Bo skoro i tak musimy modernizować energetykę, to możemy sięgać po najnowsze technologie.
Benham, mała miejscowość w Kentucky. Niegdyś była to tętniąca życiem górnicza osada, ale dziś mieszka tam zaledwie około 500 osób. Prawdopodobnie mieściną nikt by się nie zainteresował, gdyby nie tamtejsze muzeum węgla. Otóż na dachu muzeum montowane są panele słoneczne, dzięki którym mają spaść koszty zużywanego przez muzeum prądu. Odnotowała to Associated Press, jedna z największych agencji informacyjnych na świecie, zauważając, że to symbol odejścia od węgla jako głównego surowca energetycznego stanu. Teraz będzie nim gaz.
Muzeum węgla zaopatrujące się w energię ze słońca - znak czasów? Faktem jest, że świat szuka nowych źródeł czystej energii. Decydują się na to nawet państwa, które dotychczas niezbyt się przejmowały ochroną środowiska. Sztandarowym przykładem są tu Chiny. Jest również Polska: nasz rząd konsekwentnie trzyma się węgla.
Prąd z wiatru i słońca
Węgiel nie straci roli najważniejszego surowca energetycznego świata ani dziś, ani w ciągu najbliższych lat. Ale jak szacuje Międzynarodowa Agencja Energii, wzrost zapotrzebowania zacznie zwalniać już w najbliższych pięciu latach. Będą odpowiadać za to Chiny i Stany Zjednoczone oraz odnawialne źródła energii i rewolucja łupkowa. Chiny, które swój skok gospodarczy zasilały energią z węgla zapłaciły za nią ogromną dewastacją środowiska. Dziś w Państwie Środka co pół godziny instaluje się turbinę wiatrową. Kraj ten jest liderem w rozwoju energetyki solarnej.
W 2015 roku po raz pierwszy w historii moc nowych instalacji energii odnawialnej była wyższa niż produkujących energię z paliw kopalnych. Jak wynika z prognoz Międzynarodowej Agencji Energii, w 2040 r. z odnawialnych źródeł będzie pochodzić 37 proc. energii. Sztokholm chce być niezależny od paliw kopalnych w 2040 r., a Frankfurt ma być zaopatrywany w energię wyłącznie z odnawialnych źródeł w 2050 r.
Polska stoi na węglu
Polska na razie nie angażuje się w tę rewolucję bardziej, niż jest to konieczne by nie lekceważyć międzynarodowych zobowiązań. Przedstawiciele naszego rządu stawiają sprawę jasno - to węgiel jest gwarantem naszego bezpieczeństwa energetycznego i głównym surowcem zasilającym naszą gospodarkę. Udział węgla w polskim miksie energetycznym to obecnie 85 proc.
Ma to jednak swoje konsekwencje. Spalanie paliw kopalnych, a szczególnie węgla, odpowiada za 70 proc. światowej emisji dwutlenku węgla. To z kolei nie podoba się Unii Europejskiej, która emisje chce ograniczać. Tymczasem niemal 60 proc. naszej infrastruktury energetycznej ma ponad 30 lat i jeśli weźmiemy pod uwagę planowane zaostrzenie norm emisyjnych, to połowę polskich elektrowni należałoby zamknąć do 2035 r.
Zdaniem specjalistów można nadal produkować prąd z węgla, ale jednocześnie ograniczać emisję szkodliwych substancji. - Uważam, że zużycie techniczne floty węglowej jest dla polskiej energetyki szansą, nie zagrożeniem - mówi Jan Rączka, ekspert Forum Energii. Biorąc pod uwagę, że polskie elektrownie i tak wymagają modernizacji, to można stosować w nich technologie, które pomogą obniżyć emisję.
- O ile w wielu obszarach już zakończyliśmy transformację, to energetyka jest taką dziedziną, gdzie jest jeszcze dużo do zrobienia - dodaje prezes GE na Polskę i kraje bałtyckie Beata Stelmach. Jak wylicza koncern, gdyby w elektrowniach na całym świecie zastosować istniejące już ulepszenia techniczne i nowoczesne oprogramowanie, to emisje dwutlenku węgla mogą zostać zredukowane nawet o 11 proc. Warto przy tym pamiętać, że elektrownie węglowe produkują elektryczność dla około 40 proc. globalnych odbiorców. To tak, jakby z dróg zniknęło 250 milionów samochodów.
Technologie mogą też podnieść sprawność energetyczną elektrowni. Dzisiaj w Polsce ta sprawność jest średnio na poziomie 32-33 proc. Tymczasem nowe bloki budowane przy zastosowaniu nowych technologii mogą osiągać sprawność 49 proc. - O każdy taki procent warto zawalczyć - ocenia Sławomir Żygowski, dyrektor w GE Power. Każdy taki procent to większa moc, mniejsza ilość węgla potrzebnego do wytworzenia tej mocy i, co za tym idzie, mniejsza emisja.
A wracając do muzeum węgla w Kentucky. Muzeum jest jednym z największych konsumentów prądu w miasteczku. Panele zainstalowane na dachu mają zmniejszyć rachunki o 8-10 tys. dolarów rocznie.