Twierdzenie, że z powodu 500+ kobiety rezygnują z pracy jest całkowicie nieuprawnione - przekonuje szefowa resortu rodziny Elżbieta Rafalska. Zwraca uwagę, że choć liczba osób nieaktywnych zawodowych ostatnio wzrosła, to wskaźniki zatrudnienia kobiet są coraz wyższe.
Minister rodziny zwróciła uwagę, że dopiero przyszły rok będzie pierwszym rokiem pełnego, 12-miesięcznego finansowania programu "Rodzina 500+". W tym roku obowiązywał on tylko przez trzy kwartały. Jej zdaniem skutki programu oceniać będzie można, gdy będą pełne dane, które będzie można poddać wnikliwej analizie.
Przypomniała, że przed kwietniem resort musi dokonać oceny funkcjonowania nie tylko programu 500+, ale też innych transferów socjalnych. Ustawa, która wprowadziła program, stanowi, że rząd ma składać coroczne sprawozdanie Sejmowi i Senatowi, a w ciągu 12 miesięcy od wejścia w życie ustawy minister musi przedstawić Radzie Ministrów ocenę systemów świadczeń na rzecz rodziny wraz z wnioskami dotyczącymi ewentualnych zmian. - Będziemy mieli ocenę, zobaczymy, jakie będą wnioski dotyczące też innych systemów wsparcia rodzin - powiedziała Rafalska.
Wskazała, że decyzje o przyznaniu świadczenia są wydane do 30 września przyszłego roku i do tego czasu na pewno nic się nie zmieni w programie.
Jak poinformowała, w przyszłym roku na program jest przeznaczonych ponad 23 mld zł.
Przypomniała, że na etapie wdrażania programu były obawy, że wiele rodzin będzie marnowało te pieniądze. W takich wypadkach ustawa pozwala na wypłatę świadczenia w formie rzeczowej lub opłacania usług dla dzieci (przedszkole, obiady w szkole, wyjazd itp.). Jednak - jak podkreśliła - obawy te się nie potwierdziły. - Mamy twarde dane - liczba świadczeń zamienionych na pomoc rzeczową lub w formie usług na koniec listopada wynosi 955, co przy skali milionów wypłat wynosi 0,03 proc. - zaznaczyła Rafalska. Jak dodała, wszelkie dane dowodzą, że rodzice wydają pieniądze z programu zgodnie z przeznaczeniem - na dzieci.
W jej opinii podobnie "całkowicie nieuprawnionym" zarzutem jest ten, że program powoduje dezaktywizację zawodową kobiet. Jednak - jak podkreśliła - w tym przypadku na kompleksowe dane trzeba poczekać pełen rok, na razie można porównywać poszczególne kwartały tego i ubiegłego roku.
Jak wynika z danych MRPiPS (na podstawie GUS i Eurostatu), pomiędzy I a II kwartałem br. liczba osób biernych zawodowo nieznacznie spadła - o 27 tys. osób (z 13 tys. 394 osób do 13 tys. 367). Spadek dotyczył zarówno kobiet jak i mężczyzn. Jednocześnie pierwsze dwa kwartały 2016 r. to wzrost liczby osób nieposzukujących pracy ze względu na obowiązki rodzinne i związane z prowadzeniem domu - z 1702 tys. do 1759 tys. Spośród dodatkowych 57 tys. osób obserwowanych w tym okresie, kobiety stanowiły 72 proc. (41 tys.).
Resort podkreśla jednak, że udział respondentów deklarujących bierność z powodu opieki nad dziećmi lub innymi osobami od 2011 r. utrzymuje się na stałym poziomie (ok. 7 proc.). Pomiędzy I a II kwartałem 2016 r. liczba deklarujących nieposzukiwanie pracy ze względu na opiekę nad dziećmi lub innymi osobami wymagającymi opieki również się nie zmieniła. Od 2014 r. rośnie natomiast odsetek osób wskazujących niepodejmowanie pracy ze względu na inne obowiązki rodzinne lub osobiste. Rafalska zwróciła uwagę, że systematycznie wzrasta liczba osób, które rezygnują z pracy z powodu konieczności opieki nad osobami starszymi
Liczba osób pracujących w II kwartale 2015 r., którzy w II kwartale 2016 r. deklarowali nieposzukiwanie pracy, wyniosła 209 tys. Przede wszystkim bierność spowodowana była: przejściem na emeryturę (66 tys.) opieką nad dziećmi lub innymi osobami wymagającymi opieki (46 tys.), chorobą i niepełnosprawnością (39 tys.), innymi powodami osobistymi lub rodzinnymi (31 tys.).
Rafalska zwróciła uwagę, że przejście do bierności zawodowej deklarowali w większości respondenci bez dzieci do 17 roku życia (125 tys. - 60 proc.), z jednym dzieckiem do 17 roku życia (39 tys. - 18 proc.) i z dwójką dzieci do 17 roku życia (34 tys. - 16 proc.).
- Proszę pamiętać, że zjawisko bierności zawodowej nie pojawiło się wraz z 500+ i jest związane również z innymi sytuacjami niż opieka nad dzieckiem, nie można tego przypisywać skutkom wprowadzenia programu - przekonywała minister.
Podkreśliła, że jednocześnie rośnie wskaźnik zatrudnienia kobiet, a także liczba pracujących kobiet w tysiącach. - Liczba pracujących kobiet nie spada, nie widać żadnych alarmujących czy niepokojących danych; przestrzegam przed pochopnymi sądami - dodała.
Według danych MRPiPS (na podst. badania BAEL) współczynnik aktywności zawodowej kobiet w III kwartale br. wyniósł 48,4 proc. (wobec 48,6 proc. w III kw. 2015 r.), zaś wskaźnik zatrudnienia - 45,4 proc. (44,9 proc. w III kw. 2015). Stopa bezrobocia kobiet wyniosła 6,2 proc. (7,5 proc. w III kw. 2015).
- Jedno co wiemy na pewno, to że program osiągnął jeden ze swoich podstawowych celów - znaczące ograniczenie ubóstwa wśród dzieci i młodzieży - podkreśliła Rafalska. Zwróciła uwagę, że poprawiły się wskaźniki optymizmu konsumenckiego, optymizmem napawają dane z ostatniego raportu GUS dot. sprzedaży detalicznej, dobre są dane z rynku pracy - wrastają wynagrodzenia.
- Wyższe pensje to jest pozytywny efekt 500+. Słyszymy, że np. część sieci handlowych, obawiając się odejścia kobiet, zatrzymała je, podnosząc wynagrodzenia. To jest dobry kierunek - oceniła Rafalska. - Jeśli chcemy zatrzymać kobiety na rynku pracy, musimy pamiętać, że kobiety potrafią dobrze liczyć, potrafią wyliczyć wartość swojej pracy w domu i korzyści wynikające z pobytu w domu. Jeśli będą zarabiały lepiej niż te minimalne stawki, to zostaną na rynku pracy, bo będzie im się to opłacało - dodała.
Jak podkreśliła, wciąż czeka na wiarygodne, ugruntowane dane dotyczące liczby urodzeń. - Mówi się, że kobiety w ciąży wszędzie widzą inne kobiety w ciąży, ja tak niecierpliwie czekam na ten pronatalistyczny efekt programu, że też widzę wokół dużo kobiet w ciąży - żartowała minister. Zaznaczyła jednak, że najważniejsze będą dane GUS.
Dodała, że aby program spowodował wzrost liczby urodzeń, musi wzrastać poczucie bezpieczeństwa materialnego polskich rodzin, musi być przekonanie o pewności finansowania programu. - Dlatego tak często pani premier to podkreśla, dlatego tak często o tym ja mówię. To są świadczenia takie jak inne - państwo jest zobowiązane wykonywać w 100 proc. to, co jest zapisane w ustawie. Wypłacamy te świadczenia i nie ma w ogóle alternatywy - zadeklarowała.
Odnosząc się do kosztów programu, Rafalska podkreśliła, że jeśli program będzie coraz kosztowniejszy, bo rodzić się będzie więcej dzieci, to znaczy, że spełnił swój cel. - Na razie liczba świadczeń się stabilizuje, choć są wahania w poszczególnych miesiącach - jedni nabywają prawa, bo rodzą się nowe dzieci, inne dzieci kończą 18 lat - wskazała. Zaznaczyła, że sytuacja w następnym okresie zasiłkowym może być inna, bo będą dane oparte o nową sytuację dochodową rodzin - a w związku ze wzrostem wynagrodzeń może być ona zupełnie inna od obecnej, ponieważ - jak podkreśliła minister - obecnie świadczenia wypłacane są w oparciu o dochód z 2014 r. (gdy program ruszał 1 kwietnia br., nie było jeszcze pełnych danych z urzędów skarbowych za 2015 r., więc pod uwagę brano dochód z 2014 r.). - To jest bardzo korzystna sytuacja dla rodzin z dziećmi - oceniła Rafalska.
oprac. Bartosz Wawryszuk