Polskie górnictwo jest dziś w tym miejscu, w którym w Europie Zachodniej było 30 lat temu; by istnieć za 10 lat musi przejść głęboką restrukturyzację, w tym zatrudnienia - uważa dr Maciej Bukowski z Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych.
Bukowski był uczestnikiem II Kongresu Prawa Restrukturyzacyjnego, który odbył się w czwartek w Warszawie. Jego zdaniem z Europy znika sektor górniczy i tego procesu nie da się zatrzymać.
Jak powiedział ekonomista, na świecie zmienia się struktura energetyki, wzrasta znaczenie OZE i innych źródeł energii, więc zużycie węgla będzie spadać, przy jednocześnie rosnącym wydobyciu z łatwiej dostępnych złóż. Do tego - jak wyliczał - dochodzą wysokie płace na naszym kontynencie, co czyni ten sektor niekonkurencyjnym. Jego zdaniem, europejskie górnictwo jest w swym schyłkowym okresie.
"W Europie wyczerpały się łatwo dostępne złoża węgla kamiennego, a europejska gospodarka jest bardzo produktywna, co oznacza, że płace europejskie są dużo wyższe. To czyni ten sektor niekonkurencyjnym" - mówił.
Polskie górnictwo jest w tym momencie, w którym sektor ten był 30 lat temu np. w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Francji czy Belgii, kiedy to podjęto jego głęboką restrukturyzację. Jak dodał, płace w Polsce są jednak nadal niższe niż w zachodnich państwach UE, więc i nasz sektor górniczy może - jeszcze przez jakiś czas - być konkurencyjny. Stanie się tak jednak pod warunkiem, że przejdzie on głęboką restrukturyzację. Jego zdaniem zatrudnienie w górnictwie węgla kamiennego powinno do 2020 r. spaść o połowę.
Ze względu na niższe płace nawet na słabszych złożach, ale lepszej technologii i większym umaszynowieniu wydobycia możemy jeszcze produkować węgiel. "To jednak nie potrwa długo; kilkanaście, może ok. 30 lat w najlepszych kopalniach; w tych najgorszych, najwyżej kilka lat. Potem muszą one zniknąć z rynku" - powiedział Bukowski.
Prezes Spółki Restrukturyzacji Kopalń Marek Tokarz powiedział, że proces restrukturyzacji górnictwa trwa w Europie już kilkadziesiąt lat, np. w Niemczech już 60 lat. Ocenił, że w Polsce "przespaliśmy" czas na naprawę górnictwa, to jak podkreślił - proces ten "musi być rozłożony w czasie".
SRK, którą kieruje Tokarz, to spółka, która ma przejąć należące do Kompanii Węglowej kopalnie Piekary, Brzeszcze, a także - po podziale istniejących zakładów - Makoszowy i Centrum. Wszystkie cztery kopalnie Kompanii Węglowej przewidziane do przeniesienia do SRK powinny tam trafić do końca kwietnia. Jest to związane z wejściem w życie nowelizacji ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego, która umożliwia realizację części rządowego planu naprawy Kompanii Węglowej.
Zgodnie tymi przepisami, jeżeli do 1 stycznia 2016 r. rozpocznie się proces likwidacji kopalni przez Spółkę Restrukturyzacji Kopalń (SRK) - to może on zostać sfinansowany z dotacji budżetowej. W pierwszej wersji rządowego programu naprawy KW z końca grudnia, do SRK celem likwidacji miały trafić cztery kopalnie, generujące 80 proc. strat spółki, w sumie 1,9 mld zł w ciągu ostatnich czterech lat. Plany rządu wywołały gwałtowny sprzeciw i protesty związkowców. W rezultacie rozmów z udziałem premier Ewy Kopacz podpisano porozumienie, w którym stwierdzono, że do likwidacji kopalń KW nie dojdzie - zamiast "likwidowane" będą one "restrukturyzowane", a niektóre zostaną podzielone.
Plan, który przewiduje udzielenie pomocy publicznej przedsiębiorstwu, trzeba notyfikować w KE. W ubiegłym tygodniu Polska złożyła w Komisji Europejskiej dokumenty w sprawie notyfikacji pomocy publicznej dla kopalń Kompanii Węglowej.
Zgodnie z decyzją Rady UE z 10 grudnia 2010 r. w sprawie pomocy państwa ułatwiającej zamykanie niekonkurencyjnych kopalń węgla, możliwe są dwie kategorie pomocy: pierwsza na zamknięcie jednostek produkcyjnych węgla, druga na pokrycie kosztów nadzwyczajnych.
W tym drugim przypadku są to koszty ponoszone w związku z zamknięciem jednostek produkcyjnych węgla (świadczenia społeczne, koszty związane z działaniami likwidacyjnymi, rekultywacyjnymi).
W przypadku pierwszej kategorii pomocy, czyli kwoty na zamknięcie, jej maksymalna wielkość jest ograniczona przepisami unijnymi. Wynika z nich, że nie może być ona rocznie większa niż kwota przyznana w ramach pomocy państwa dla górnictwa w 2010 r. Według UOKiK jest to kwota 400 mln zł. Zgodnie z unijnym prawem, kopalnie w procesie wygaszenia, którym udzielono pomocy, będą mogły wydobywać węgiel do 2018 r., a procesy wygaszające, (do których odnosi się drugi rodzaj pomocy) mogą trwać do 2027 r.
Jak powiedział Tokarz, zarówno rząd jak i strona społeczna oczekują, by przeprowadzić proces restrukturyzacji podmiotów, które trafią do SRK, tak by nie była to "czysta likwidacja". Chodzi o to, by "sensownie zagospodarować majątek", z drugiej w miarę łagodnie "zrestrukturyzować" ok. 10 tys. osób. "Część tych ludzi uda się wykorzystać przy sprzedaży majątku potencjalnym inwestorom, bo przecież oni będą potrzebowali pracowników, ale duża część będzie musiała skorzystać z programów osłonowych, które pozwolą im albo iść na emerytury, doczekać do emerytur albo znaleźć sobie inne zatrudnienie" - powiedział.
Zgodnie z nowelizacją ustawy, górnicy dołowi z zakładów trafiających do SRK mają mieć możliwość skorzystania z jednorazowych urlopów górniczych. Zgodnie z planem naprawczym to ok. 2,1 tys. osób, którym do emerytury zostanie mniej niż 4 lata - w tym czasie mają dostawać 75 proc. pensji z możliwością pracy poza branżą. Z takiego samego rozwiązania będą mogli skorzystać pracownicy przeróbki węgla, którym do emerytury zostanie mniej niż 3 lata. Jednorazowe odprawy dla pracowników przeróbki oraz pozostałych osób pracujących na powierzchni mają wynieść 12 miesięcznych pensji; dodatkowo przysługują im odprawy ustawowe.