Jak pisaliśmy w money.pl, już z samego rana Porozumienie Zielonogórskie informowało o tym, że nie ma możliwości generowania e-ZLA. Pod komunikatem na Facebooku Porozumienia szybko zaczęły pojawiać się komentarze lekarzy z całej Polski potwierdzające problemy.
Jednak - jak zapewnił nas rzecznik ZUS - problemu nie ma. W szczycie mamy 17 zwolnień na sekundę, które obsługujemy - przekonuje Wojciech Andrusiewicz. Przyznaje jednak, że pewne spowolnienie systemu było zauważalne. Kolejne godziny pokażą, jak rzeczywiście sprawdza się to rozwiązanie i najważniejsze, ilu lekarzy wystawiło w poniedziałek papierowe zwolnienia, a ilu dostosowało się do nowego prawa.
Jak się wydaje, to nie koniec walki o możliwość dalszego wypisywania zwolnień na papierze. W niedzielę Porozumienie Organizacji Lekarskich wydało oświadczenie w sprawie e-zwolnień.
"Wszystkie organizacje zrzeszone w Porozumieniu Organizacji Lekarskich (POL) przestrzegały, aby nie wprowadzać elektronicznych zwolnień w sposób obligatoryjny, ale fakultatywny. Należy pozostawić lekarzom możliwość wyboru: wystawiania zwolnienia lekarskiego swoim pacjentom w formie elektronicznej lub - jeśli to nie jest możliwe z różnych względów - w formie papierowej" - czytamy na stronach Porozumienia.
O stanowisku lekarzy i możliwych problemach pisaliśmy już w lipcu 2016 r. Lekarze buntowali się przeciwko wypisywaniu elektronicznych zwolnień, bo w ich ocenie zabiera to jeszcze więcej czasu niż w przypadku tradycyjnego druczka. Wtedy po pół roku od zmiany (e-ZLA można wystawiać od stycznia 2016 r.) tylko nieco ponad procent wszystkich zwolnień wystawianych był elektronicznie.
Z kolei decyzja o wprowadzeniu obowiązku wystawiania zwolnień jedynie drogą elektroniczną zapadła w kwietniu 2017 r., kiedy ustalono, że stanie się to 1 lipca 2018 r. Potem termin ten przesunięto na 1 grudnia 2018 r. Lekarze na przygotowanie się do zmiany mieli więc dwa lata. Ich zdaniem to zbyt mało.
Według Federacji Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia Porozumienie Zielonogórskie problemem jest ponad 30-tysięczna grupa lekarzy emerytów, którzy nie są gotowi do tej zmiany. Inne problemy to bardzo słaby dostępem do internetu w niektórych polskich gminach i brak właściwych nakładów na zinformatyzowanie praktyk lekarzy rodzinnych, którzy opiekują się 34 milionami Polaków.
Jak przekonywał przed dwoma tygodniami Marek Twardowski, wiceprezes Porozumienia, nie wydano na ten cel ani złotówki. Na informatyzację gabinetów ma pójść niedawno obiecane 50 mln zł. Tyle że początkowo lekarze mieli dostać 80 proc. pokrycia kosztów, teraz ma to być 65 proc.
Lekarze zwracali też uwagę na to, że 1 grudnia to najgorsza z możliwych dat, bo zazwyczaj w tym okresie zachorowań jest najwięcej i to "nie czas na eksperymenty". Dlatego według Porozumienia nawet po 1 grudnia lekarze powinni móc nadal wypisywać zwolnienia na dobrze znanych drukach.
Lekarze wydają się stać nadal na swoim stanowisku i deklarują, że w sytuacji, gdy skończą się papierowe druki, to zwolnienia wypisywać będą w formie zwykłego zaświadczenia lekarskiego. Kłopoty z systemem odpowiedzialnym za generowanie tych zwolnień mogą tu być wygodnym usprawiedliwieniem.
Warto też podkreślić, że e-ZLA podzieliło środowisko lekarzy. Nie wszyscy przeciwko nim protestują. Jak powiedział nam Marek Balicki, były minister zdrowia w gabinetach Leszka Millera i Marka Belki, te dwa lata były wystarczającym czasem na przygotowanie się do zmian.
- Popieram to rozwiązanie i dobrze, że ZUS jest tak zdeterminowany, by wprowadzić ten obowiązek. Tym bardziej że to naprawdę nie jest trudne i każdy może się tego nauczyć - mówił money.pl Marek Balicki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl