1 lutego 2017 r. ma ruszyć proces Emila Wąsacza, byłego ministra skarbu w rządzie AWS, oskarżonego o niedopełnienie w 1999 r. obowiązków przy prywatyzacji PZU - zdecydował stołeczny sąd. Wąsaczowi, który nie przyznaje się do winy, grozi do 10 lat więzienia.
W piątek Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście zebrał się na tzw. organizacyjnym posiedzeniu, na którym ze stronami postępowania ustala się szczegóły techniczne przyszłego procesu, jak np. terminy rozpraw czy kwestię, których świadków wzywać na rozprawy. Posiedzenie miało niejawny charakter, sam proces będzie jawny.
Po posiedzeniu jeden z obrońców Wąsacza mec. Grzegorz Długi (zarazem poseł Kukiz'15) powiedział, że proces ma się zacząć 1 lutego. - Omówiliśmy kwestie techniczne jak najsprawniejszego przebiegu tego postępowania: są szanse, by odbywało się to sprawnie - oświadczył. Dodał, że niektóre rozprawy będą dzień po dniu, ale wiele będzie zależało od stawiennictwa świadków, których "lista jest szeroka". Nie chciał spekulować, jak długo proces będzie trwał. Adwokat przypomniał, że już wcześniej obrona podnosiła argument o przedawnieniu karalności sprawy.
W 2010 r. Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku oskarżyła Wąsacza o niedopełnienie w 1999 r. - w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej - obowiązków ochrony interesów Skarbu Państwa przy prywatyzacji PZU. Zdaniem śledczych Wąsacz akceptował działania w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez Eureko oraz BIG Bank Gdański, co miało przynieść szkodę interesowi publicznemu. Wąsacz m.in. miał nie podjąć działań, które dawałyby możliwość uzyskania wyższej ceny za sprzedawane akcje PZU i doprowadził do wyboru w procesie prywatyzacji oferty, która "nie była najkorzystniejsza" oraz do przyjęcia umowy sprzedaży niekorzystnej dla Skarbu Państwa.
Wcześniej, w 2005 r., Sejm IV kadencji przyjął uchwałę o pociągnięciu Wąsacza do odpowiedzialności konstytucyjnej przed Trybunałem Stanu za domniemane nieprawidłowości przy prywatyzacji PZU, TP S.A. i Domów Towarowych "Centrum". Sejmowa komisja odpowiedzialności konstytucyjnej uznała, że sprzedaż akcji PZU Eureko w 1999 r. doprowadziła do problemów, w tym rozpraw przed międzynarodowym trybunałem arbitrażowym. Oceniono też, że wycena DT Centrum była zaniżona. W przypadku prywatyzacji TP S.A. Wąsacz miał niekorzystnie wybrać firmę doradczą, co miało doprowadzić do ok. 25 mln zł strat. Sprawa przed TS ma wkrótce ruszyć - w październiku wylosowano pięcioosobowy skład TS do tej sprawy.
W 2006 r. policja na zlecenie prokuratury zatrzymała Wąsacza w gdańskim śledztwie, bo miała informacje o jego możliwej ucieczce za granicę, gdyż wcześniej kupił walizki (wybierał się na wakacje). Sąd nie zgodził się wtedy na jego aresztowanie. Potem uznał zatrzymanie b. ministra za bezzasadne, bo wystarczyło wysłać Wąsaczowi wezwanie do stawienia się w prokuraturze. Wąsacz uznał całą sprawę za "polityczną".
W 2011 r. Sąd Okręgowy w Warszawie zwrócił jego sprawę gdańskiej prokuraturze. Według obrony zarzut ma "oczywistą łączność czasową, przedmiotową i podmiotową z tym, co oskarżonemu jest zarzucane przed TS". SO uznał, że śledczy powinni zawiesić postępowanie do rozstrzygnięcia sprawy w TS. Zdaniem SO sąd powszechny nie jest właściwy do rozpoznania sprawy, gdyż Sejm uchwałą zdecydował o pociągnięciu b. ministra do odpowiedzialności konstytucyjnej. Prokuratura uznała rozumowanie SO za niezasadne, gdyż uchwała Sejmu mówi wyłącznie o odpowiedzialności konstytucyjnej Wąsacza. Sąd II instancji uwzględnił zażalenie prokuratury na zwrot sprawy i nakazał warszawskiemu sądowi zacząć proces.
W lutym br. Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście na wniosek obrony zawiesił ten proces, uznając, że czyn zarzucony w sejmowej uchwale "jest podmiotowo, przedmiotowo i czasowo tożsamy z zarzutem aktu oskarżenia". W kwietniu br. SO uwzględnił zażalenie prokuratury i zwrócił SR sprawę by ją rozpatrzył. "Zażalenie prokuratury jest zasadne. Uchwała Sejmu dotyczyła pociągnięcia Wąsacza do odpowiedzialności konstytucyjnej, ale nie karnej" - wskazał SO.
TS podczas pierwszej rozprawy w 2006 r. uznał, że dokumenty Sejmu ws. Wąsacza nie spełniały warunków prawnych aktu oskarżenia. Jednak w II instancji w 2007 r. TS zwrócił sprawę do I instancji. Ponowna sprawa w TS przez ten czas nie ruszyła.
W październiku br. wylosowano skład TS - jego przewodniczącym został b. poseł PO Jerzy Kozdroń, niedoszły oskarżyciel sejmowy ministra. W lipcu br. Sejm wybrał na oskarżyciela Wąsacza posłankę PiS Halinę Szydełko. Wcześniej przez kilka lat Sejm nie wybierał oskarżyciela, a wybrany na tę funkcję w 2012 r. Kozdroń zrezygnował, gdy w 2013 r. został wiceministrem sprawiedliwości.
Wyłoniony skład TS musi się najpierw zapoznać z bardzo obszernymi aktami tej skomplikowanej sprawy. Mec. Długi nie wykluczył, że w pierwszej kolejności TS zająłby się kwestią, czy nie doszło do przedawnienia sprawy oraz czy zarzuty Sejmu są prawidłowo sformułowane.
Adwokat uważa, że TS nie zdąży zacząć swego procesu przed lutym 2017 r. - Teoretycznie jest ryzyko prawnie zakazanej podwójnej karalności, gdyby i TS, i sąd uznał winę mojego klienta - mówił, zastrzegając że on sam liczy na uniewinnienie Wąsacza w obu procesach.
- Jeśli tempo byłoby takie jak naszych sądów, to nie mamy szansy skończyć tego w kadencji obecnego Sejmu - dodał mec. Długi. Według prawa, jeżeli po rozpoczęciu rozprawy, a przed wydaniem wyroku, zostanie wybrany nowy skład TS (czego dokonuje Sejm kolejnej kadencji, zaraz po nowych wyborach parlamentarnych - PAP), TS musi prowadzić rozprawę od początku w nowym składzie.
TS wymierza (łącznie lub osobno) następujące kary: utraty czynnego i biernego prawa wyborczego; zakazu zajmowania kierowniczych stanowisk lub pełnienia funkcji związanych ze szczególną odpowiedzialnością w organach państwowych i w organizacjach społecznych; utraty orderów, odznaczeń i tytułów honorowych.