Ewentualny powrót do poprzedniego wieku emerytalnego oznaczałby, że emerytury mężczyzn będą mniejsze o 20 proc., a kobiet o 70 proc. - powiedziała w Senacie wiceminister finansów Izabela Leszczyna. Dodała, że koszt cofnięcia reformy do 2060 r. wyniósłby prawie 1,5 bln zł.
O koszty przywrócenia wieku emerytalnego sprzed reformy, czyli do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn, pytał marszałek Senatu Bogdan Borusewicz (PO) podczas debaty nad wnioskiem prezydenta Andrzeja Dudy ws. referendum. Jedno z trzech proponowanych przez prezydenta pytań dotyczy obniżenia wieku emerytalnego i powiązania uprawnień emerytalnych ze stażem pracy.
Wiceminister finansów podkreśliła, odpowiadając na to pytanie, że koszty cofnięcia reformy byłyby "najbardziej dotkliwe z punktu widzenia przyszłego emeryta".
- Powrót do poprzedniego wieku emerytalnego oznacza odejście od wzrostu emerytur mężczyzn o 20 proc., a kobiet o 70 proc. To znaczy - emerytura mężczyzny będzie mniejsza o 20 proc., a emerytura kobiety będzie niższa o 70 proc. jeśli wrócimy do poprzedniego wieku emerytalnego - mówiła wiceszefowa resortu finansów.
Podała też przykład kobiety urodzonej w 1974 r. i objętej reformą podwyższającą wiek emerytalny, która może liczyć na emeryturę 3504 zł, a w przypadku powrotu do poprzedniego wieku emerytalnego - będzie to o 1500 zł mniej. - Dla mężczyzny w tym samym wieku to będzie 600 zł mniej - dodała Leszczna.
Według wiceminister koszt cofnięcia reformy dla sektora finansów publicznych do 2023 r. wyniósłby 100 mld zł, a do 2060 r. - prawie 1,5 bln zł. Leszczyna stwierdziła też, że obniżenie wieku emerytalnego w Polsce "byłoby ewenementem na skalę europejską".
Uchwalona w maju 2012 r. nowelizacja ustawy o emeryturach i rentach z FUS przewidywała, że od 2013 r. wiek emerytalny będzie wzrastał o trzy miesiące każdego roku. Tym samym mężczyźni mają osiągnąć docelowy wiek emerytalny (67 lat) w 2020 r., a kobiety - w 2040 r.