Prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska powiedziała, że dziś waloryzacja emerytur i rent jest zależna o systemu zdefiniowanej składki. Mówiąc inaczej, to jaką emeryturę dostaniemy zależy od tego, ile składek wpłaciliśmy, jak długo pracowaliśmy i ile zarabialiśmy. W konsekwencji rozwarstwienie emerytur pogłębia się.
- Dziś emeryturę w kwocie równej emeryturze minimalnej 1029,80 zł pobiera ok. 100 tys. osób. Co jednak niezwykle niepokojące, wzrasta liczba osób, które nie mają minimalnej emerytury, bo nie spełniły warunku stażowego 20 lat dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn. W lipcu 2018 r. ich liczba przekroczyła 200 tys. osób. Jednocześnie cały czas rośnie liczba świadczeń najwyższych, przekraczających 5 tys. zł – wyliczyła prof. Uścińska.
Zobacz: Ponad 9000 zł. To najwyższa emerytura, jaką ZUS przyznał w ostatnich latach
Dodała, że przepis przewidujący waloryzację o nie mniej niż 70 zł wydaje się słuszny, a skorzystają na tym najbardziej potrzebujący emeryci i renciści.
Marcin Zieleniecki, wiceminister rodziny i pracy, zwrócił uwagę na to, że wyeliminowanie procentowego wskaźnika waloryzacji pomaga zmniejszać różnice w wysokości świadczeń. Jak wyjaśnił w rozmowie z "Faktem", jest to mechanizm korygujący, który pozwala emerytom skorzystać z efektów wzrostu gospodarczego.
- Przypomnę, że takimi mechanizmami korygującymi, które wprowadziliśmy w ostatnich latach były jednorazowe dodatki do emerytur i rent oraz kwota gwarantowanej waloryzacji (co najmniej 10 zł w 2017 r.-red. ). W przyszłym roku gwarantowana podwyżka wyniesie 70 zł. Pozwoli ona utrzymać relację pomiędzy kwotą przeciętnego świadczenia emerytalno-rentowego – obecnie to 2255 zł, a kwotą najniższego świadczenia emerytalnego - dzisiaj to 1029,80 zł – wyjaśnił Zieleniecki.
Z kolei wiceminister finansów Leszek Skiba powiedział, że obecny system waloryzacji nie jest idealnym rozwiązaniem, a proponowany projekt zdaje się rozwiązywać najważniejsze problemy. I wyjaśnia, że budżet państwa jest na to gotowy
- Prognozowana waloryzacja to 3,26 proc., jej koszt to 6,8 mld zł. Koszt zagwarantowanej podwyżki dla osób o niższych świadczeniach to kolejne 1,6 mld zł. Budżet może sobie na to pozwolić, bo mamy dobrą sytuację gospodarczą, budżetową, są owoce uszczelnienia systemu podatkowego. Ale pamiętajmy, że chodzi o 8,5 mld zł. To 1/3 środków, które rocznie idą na ogromny program, jakim jest 500+ - tłumaczył Skiba.
Przypomnijmy, jeśli pomysł resortu pracy zyska przychylność rządu i parlamentu, to od 1 marca 2019 r. najniższe świadczenie emerytalne będzie wynosić 1100 zł
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przezdziejesie.wp.pl