W niedzielnym referendum większość Szwajcarów opowiedziała się za rezygnacją z energetyki atomowej. Prąd w gniazdkach zapewnić mają im odnawialne źródła energii i wzrost efektywności.
Ponad pół roku temu Szwajcarzy odrzucili pomysł skrócenia czasu funkcjonowania pracujących u nich pięciu bloków jądrowych do maksymalnie 45 lat od uruchomienia. Oznaczałoby to wyłączenie pierwszych trzech już w tym oku, a ostatniego w 2029 roku. Wczoraj wsparli jednak mniej radykalną reformę.
W głosowaniu 21 maja 2017 roku ponad 58 proc. głosujących poparła rządową strategię energetyczną do 2050 roku, zakładającą zakaz budowy nowych elektrowni jądrowych, większe wykorzystanie energetyki odnawianej i poprawę efektywności wykorzystania energii.
Wynik jest zgodny z wcześniejszymi sondażami, jednak walka na argumenty trwała do końca. Zwolennicy rządowej polityki straszyli skutkami katastrof w Czarnobylu i Fukushimie, przekonując, że XXI wiek należeć będzie do energetyki odnawialnej. Z kolei przeciwnicy straszyli wizerunkiem półnagiej kobiety kulącej się pod prysznicem z zimna, ponieważ nie stać jej na ciepłą wodę (w Szwajcarii powszechnie podgrzewaną elektrycznie). Zwracali uwagę także na koszty energii dla dobrze rozwiniętej branży chemicznej.
Szwajcarów ostatecznie przekonały argumenty rządu, który przyznał, że rozwój rozproszonej energetyki odnawialnej będzie pociągał za sobą wzrost cen energii, jednak dzięki poprawie efektywności energetycznej - przede wszystkim budynków mieszkalnych - wysokość samych rachunków za energię nie wzrośnie.
Obecnie elektrownie atomowe dostarczają Szwajcarom jedną trzecią zużywanej przez nich elektryczności. Za ponad 60 proc. dostaw odpowiadają elektrownie wodne. Udział pozostałych źródeł jest znikomy.