Polacy mogą się już szykować na nowe e-dowody osobiste. Będą miały zakodowane dane biometryczne, możliwość podpisu elektronicznego czy rejestrację u lekarza. Koszt? Ostatecznie za dokumenty zapłacimy ponad 2 mld zł w 12 lat. Z czego 400 mln zł to inwestycja w nowe e-dowody.
To będzie trudny rok dla polskiej administracji. Wszystko za sprawą swoistej kumulacji. Pięć milionom naszych rodaków kończy się ważność dowodów wystawionych w 2007 r. Wtedy zamienialiśmy na plastik stare zielone książeczki. Do tego dołoży się około 3 mln Polaków, która zgubi dokumenty bądź skończy właśnie 18 lat.
Choć urzędy wydadzą nowe dowody dla niemal co czwartego Polaka, to lada moment dokumenty i tak będą bezużyteczne. Resort cyfryzacji właśnie ogłosił nową koncepcję e-dowodu osobistego.
Czym będzie się różnił od poprzednika? Po pierwsze znajdzie się na nim aplikacja ICAO, czyli dokument będzie miał zakodowane nasze cechy biometryczne - dokładniej chodzi tu o naszą twarz. Dzięki temu np. na lotnisku przez kontrolę przejdziemy jedynie pokazując się w oku kamery.
"W wyniku konsultacji do przygotowanego dokumentu powstała druga wersja koncepcji, zgodnie z którą nowy elektroniczny dowód osobisty będzie w sposób jednoznaczny i niezaprzeczalny potwierdzał tożsamość obywatela, będzie też służył do uwierzytelnienia w e-usługach administracji publicznej oraz do podpisywania dokumentów w cyfrowym świecie." - czytamy na stronie Ministerstwa Cyfryzacji, które opracowuje projekt.
Po drugie - będzie służył do identyfikacji i składania podpisów w kontaktach z e-administracją. Po trzecie - będzie mógł się komunikować z POS-ami, czyli terminalami do obsługi kart. Podobnie jak karta płatnicza będzie posiadał swój numer PIN.
- W ostatnich uzgodnieniach pojawiły się już założenia dość optymalne na tym etapie. Jak teraz ostro wezmą się do roboty powinno się udać - Wiesław Paluszyński, ekspert ds. cyfryzacji z Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji.
Co się zmieniło?
Po czwarte - zostaniemy dzięki nowemu dowodowi, zapisani do lekarza czy szpitala. Nie trzeba będzie mieć już dodatkowych dowodów ubezpieczenia. Choć jeszcze miesiąc temu minister Streżyńska sugerowała, że u lekarza swoją tożsamość będziemy potwierdzać za pomocą karty bankomatowej, a nie dowodu, to ostatecznie zwyciężyło to drugie rozwiązanie.
- Dokument pozwoli bez żadnych wątpliwości potwierdzić naszą obecność u konkretnego lekarza, konkretnego dnia. Wszystko za sprawą odczytu z chipa. Tego się nie da oszukać i wreszcie ubezpieczyciel otrzyma jednoznaczne potwierdzenie, że wizyta miała miejsce - mówi Paluszyński, który zwraca uwagę na to, że o tę funkcjonalność szczególnie mocno zabiegało Ministerstwo Zdrowia.
E-dowód nie będzie jednak służył samym lekarzom. Ci otrzymają specjalnie dla nich wydane Karty Specjalisty Medycznego (KSM). Mają one umożliwiać identyfikację i uwierzytelnianie pracownika medycznego. Dzięki temu resorty zdrowia i cyfryzacji liczą, że zaoszczędzą na trefnych zwolnieniach czy receptach. Te nowe będą przypisane bowiem do konkretnego medyka. A cyfrowa identyfikacja zapobiegnie podróbkom.
Dlaczego jednak nie może posłużyć tu lekarzowi e-dowód? Powód jest prozaiczny - czas. Pierwsze nowe dowody pojawią się na początku 2019 r., ale będą wymieniane stopniowo. Jeśli komuś wygaśnie data ważności dotychczasowego dokumentu, to dostanie nowy. Nie będzie wymiany wszystkich naraz.
Przez to cały proces się wydłuży. MC zakłada, że potrwa on do 2028 r. Aż tyle czasu nie ma Ministerstwo Zdrowia. Stąd pomysł, by dla lekarzy wydawać osobny dokument.
- KSM musi wejść szybko i w jednym czasie. Służba zdrowia nie może na nią czekać. Przecież przez wiele lat jej pracownicy jeszcze nie będą zmieniać dowodów - mówi Paluszyński.
Ile dodatkowy dokument będzie kosztować? Za same KSM trzeba będzie zapłacić 27,4 mln zł w perspektywie najbliższych 6 lat. Jeszcze droższa będzie wymiana dowodów. Tu kwoty idą już w miliardy złotych.
Cały problem z ich wymianą zaczął się już kilka lat temu. Wtedy to Polska dostała unijną dotację na stworzenie nowoczesnego dowodu - projekt nazwano pl.ID. Przez pięć lat tylko jednak o nim mówiono i właściwie do dziś go nie wdrożono. Aby nie stracić ok. 150 mln zł dotacji unijnej, rząd musi teraz na szybko opracować nową koncepcję. I szybko zacząć pierwsze dokumenty wydawać. Data graniczna to marzec 2019 r. na wydrukowanie pierwszy dowodów.
By jednak zaoszczędzić, Ministerstwo Cyfryzacji wpadło na pomysł wydłużenia procesu wydawania nowego plastiku - stąd data 2028 r. Wcześniej planowano wymienić wszystkie dokumenty w pięć lat.
Co ciekawe, choć ma to zaoszczędzić pieniądze, to ogólny koszt wymiany dowodów rośnie.W dokumentach MC wynosi on nawet 2,23 mld zł. W jednym z nich pada jednak kwota o 200 mln zł mniejsza.
- Wszystkie te kwoty są przeszacowane. Karta bankomatowa z chipem kosztuje koło 1 euro. Te dokumenty mają być wykonane w poliwęglanie, żeby wytrzymał 10 lat, a to oznacza tylko niewielki wzrost kosztów - mówi Paluszyński.
Według wyliczeń resortu w ramach programu wyprodukowanych zostanie 31 mln sztuk. Oznacza to, że jeden e-dowód będzie kosztował 71 zł. Ponieważ dokumenty i tak musiałyby zostać wymienione, bo przecież kończą się ich daty ważności, to ciekawsza jest kwota różnicy pomiędzy obecnym systemem a nowym. MC oszacowało, że e-dowody przez 10 lat wygenerują koszt o ok. 400 mln zł wyższy. W wariancie wymiany w pięć lat mowa była o kwocie rzędu 1,3 mld zł.
Bez podpisu elektronicznego?
W dokumentach zamieszczonych na stronie MC w pkt.18 konsultacji czytamy, że planuje się umożliwić na e-dowodzie zapisanie dowolnego certyfikatu kwalifikowanego za pośrednictwem PWPW. Co więcej Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych miałaby wystawić nieodpłatnie pierwszy, dwuletni certyfikat dla wszystkich zainteresowanych obywateli.
„Po upływie tego okresu posiadacz dokumentu będzie mógł wystąpić o odnowienie certyfikatu do PWPW lub też o nowy certyfikat do innego podmiotu świadczącego takie usługi; koszty aktualizacji lub wgrania kolejnego certyfikatu dla podpisu kwalifikowanego będą leżały po stronie obywatela”.
- Cała branża oprotestowała ten zapis. Co to znaczy, że coś jest za darmo? Przecież ostatecznie państwo za to zapłaci. Dlatego ten zapis ostatecznie zniknął w konsultacjach. Postawiono na przyszłość, czyli podpis kwalifikowany zapisany w chmurze, za który każdy będzie musiał zapłacić - wyjaśnia Paluszyński.
Ostatecznie MC się z propozycji PWPW wycofała. W zamian pojawiła się informacja, że będzie "możliwość inicjowania podpisu kwalifikowanego w chmurze". To na pewno zła informacja dla Państwowej Wytwórni. Ta liczyła bowiem, że kodując podpis kwalifikowany na karcie, dostanie stałe źródło dochodu. Można założyć, że po paru latach firma wprowadziłaby odpłatność za korzystanie z tego rodzaju podpisu.