, że przyczyna wcześniejszego dnia wolności podatkowej w 2017 roku, tkwi.... w niezrealizowaniu przez rząd części wydatków zaplanowanych na 2016 rok.
W związku z tym mamy niższy punkt odniesienia dla wzrostu wydatków w 2017 roku. W efekcie wydatki planowane na lata 2016 i 2017 są dość podobnej wysokości.
- Jednocześnie mniejszy od spodziewanego udział wydatków publicznych w PKB pozwolił przedsiębiorcom na podjęcie działań dostosowujących ich produkcję do rzeczywistych potrzeb rynkowych, co wpłynęło na zauważalne odbicie wzrostu gospodarczego w 2017 roku. Opóźniony o rok wzrost wydatków publicznych w stosunku do wyższego PKB musiał dać wcześniejszy Dzień Wolności Podatkowej - tłumaczy Sadowski.
Podkreślił, że mniejsze wydatki rządowe, niezależnie od przyczyn, które do tego doprowadziły, ożywiły rozwój gospodarczy i przełożyły się na wcześniejsze święto polskiego podatnika.
Również w 2017 roku rząd ma wielomiliardowe rezerwy finansowe, których nie musi wydawać. Jeżeli z tych czy innych względów ograniczy on wydatki, to będzie to korzystne dla większego wzrostu PKB.
- Tak jak sprzyjająca dla poziomu życia i rozwoju okazała się deflacja, którą straszono Polaków jak co najmniej czyśćcem na ziemi, tak i mniejsze wydatki rządowe są również dobrodziejstwem. Ograniczenie wydatków rządowych oraz obciążeń podatkowych dałoby z jednej strony powrót do sytuacji sprzed 2008 roku i dynamikę PKB ponad 6 proc., z drugiej zaś większe wpływy budżetowe - dodał Sadowski.
Dr Marcin Masny z Centrum im. A. Smitha zauważył, że dla wybrańców Dzień Wolności Podatkowej wypadałby już w Nowy Rok. - Ich firmy nie płacą CIT-u, oni sami nie płacą w Polsce PIT-u. Zwykli zaś obywatele płacą jednak VAT i akcyzę, kiedy kupują w sklepie chociażby tylko używki. Biedna rodzina o miesięcznych dochodach do 5000 zł płaci jednak 500-1000 zł podatków pośrednich, tylko o tym nie zawsze wie - dodał.
Rachunek od państwa? To 20 tys. zł rocznie
W kwietniu inna organizacja pozarządowa - Forum Obywatelskiego Rozwoju - opublikowała swój "rachunek od państwa". Według wstępnych szacunków w 2016 roku wydatki państwa wyniosły 749 mld zł. Forum Obywatelskiego Rozwoju przelicza te wydatki na portfel każdego mieszkańca Polski. Państwo kosztowało każdego z nas ponad 20 tys. zł.
Najwięcej, bo prawie 3 tys. zł poszło na emerytury z ZUS. Portfele drenuje nam również ochrona zdrowia - na ten cel trafia z kieszeni każdego Polaka ponad 2200 zł. Z kolei 1800 zł to koszt przedszkoli i szkół.
Stosunkowo niewielkim wydatkiem jest też administracja rządowa. Do budżetów ministerialnych czy KPRM każdy z nas dokłada co roku 342 zł. To o 22 zł mniej niż kosztuje nas w sumie policja, straż pożarna i pozostałe służby. Znacznie droższe są natomiast samorządy, które oznaczają co roku 547 zł z portfela każdego Polaka.
Najmniej uciążliwe są natomiast wydatki na wspieranie polskiego górnictwa (61 zł rocznie, czyli ok. 5 zł miesięcznie), finansowanie urzędów kontroli i ochrony prawa oraz informatykę. Ta ostatnia pochłania zaledwie 23 zł rocznie.