Premier Mateusz Morawiecki kilkakrotnie powtarzał zapewnienie, że do 2025 r. w polskich urzędach będzie zarejestrowany okrągły milion aut elektrycznych. Już po pierwszych deklaracjach u odbiorców przeważał sceptycyzm, a dziś można się tylko uśmiechnąć z pobłażaniem. Tegoroczne rejestracje aut zasilanych wyłącznie prądem stanowią zaledwie 0,09 proc. nowo rejestrowanych pojazdów osobowych. Mało? To i tak spadek w stosunku do roku poprzedniego, gdy stanowiły 0,1 proc. rejestrowanych samochodów – cytuje dane Europejskiego Obserwatorium Rynku Paliw Alternatywnych (EAFO) "Dziennik Gazeta Prawna".
Ładowarek na lekarstwo
Polacy nie przesiadają się do bardziej ekologicznych samochodów elektrycznych nie tylko dlatego, że są droższe od spalinowych, lecz również w związku z tym, że zwyczajnie brakuje miejsc, w których można samochód naładować. Z danych EAFO wynika, że w całej Polsce działają zaledwie 582 ładowarki. Dla porównania – w czterokrotnie mniejszej Austrii jest ich siedem razy więcej niż u nas!
Najwięcej ładowarek oferuje kierowcom Holandia (prawie 36 tys.). O 10 tys. mniej jest dostępnych w Niemczech i Francji. Te dwa kraje zajmują też odpowiednio drugie i trzecie miejsce pod względem rejestracji samochodów czysto elektrycznych. Zestawienie otwiera jednak Norwegia, w której w pierwszej połowie 2018 r. zarejestrowano 20 145 takich aut.
W Polsce zdecydowało się na to tylko 279 kierowców, informuje "Dziennik Gazeta Prawna". W tym samym czasie w dużo mniejszych Czechach zarejestrowano 318 samochód elektrycznych, a na Węgrzech - 609. Wyprzedziła nas także Rumunia (297 samochodów).
Wśród kupujących przeważają firmy, które taki samochód w swojej flocie traktują jako dowód na prestiż. Z wyliczeń Europejskiego Funduszu Leasingowego wynika, że koszt użytkowania auta elektrycznego przez pierwsze trzy lata jest o 45 proc. wyższy niż w przypadku samochodu z silnikiem spalinowym. Próg rentowności jest osiągany po 50 tys. km rocznie i to w perspektywie 5 lat.
Inna sprawa, że problem z dostępem do infrastruktury zasilającej dotyczy nie tylko naszego kraju, lecz całej Europy. Z danych Stowarzyszenia Europejskich Producentów Samochodów (ACEA) wynika, że 76 proc. wszystkich ładowarek na terenie UE jest rozlokowanych w zaledwie 4 krajach (Niemcy, Francja, Holandia, Wielka Brytania).
Niska dostępność ładowarek będzie powodowała, że liczba rejestrowanych u nas aut elektrycznych będzie się kształtowała na poziomie błędu statystycznego. Jednocześnie mała liczba takich samochodów na drodze przyczynia się do nikłego zainteresowania operatorów stawianiem ich, więc błędne koło się zamyka.
Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego jest przekonany, że niezbędne są inwestycje w dużą liczbę ładowarek, nawet jeśli początkowo nie będzie się to opłacać. W przeciwnym razie rozwój elektromobilności nie będzie miał szans, by przyspieszyć.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl