Pierwsze doniesienia z Kralup nad Wełtawą mówiły o tym, że wybuch zbiornika paliwa w zakładzie Unipetrolu ranił sześć osób. Szybko jednak okazało się, że sytuacja jest poważniejsza. Rzecznika służb ratunkowych Petra Effenberger poinformowała, że w wyniku eksplozji zginęło sześć osób, a dwie kolejne zostały ranne. Obie z poważnymi poparzeniami przetransportowano do praskich szpitali. Jedna z nich ma poparzenia drugiego stopnia na 10 proc. powierzchni ciała, druga poważnie poparzoną twarz.
Tym samym jest to drugi najtragiczniejszy wypadek przemysłowy w najnowszej historii Czech.
Kondolencje rodzinom ofiar za pośrednictwem Twittera złożyli już premier Andrij Babisz oraz prezydent Milosz Zeman. Nie jest jednak znana ich tożsamość. Według czeskich mediów w Kralupach nie zginął żaden obywatel naszego południowego sąsiada. Część mediów sugerowała, iż ofiarami są Polacy, jednak MSZ kilkanaście minut po 14 zdementował te doniesienia.
Obecne na miejscu służbą próbują ustalić przyczyny eksplozji - zarówno straż pożarna, jak i Unipetrol potwierdziły, że wybuchł zbiornik z paliwem. Burmistrz Kralup Petr Holeček poinformował, że na krótko przed eksplozją w zakładzie czyszczono pusty zbiornik paliwa. Z relacji "Ceskich Novin" wiemy także, że zakład był przygotowywany do wyłączenia, które zaplanowano na przyszły tydzień.
Nieco światła na sprawę rzucił Lukáš Hodík, członek miejskiego sztabu kryzysowego. Według jego relacji, pracownicy czyszczący pusty zbiornik nie dostosowali się do wymogów przewidzianych dla tego typu prac.
Informację o tym, że zbiornik był pusty, uprawdopodabnia fakt, że po wybuchu nie doszło do pożaru. Unipetrol w przesłanym oświadczeniu zapewnia, że sytuacja jest pod kontrolą, a na miejscu działa sztab kryzysowy
Z kolei Jana Jandová, rzecznik czeskiej inspekcji środowiskowej, zapewniła, że wybuch nie doprowadził do żadnego skażenia.