Według danych chińskich ekonomistów w 2017 roku ma dojść do wzrostu segmentu ekonomii dzielenia się o 40 proc. Premier Chin Li Keqiang pod koniec czerwca nazwał ją ważnym modelem ekonomicznym, który dopomoże w podtrzymywaniu dążeń do ekonomicznego sukcesu nowoczesnych Chin.
Gospodarka współdzielenia, która na świecie przyjęła się np. w postaci Ubera czy Airbnb, w Chinach zatacza coraz szersze kręgi. Popularny jest wynajem rowerów (cena średnio 1 juana, ok. 55 groszy, za godzinę jazdy), piłek do koszykówki (1 juan za godzinę gry) czy nawet parasoli (1 juan za 12 godzin), które można wynajmować m.in. ze specjalnych automatów (choć w tym przypadku firmom daleko do pełnego sukcesu)
. Chińskie media obecnie szacują wartość tego rynku na 505 mld dolarów.
Chińskie rowery do wynajęcia podbijają już nie tylko miasta w kraju, ale i poza granicami Chin. Do korzystania z nich wystarczy zainstalowanie w telefonie odpowiedniej aplikacji.
Krytycy gospodarki współdzielenia twierdzą z kolei, że skupianie się na wspieraniu dóbr do wzajemnego wynajmowania wynika w rzeczywistości z braku pomysłów na nowy biznes. Jednak według danych firmy konsultingowej KPMG w ubiegłym roku w gospodarkę dzielenia się w Chinach zainwestowano 31 mld dolarów, o 20 proc. więcej niż rok wcześniej.
Zobacz też: koniec z szybkim psuciem się sprzętu RTV i AGD?
Również we wtorek chińskie media donoszą o najnowszej usłudze dzielenia się - pomieszczeniach kapsułowych rodem z filmów science fiction, które od maja można wynajmować na dowolny czas. Można w nich zdrzemnąć się w przerwie od pracy lub spędzić całą noc. Pierwszy tego rodzaju punkt usługowy Xiangshui Space działa od maja w Pekinie, w dzielnicy Zhongguancun, w której mają siedziby firmy z branży IT.
Kapsuły mają futurystyczny design, są w nich gniazdka do ładowania telefonu, wiatraczek dla ochłody, jednorazowa pościel i darmowe zatyczki do uszu, by skutecznie odciąć się od bodźców zewnętrznych. Firma w ciągu najbliższego miesiąca chce otwierać kolejne punkty w Szanghaju, Qingdao, Shenzhen i Nanjingu. Cena za trzy do pięciu minut snu w godzinach szczytu to zaledwie jeden juan.
Dotychczas takie rozwiązanie kojarzyło się jedynie z hotelami kapsułowymi w Japonii, w których krótką chwilę snu między niekończącymi się nadgodzinami mogli odnaleźć zmęczeni do granic wytrzymałości pracownicy korporacji (tzw. salarymeni).
Rafał Tomański