Najbogatsi nie będą mieć żadnego problemu z odbiciem sobie z nawiązką "daniny solidarnościowej". Wystarczy, że wybiorą jeden z modeli superluksusowych samochodów, a państwo odda im w podatkach nawet ponad 200 tys. zł.
Rząd ogłosił już szczegóły trzeciego progu podatkowego, który dla niepoznaki nazwał "daniną solidarnościową", przeznaczoną na pomoc niepełnosprawnym. Dodatkowy, 4-proc. podatek od 2019 r. będą płacić osoby, których zarobki przekraczają milion złotych rocznie.
Jak policzył money.pl, ośmiu najlepiej zarabiających prezesów spółek notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych zapłaci ponad 100 tys. zł. Kolejnych ośmiu zapłaci więcej niż 20 tys. zł. Wszystko przy założeniu, że w przyszłym roku zarobią tyle samo, co w 2017 roku.
"Daninę solidarnościową" będą płacić także przedsiębiorcy rozliczający się według skali podatkowej, a nawet inwestorzy giełdowi. Uniknięcie nowego podatku nie będzie więc takie łatwe, choć oczywiście doradcy podatkowi znajdą na to niejeden sposób.
Program socjalny dla najbogatszych
Po co jednak ryzykować podpadnięcie urzędowi skarbowemu, jeśli będzie można skorzystać z całkowicie legalnych, wręcz promowanych przez rząd zwolnień podatkowych? Jednym z tych sposobów jest skorzystanie z przepisów obowiązującej od marca ustawy o elektromobilności.
"Rządowy program pomocy finansowej dla najbogatszych" nazwijmy umownie "200 tys.+", choć zwolnienie podatkowe może być nawet większe niż 200 tys. zł. Ale o tym za chwilę.
Jak w pełni skorzystać z nowego programu socjalnego rządu Mateusza Morawieckiego? Wybieramy jak najdroższy samochód z napędem hybrydowym i możliwością ładowania baterii z zewnątrz. Kuszącą ofertę posiada kilka luksusowych marek, ale na razie żadna nie przebije Porsche.
Porsche Panamera Turbo S E-Hybrid Executive. Nazwa przydługa i może nawet nieco trudna do zapamiętania, ale cena katalogowa 968 780 zł to jest to, czego szukamy. Na szczęście producent nie każe nam ograniczać się do takiej kwoty. Wybierając dodatkowe wyposażenie (np. wewnętrzne osłony progów wykończone skórą Porsche Exclusive Manufaktur za 10 345 zł) cenę tego samochodu możemy wywindować do 1,3 mln zł.
Zaraz, ale po co bogatemu w potrzebie taki samochód? Odpowiedź jest krótka - bo pozwoli w pełni skorzystać z przywilejów, jakie wynikają z obowiązującej od marca ustawy. Po miesiącach zapowiedzi uczynienia z Polski krainy miliona samochodów elektrycznych, na początku roku Mateusz Morawiecki dopiął swego i przeforsował przepisy, które wprowadzają preferencje podatkowe w przypadku samochodów elektrycznych i hybrydowych.
Porsche Panamera Turbo S E-Hybrid Executive mierzy 5,2 m długości, waży ponad 2,4 tony, a pod maską ma 550-konny silnik V8 o pojemności 4 litrów i mocy 550 KM. To nie brzmi jak przepis na samochód ekologiczny? Błąd. "E-Hybrid" w nazwie oznacza, że auto ma także 136-konny silnik elektryczny i - co najważniejsze - ma gniazdo, do którego można wpiąć wtyczkę zewnętrznego źródła prądu. A to wystarczy, by w świetle ustawy było samochodem, który pchnie Polskę w stronę elektromobilności.
Ustawodawca zapewne kierował się oficjalnymi danymi technicznymi samochodów hybrydowych - a te są niezwykle korzystne. W przypadku osiągającego 310 km/h prędkości maksymalnej Porsche średnie spalanie w cyklu łączonym wynosi według producenta 2,9 l/100 km.
Problem tkwi w procedurze testowej - samochód jest badany w warunkach laboratoryjnych, z w pełni naładowanymi akumulatorami, dzięki czemu może w pełni wykorzystać swój atut w postaci silnika elektrycznego i swój teoretyczny zasięg 50 km na baterii. W rzeczywistości samochód znacznie częściej korzysta z silnika spalinowego, niż chciałby producent, a wtedy spalanie nawet nie zbliża się do jego deklaracji. Najwięcej zależy od sposobu prowadzenia poszczególnych kierowców, ale tego przecież nikt nie będzie sprawdzał.
Wygląda na to, że ustawodawca założył, że nabywca takiej hybrydy będzie głównie użytkował swój samochód na krótkich dystansach w mieście, w trybie czysto elektrycznym, bez wykorzystywania potencjału jego 680-konnego napędu.
Wróćmy jednak do programu "200 tys.+". Obecnie "nasze" Porsche objęte jest akcyzą o wyższej stawce 18,6 proc., ponieważ jego silnik ma pojemność przekraczającą 2 litry. Z chwilą wejścia w życie przepisów wykonawczych do ustawy o elektromobilności, akcyza nie będzie doliczona. Nie oznacza to jednak, że cena powinna zostać obniżona o 18,6 proc. W rzeczywistości jego cena brutto powinna spaść o 22,88 proc.
Zwolnienie z akcyzy, czyli bez podatku od podatku
Jak wyjaśnić paradoks, że zwalniając z akcyzy o stawce 18,6 proc., obniżamy cenę samochodu o niemal 23 procent? Najkrócej: podatek od podatku. Chodzi o to, że w Polsce VAT na samochody naliczany jest od ceny powiększonej o akcyzę. Czyli brak akcyzy obniża podstawę opodatkowania w przypadku VAT-u.
Wróćmy do naszego samochodu. Załóżmy, że jego nabywca poszalał z opcjami, ale tylko trochę i wybrał wersję za 1 070 000 zł. Ponieważ wchodzą przepisy o zwolnieniu elektryków i hybryd z akcyzy, od tej kwoty odliczamy 22,88 proc. i otrzymujemy 870 768 zł. Taką cenę powinien ustalić dystrybutor Porsche, o ile nie chce uszczknąć dla siebie części podarowanej przez rząd akcyzy. Oszczędność? 199 232 zł.
Oczywiście w przypadku zakupu na firmę możemy jeszcze odliczyć połowę kwoty VAT, czyli kolejne 90 tys. zł, ale to już odrębna kwesta.
Money.pl zwrócił się do Ministerstwa Energii z prośbą o wyjaśnienie, według jakich kryteriów do pełnego odliczenia akcyzy zakwalifikowano hybrydy plug-in, a zwykłych już nie. Chcieliśmy się dowiedzieć, czy ustawodawca brał pod uwagę realne zużycie paliwa samochodów objętych preferencjami podatkowymi, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Na razie przepisy o zwolnieniu elektryków i hybryd plug-in są martwe, ponieważ na zniesienie akcyzy musi zgodzić się Komisja Europejska. Rząd oczekiwał decyzji w tej sprawie już w marcu, ale do dzisiaj nie zapadła.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl