W Ministerstwie Rodziny, które odpowiada za projekt wprowadzenia e-ZLA, nie tylko wiara w sukces jest bezgraniczna.
Cytowana na Twitterze resortu minister Elżbieta Rafalska powiedziała w środę, że termin wprowadzenia obowiązkowego e-zwolnienia ”zbliża się i jest to termin nieodwołalny. Wchodzi on w życie 1 grudnia br. Wszystkim nam zależy, aby reforma została sprawnie przeprowadzona. Zachęcamy lekarzy, aby nie czekali do ostatniej chwili na wdrożenie”.
Problem w tym, że ze statystyk zaprezentowanych przez ZUS 7 listopada wynika, że tylko ok. 49 proc. zwolnień to właśnie e-ZLA.
Bez szans
- Nie da się tego zrobić. Nie ma na to żadnej szansy. Tak się kończą projekty tworzone bez współpracy z lekarzami. To nie jest nasza niechęć do tego rozwiązania. Trzeba tylko wiedzieć, jak wygląda nasza praca. Wiedza o tym, na jakim sprzęcie pracujemy też by nie zaszkodziła - mówi Marek Twardowski.
Wiceprezes Federacji Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia Porozumienie Zielonogórskie przypomina również resortowi i ZUS, że w Polsce mamy 126 tys. lekarzy, z czego ponad 30-tysięczną grupę stanowią emeryci, którzy nie są gotowi do tej zmiany.
- Nie jesteśmy też najlepiej zinformatyzowanym krajem, w którym przeznacza się wystarczające środki na leczenie i zatrudnienie personelu pomocniczego w przychodniach. Te mniej niż 50 proc. wypisywanych e-ZLA zgadzałoby się z naszymi szacunkami. Gorzej jednak, że według naszych danych tylko 30 proc. lekarzy rodzinnych wystawia e-zwolnienia - dodaje Marek Twardowski.
Lekarz nie jest w stanie odpowiedzieć nam na pytanie, jak resort rodziny mógłby zrealizować pełne wdrożenie tego systemu od 1 grudnia. - Nawet gdyby teraz rzucić do tego niewyobrażalne siły i środki, to się po prostu nie uda. 1 grudnia będziemy obserwować koniec propagandy sukcesu na ten temat - przekonuje Twardowski.
Tyle, że e-zwolnienia można wystawiać już od 1 stycznia 2016 r. Z kolei decyzja o wprowadzeniu obowiązku wystawiania zwolnień jedynie droga elektroniczna zapadła w kwietniu 2017 r., kiedy ustalono, że stanie się to 1 lipca 2018 r. Potem termin ten przesunięto na 1 grudnia 2018 r. Lekarze na przygotowanie się do zmiany mieli więc dwa lata.
- To wystarczająco dużo czasu. Popieram to rozwiązanie i dobrze, że ZUS jest tak zdeterminowany, by wprowadzić ten obowiązek. Tym bardziej, że to naprawdę nie jest trudne i każdy może się tego nauczyć. Infrastruktura informatyczna w Polsce jest już też na tyle rozwinięta, by było to możliwe. Chyba, że są jakieś przeszkody, których nie znam - mówi money.pl Marek Balicki, były minister zdrowia w gabinetach Leszka Millera i Marka Belki,
Gwałtowne przyspieszenie?
Może zatem się uda? Może jednak przez ostatni tydzień coś się zmieniło? Może lawinowo przybywa e-ZLA? Może to już np. 70 proc? Pytaliśmy o te dane w resorcie rodziny, ZUS i Ministerstwie Zdrowia.
Odpowiedź dostaliśmy od ZUS. "Według danych z końca ubiegłego tygodnia już ponad 53 proc. wystawianych zaświadczeń lekarskich to e-zwolnienia. Ok. 75 proc. lekarzy, którzy nie wystawiają jeszcze e-ZLA wskazują, że nie jest to jeszcze obowiązkowe, a jak już będzie obowiązkowe – będą wystawiać" - czytamy w komunikacie.
Mimo wszystko zakład jest też przygotowany na pewne problemy.
- Zakład jest przygotowany na różne scenariusze, które mogą wystąpić 1 grudnia. Liczymy jednak, że nie trzeba będzie wprowadzać w życie żadnych nadzwyczajnych działań, gdyż lekarze będą - w zgodzie z literą prawa - wystawiać e-zwolnienia. Zapewniam jedynie, że w razie konieczności realizacji alternatywnych scenariuszy, żaden pacjent/chory nie będzie poszkodowany - mówi money.pl. Wojciech Andrusiewicz rzecznik prasowy ZUS.
A co fiasko projektu będzie oznaczało dla pacjentów według lekarzy?
- Jeżeli skończą się nam papierowe druki, to będziemy wypisywać zwykłe zaświadczenia lekarskie potwierdzające niezdolność do pracy. Kiedy kilka lat temu w ramach protestu tak robiliśmy, nie zdarzyło się, żeby nie uznano tego pacjentowi - przekonuje Twardowski.
Nasz rozmówca jako przykład rozmijania się deklaracji z efektami przytacza przykład Włoch. Tam od 2011 r. obowiązuje nakaz wypisywania tylko elektronicznych zwolnień. Nie oznacza to jednak, że wszyscy się do tego stosują
Włoski przykład
- Część lekarzy nadal wypisuje papierowe, a urzędnicy z odpowiednika naszego ZUS, wpisują potem je do systemu. Tym sposobem wszystkie są elektroniczne. My też tak chcemy i wtedy rzeczywiście uda się osiągnąć zamierzony przez resort cel - ironizuje wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego.
Jak przekonuje nasz rozmówca, e-zwolnienia nie tylko nie usprawnią lekarzom pracy, ale ją skomplikują. Sprawi to ciągle wieszający się system i fakt, że w Polsce nie brakuje gmin, gdzie z dostępem do internetu jest duży problem.
- Po za tym do tej pory na zinformatyzowanie praktyk lekarzy rodzinnych, którzy opiekują się 34 mln Polaków, nie wydano złotówki. Teraz 50 mln zł ma być na to przeznaczone. Tyle, że początkowo mieliśmy dostać 80 proc. pokrycia kosztów, teraz już zostało z tego 65 proc. - wylicza Twardowski.
"Ludzie tego nie potrzebują"
Z powyższych powodów jego organizacja stoi na niezmiennym stanowisku, że termin ten nie jest realny. Ponadto 1 grudnia to najgorsza z możliwych dat, bo zazwyczaj w tym okresie zachorowań jest najwięcej i to ”nie czas na eksperymenty”. Dlatego według Porozumienia nawet po 1 grudnia lekarze powinni móc nadal wypisywać L4 na dobrze znanych drukach.
- W kampanii informacyjnej na ten temat podkreśla się, że to dobre rozwiązane dla pacjentów. Śmiem twierdzić, że to ostatnie czego potrzebują. Ludzie chcą naszej sumienności, życzliwości, odpowiedniego czasu na wizytę, fachowości, a nie e-ZLA. Nie chcemy iść z rządem na zwarcie, ale plany rządowe muszą być możliwe do realizacji - podsumowuje Marek Twardowski.
Naczelna Rada Lekarska w swoim stanowisku również apeluje o ”pilne podjęcie działań legislacyjnych”, by możliwe było po 1 grudnia wystawianie papierowych zwolnień.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl