Ograniczenie handlu w niedziele wpłynie negatywnie na poziom zatrudnienia w branży, w której pracuje ponad 2,2 mln osób i funkcjonuje ponad milion przedsiębiorstw, spadną także wpływy z podatku CIT i PIT, uważają uczestnicy II Śniadania Centrum im. Adama Smitha (CAS) i ISBnews na temat ograniczenia handlu w niedzielę. Eksperci są skłonni przyjąć pewne rozwiązania, pod warunkiem że ostateczną decyzję o ograniczaniu handlu w niedziele będą podejmowały same samorządy.
Zdaniem ekspertów, wprowadzenie nowej ustawy ograniczającej handel w niedziele spowoduje reperkusje nie tylko dla konsumentów, ale również dla klientów, jak i całej gospodarki.
- Jest to bardzo niedobry okres do wprowadzania takich zmian. W tej branży zatrudnionych jest około 2,2 mln osób, do tego trzeba doliczyć 350 tys. osób pracujących w sekcji transportowej i magazynowej. Mamy ponad milion przedsiębiorstw, które jednocześnie są bardzo elastyczne i szybko reagują na zachodzące zmiany - powiedziała prof. Urszula Kłosiewicz-Górecka z Instytutu Badań Rynku, Konsumpcji i Koniunktur.
Jej zdaniem, aspekty ekonomiczne są bardzo istotne, ponieważ przy aspektach społecznych trudno jest jednoznacznie ocenić, jak ustawa wpłynie na zachowania ludzi. - Polskie firmy handlowe radzą sobie coraz lepiej, a taka zmiana może im bardzo zaszkodzić - dodała.
Według niej, najwięcej mogą stracić centra handlowe, gdzie spadnie ilość odwiedzin klientów, stracą również inne placówki, takie jak gastronomia zlokalizowane w tych centrach.
- W Polsce w centrach handlowych zatrudnionych jest ok. 400 tys. osób. Niedziele są aktywnym dniem pod kątem wydarzeń i obsługi marketingowo-serwisowej. Zapotrzebowanie na tego typu usługi w niedziele zupełnie spadnie i przełoży się na zatrudnienie. Warto dodać, że właśnie w weekendy sklepy bardzo często zatrudniają studentów czy osoby po 50. roku życia. Po wejściu ustawy ich praca stanie się zbędna - powiedział dyrektor generalny w Polskiej Radzie Centrów Handlowych Radosław Knap.
Według badań PRCH, w niedziele najczęściej odwiedzamy outlety (25,71 proc.), RetailParki (17,94 proc.) czy duże centra (15,59 proc.). - W większości przebadanych grup mimo efektu jednostkowego występowania oraz przygotowania klientów do wolnej niedzieli wzrost odwiedzalności w sobotę przed wolną niedzielą oraz w poniedziałek po wolnej niedzieli nie rekompensuje spadku odwiedzalności, spowodowanej wolną niedzielą - dodał Knap.
Zdaniem Adama Abramowicza z Prawa i Sprawiedliwości, przewodniczącego zespołu na rzecz wspierania przedsiębiorczości i patriotyzmu ekonomicznego, właściciele małych sklepów, których jest ok. 328 tys., będą mogli otworzyć je w niedziele. - Ograniczeniu nie podlegają ustawie także stacje benzynowe czy piekarnie. Właściciele małych sklepów będą mogli poświęcić czas rodzinie - dodał poseł.
Jego zdaniem, jeśli za pracę w niedziele stawki byłyby 2-3 krotne wyższe, to wtedy zapewne sytuacja byłaby inna i wtedy potrzeba zmian nie byłaby tak jednoznaczna. - Pracownicy sieci handlowych chcą ograniczenia handlu w niedziele - wskazał.
Zdaniem posła Marka Jakubiaka, jeżeli pracownik nie odbiera dnia wolnego, to ma 100-proc. stawkę "ekstra płatną" za pracę w niedziele, zgodnie z obowiązującym Kodeksem pracy. - Ograniczenie handlu w niedziele spowoduje, że otworzą się te małe sklepy. Ta ustawa wymusi bowiem otwarcie sklepów przez innych właścicieli - dodał Jakubiak.
- Teraz pracownicy mają możliwość wyboru dnia wolnego w zamian za pracę w niedziele. Z kolei właściciele małych sklepów zaczną otwierać w niedziele sklepy, skoro inni je będą zamykać. Poza tym - dlaczego stacje benzynowe są uprzywilejowane? - zastanawiał się także prezes FMCG - Business Consulting Andrzej Wojciechowicz.
Według niego, pierwszym efektem zmian będzie spadek obrotów w handlu o 5-10 proc., a także spadek zatrudnienia. - My nie jesteśmy w stanie teraz przewidzieć tego efektu, na pewno będą mniejsze wpływy z podatku CIT i PIT do budżetu państwa - dodał Wojciechowicz.
- Zamknięcie mniejszych i dużych sieci spowoduje wzrost cen jednostkowych o 20 proc. Jaki będzie zysk dla rodzin? Grupa docelowa niewiele zyska, natomiast reszta mniej lub więcej straci - uważa członek zarządu CAS Ireneusz Jabłoński.
Eksperci sądzą, że z jednej strony rząd negocjuje i jest gotowy dopłacać do miejsc pracy np. przy takich projektach jak budowa zakładu Mercedesa, a w innych przypadkach ryzykuje utratę wielu tysięcy miejsc pracy przez polskich pracowników handlu.
Według prezydenta CAS Andrzeja Sadowskiego, przedsiębiorcy w Polsce, a takimi są m.in. małe sklepy, poświęcają dwa miesiące w roku na wypełnienie wszelkiego rodzaju zobowiązań biurokratycznych wobec państwa. Jego zdaniem, o ograniczeniu handlu w niedziele państwo powinno przyjąć inną koncepcję. - W Hiszpanii na przykład to samorządy decydują o ewentualnym zamknięciu handlu w niedziele. Proszę również zwrócić uwagę, że w Polsce w niektórych rejonach ze względu na zamieszkaną tam mniejszość religijną niektóre święta wypadają w innych dniach. Niech samorządy decydują o takich sprawach, gdyż najlepiej znają specyfikę lokalną - dodał Sadowski.