Jaki jest pierwszy elektryczny samochód dostawczy? Przede wszystkim cichy. Maksymalna prędkość, jaką może osiągnąć to 100 km/h. Ładowność minimalna to 1100 kg a zasięg na jednym ładowaniu baterii to ok. 150 km.
Jak podaje dziennik.pl energię zapewnią baterie litowo-jonowe z możliwością szybkiego ładowania do 90 proc. w czasie 15 min.
Stworzone przez Ursusa podwozie ma być uniwersalne. To znaczy, że będzie na nim można zbudować nie tylko samochód dostawczy, ale też chłodnię a nawet małą ciężarówkę.
- Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, za kilka miesięcy pierwsze modele zjadą z taśmy produkcyjnej. Szacujemy, że do uruchomienia produkcji potrzebujemy ok. 10-15 mln euro - powiedział dziennik.pl Karol Zarajczyk, prezes Ursusa.
- Samochody elektryczne są bardzo ciche, dlatego doskonale się sprawdzą przy nocnych dostawach czy jako oferta dla firm komunalnych - dodał Zarajczyk.
Autobusy też będą eko
Szef Ursusa zdradził również, że jego firma zdobyła zamówienie na dostawę elektrycznych autobusów w 2018 roku. Wartość zamówienia to ponad 180 mln zł. Karol Zarajczyk, w rozmowie z "Dziennikiem" powiedział, że nie spodziewał się aż tak dużego zainteresowania. osiągnięty wynik jest jeszcze wyższy niż oczekiwaliśmy. Taka kwota sięga poziomu około 20 proc. przychodów całej Grupy Ursus. Spodziewamy się, że w kolejnych latach ten udział może rosnąć - powiedział szef szef Ursusa.
Napęd wodorowy nie tak szybko
W 2016 r w Hanowerze zadebiutował autobus Ursusa o napędzie wodorowym. Od tego czasu ten projekt nie wzbudził jednak większego zainteresowania.
- Dysponujemy wiedzą i technologią niezbędną do stworzenia hybrydy wodorowo-elektrycznej, w pełni ekologicznego pojazdu zdolnego przejechać duże odległości. Uważamy, że napęd wodorowy może zrewolucjonizować komunikację publiczną. Nasz model hybrydowego autobusu wodorowo-elektrycznego, który może przejechać powyżej 400 kilometrów na jednym ładowaniu, właśnie uzyskał homologację. Jest to jedyny tego typu pojazd w Europie - powiedział "Dziennikowi" Zarajczyk.