Trzeba zapewnić, by zobowiązania finansowe krajów rozwiniętych na rzecz krajów rozwijających się w walce ze zmianami klimatu zostały spełnione - powiedziała liderka grupy G77 i Chin. - Niepotrzebnie padają duże kwoty, których nie można policzyć - mówi ekspert.
Grupa G77 to koalicja 134 krajów rozwijających się, która wraz z Chinami ma na szczycie klimatycznym w Paryżu swoją przewodniczącą, ambasador Republiki Południowej Afryki Nozipho Mxakato-Diseko.
,,Finanse są kluczowe" dla globalnego porozumienia klimatycznego ONZ - powiedziała ambasador na konferencji prasowej w Paryżu. - Musimy zapewnić, by zostały spełnione zadeklarowane zobowiązania - podkreśliła. Wyraziła zaniepokojenie próbami uzależniania pomocy na walkę ze zmianami klimatu dla krajów rozwijających się od zmobilizowania przez nie własnych zasobów.
Zapewniała jednocześnie, że kraje rozwijające się dążą do porozumienia, by ,,wraz z Francją tworzyć historię". - Ważne, by nasi partnerzy nie bali się jedności G77 i Chin. W rzeczywistości oni tego potrzebują. Przy rozdrobnionej grupie zarządzanie negocjacjami jest utrudnione. Wspólne stanowisko grupy to już połowa pracy - argumentowała.
W 2009 r. w Kopenhadze kraje rozwijające zobowiązały się do ,,wspólnego zmobilizowania" od 2020 r. 100 mld dolarów rocznie, by ,,odpowiedzieć na potrzeby krajów rozwijających" w walce ze zmianami klimatycznymi. Dodano, że środki te będą pochodzić z różnych źródeł - ,,publicznych, prywatnych, dwustronnych i wielostronnych, łącznie z alternatywnymi źródłami finansowania".
- Myślę, że te duże liczby nie są wcale pomocne, bo nawet nie wiemy, jak je policzyć, które strumienie (finansowania) powinny być wliczane, a które nie, nie możemy się co do tego porozumieć (...). To przepis na katastrofę, bo wtedy jedna strona powie: "nie zapłaciliście", a druga odpowie: "owszem, zapłaciliśmy, i to nawet więcej (niż obiecaliśmy) - powiedział na marginesie COP21 dr Benito Mueller z organizacji Oxford Climate Policy.
- Dużo rozsądniejsze byłyby mniejsze kwoty na fundusze takie, jak Zielony Fundusz Klimatyczny, Fundusz Adaptacyjny, fundusz LDCF (dla najmniej rozwiniętych państw), gdzie mielibyśmy wyznaczone cele w kwestii tego, ile pieniędzy sektora publicznego ma wpływać do tych funduszy regularnie, w sumie np. 10 mld dolarów. To moglibyśmy policzyć - dodał.
Mueller uważa, że ze strony krajów rozwijających się umowa klimatyczna może rozbić się o finanse, bo zadeklarowały one własne wkłady w wysiłek klimatyczny, który miał być przynajmniej częściowo finansowany przez kraje rozwinięte.
Inni komentatorzy wskazują, że kraje rozwinięte chcą zapewnić, by środki były właściwie kierowane i by kraje rozwijające się mobilizowały także własne zasoby.
Trwający do 11 grudnia szczyt COP21 ma się zakończyć porozumieniem dotyczącym wszystkich stron konwencji klimatycznej ONZ (194 kraje). Chodzi o to, by dzięki zadeklarowanym działaniom nie dopuścić do większego wzrostu średnich temperatur na świecie niż 2 stopnie Celsjusza w porównaniu z erą przedindustrialną.