Zapiski z grudniowego posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego (tzw. minutes) ujawniono dopiero w drugi czwartek stycznia. Można z nich wyczytać, że zanosi się koniec stymulacji gospodarki strefy euro pustym pieniądzem.
Skoro największy "drukarz" składa taką deklarację, to znaczy, że rynek czeka rewolucja. EBC swoją polityką w ostatnich dwóch latach załatał dziurę w dopływie gotówki na rynek po Fed, który z dodruku, zwanego "luzowaniem ilościowym", zrezygnował ponad trzy lata temu.
Razem z Bankiem Japonii, EBC dorzucał od 2015 r. tyle płynnych środków na rynek, że giełdy akcji mogły sobie pozwolić na - wydawałoby się niekończącą się - hossę. Zapowiedź końca takiej polityki przez EBC razem ze zmniejszeniem skali dodruku przez Bank Japonii, to zwrot może nie o 180 stopni, ale na pewno 60 stopni.
- "Minutes pokazują, że w EBC przeważył pogląd, aby zmiany nastawienia w polityce pieniężnej były komunikowane stopniowo i z wyprzedzeniem, co oznacza, że już po najbliższym posiedzeniu można się spodziewać nieco mocniejszych akcentów w komunikacie (m.in. dotyczących coraz mocniejszej ekspansji gospodarczej), a sygnalizacja zakończenia programu skupu aktywów może rozpocząć się, podobnie jak to miało miejsce w przypadku Fedu, sześć miesięcy przed planowanym zakończeniem programu" - podają ekonomiści PKO BP.
Zmiana nastawienia to zresztą m.in. efekt wzrostu gospodarki w UE. Wzrost PKB w trzecim kwartale 2017 r. wyniósł 2,5 proc. rok do roku i był najwyższy od wielu lat. Płace w strefie euro poszły w górę o 1,6 proc. w trzecim kwartale ub.r. Wzrost cen ustalił się na poziomie 1,4-1,5 proc. rok do roku.
Jeśli dodruk by się utrzymał przy poprawie w gospodarce, to sytuacja może być groźna. Zjawisko hiperinflacji ostatnio było ćwiczone przez Zimbabwe i Wenezuelę, ale to zupełnie inna skala od strefy euro.
Rekord świata w dodruku
EBC dodrukował już pieniądze o wartości 5,3 bln dol. To światowy rekord. Od początku 2018 r. dodruk zmniejszył się z 60 do 30 mld euro miesięcznie.
Z wyścigu wycofał się Fed, który mistrzem druku był w latach 2013-2016. Obecnie umarza zakupione za dodrukowane pieniądze obligacje. Od października 2017 r. ściąga z rynku 10 mld dol. miesięcznie i zwiększać będzie tę kwotę o 10 mld dol. co kwartał, aż osiągnie poziom 50 mld dol. Do poziomu aktywów z 2007 r. Fed wróci w takim tempie w sześć lat.
Nadal o palmę pierwszeństwa wśród "banków-drukarzy" walczy Bank Japonii. Ostatnio jednak stracił chęć do tworzenia pieniędzy z powietrza. Na cotygodniowym przetargu Bank Japonii zmniejszył we wtorek 9 stycznia swoją ofertę zakupu obligacji - z zapadalnością 10-25 lat oraz 25-40 lat - o odpowiednio 10 mld jenów dla każdej z grup, czyli do 190 mld jenów i 80 mld jenów w porównaniu z przetargiem w grudniu. Takie posunięcie natychmiast podbiło kurs jena.
- Powróciły spekulacje o tzw. "stealth tapering'u" (ukrytym kończeniu dodruku waluty - red.), plotkuje się o tym, że Bank Japonii mógłby zmodyfikować w tym roku swój program kontroli krzywej rentowności zakładający utrzymywanie poziomu rentowności 10-letnich obligacji blisko zera - podał Marek Rogalski, główny analityk walutowy DM BOŚ.
Skupione przez BoJ aktywa mają już wartość prawie 100 proc. PKB. Większą w zestawieniu z gospodarką proporcję dodruku ma tylko Narodowy Bank Szwajcarii, który doszedł w 2017 r. do aż 128,4 proc. PKB.
Jak wskazują analitycy Vestor Domu Maklerskiego, jeśli EBC skończy dodruk we wrześniu, to już od czwartego kwartału suma bilansów trzech największych banków centralnych (EBC, Fed, BoJ) zacznie spadać. Po raz pierwszy zresztą od 2009 roku, czyli czasu po światowym kryzysie finansowym, gdy pustym pieniądzem z helikoptera ratowano system finansowy.