Prezydent Barack Obama proponuje zwiększenie liczby lodołamaczy w amerykańskiej flocie. Celem tego posunięcia ma być wzmocnienie strategicznej pozycji Stanów Zjednoczonych w Arktyce, gdzie coraz śmielej poczyna sobie Rosja.
Aktualizacja 19:31
Barack Obama od wczoraj przebywa na Alasce, gdzie akcentuje zagrożenia związane z globalnym ociepleniem i wzywa świat do wspólnego działania. Amerykański prezydent przyznaje jednak, że topnienie lodów stwarza nowe możliwości dla turystyki, rybołówstwa oraz eksploatacji złóż ropy i gazu.
Dodatkowa aktywność ludzka w tym regionie będzie wymagać większego zaangażowania strategicznego Waszyngtonu, na które Stany Zjednoczone nie są przygotowane. Amerykanie dysponują bowiem tylko dwoma starymi lodołamaczami, podczas gdy Rosja ma ich 41 i planuje budowę kolejnych 11.
Barack Obama proponuje przyspieszenie o dwa lata budowy nowego lodołamacza, który miał być gotowy w 2022 roku. Wzywa też Kongres do przyznania funduszy na budowę kolejnych.
Prezydent USA ma również ogłosić plany opracowania nowych map koła podbiegunowego, uwzględniających topnienie pokrywy lodowej i stworzenie systemu monitorowania skutków zmian klimatycznych dla żeglugi.
Już 8 lat temu rosyjskie okręty podwodne w ramach specjalnej misji umieściły na dnie Oceanu Arktycznego flagi by zaznaczyć, że Moskwa nie zrezygnuje nigdy z walki o tę część świata. Barack Obama ruszył w podróż po Alasce, by zaznaczyć amerykańskie aspiracje wykorzystania arktycznych złóż ropy i gazu.
Rosja w staraniach o gospodarcze wykorzystanie Arktyki stosuje najbardziej teatralne metody, które łatwo potem wykorzystywać propagandowo. Wspomniana wyprawa okrętów podwodnych miała udowodnić słuszność przedłożonego w ONZ wniosku o przyznanie Rosji 1,2 mln kilometrów kwadratowych arktycznego szelfu kontynentalnego. Rosyjscy naukowcy argumentują, że terytorium jest naturalną kontynuacją rosyjskiego szelfu, co miała wykazać owa podwodna eskapada.
Na razie ONZ odrzuciła ten wniosek, ale Moskwa nie daje za wygraną i twierdzi, że ponownie go złoży. Tak czy inaczej, Rosja już teraz kontroluje połowę wybrzeża Arktyki, demonstracyjnie rozszerza swoją Flotę Północną, modernizuje obiekty wojskowe w regionie i przeprowadza niezapowiedziane ćwiczenia wojskowe.
Na tle rozpychającego się łokciami Władimira Putina, starania Baracka Obamy o zaznaczenie obecności USA w Arktyce można uznać za bojaźliwe i niezdecydowane. Część analityków tłumaczy to tym, że Stany Zjednoczone za bardzo skupione są na Państwie Islamskim i Chinach i nie robią wystarczająco dużo w kwestii Arktyki. Najbliższy port USA w Arktyce jest w Dutch Harbor prawie 1000 mil od Morza Czukockiego, które oddziela Alaskę i Rosję. Dwa z trzech lodołamaczy polarnych mają ponad 30 lat i już praktycznie nie nadają się do wykorzystania.
O Arktykę nie rywalizują jednak nie tylko Rosja i USA. Również Kanada i Norwegia przygotowują swoje siły zbrojne do obrony swoich roszczeń terytorialnych na tym obszarze.
Tymczasem Morze Arktyczne pozwala na krótszą drogę między Europą a Azją dzięki topniejącej pokrywie lodowej. Mogą tam już pływać statki przewożące ropę i rudy żelaza. Na przykład rejs z Rotterdamu do Jokohamy jest prawie 40 proc. krótszy trasą północną, niż przez Kanał Sueski.