W 2015 roku po raz pierwszy w historii moc nowych instalacji energii odnawialnej była wyższa niż produkujących energię z paliw kopalnych - podała Międzynarodowa Agencja Energetyczna (MAE). Słońce, wiatr i woda mają być w przyszłości coraz ważniejszym elementem światowej energetyki. Rynek napędzają Chiny. A Polska hamuje i deklaruje przywiązanie do węgla. W konsekwencji grożą nam gigantyczne kary.
Zielona energetyka powiększyła się w 2015 r. o rekordowe 153 gigawaty. To 15 proc. więcej niż rok wcześniej i 55 proc. wszystkich nowych mocy zainstalowanych w ubiegłym roku.
- Jesteśmy świadkami transformacji globalnego rynku mocy, dokonywanej dzięki energii odnawialnej. Podobnie jak w innych dziedzinach, środek ciężkości wzrostu mocy odnawialnych przesuwa się na rynki wschodzące - komentuje Fatih Birol, szef Międzynarodowej Agencji Energii.
Z tych 153 GW aż 66 GW przypada na instalacje napędzane wiatrem, a 49 GW na solarne.
Odnawiane źródła energii będą, według MAE, w najbliższych latach najszybciej rosnącym źródłem energii elektrycznej. Agencja wyliczyła: codziennie na świecie instalowano w zeszłym roku 500 tys. paneli słonecznych. Co godzinę w Chinach instalowano dwie turbiny wiatrowe.
Dalszy rozwój OZE ma być wspierany przez malejące koszty tych technologii. Ceny paneli słonecznych mają spaść w ciągu pięciu lat o jedną czwartą, a turbin wiatrowych - o 15 proc.
Cztery kluczowe rynki
Za dwie trzecie światowego rozwoju energetyki odnawialnej mają odpowiadać cztery kluczowe rynki: Stany Zjednoczone, Unia Europejska, Indie i Chiny - te muszą uporać się z ogromnym zanieczyszczeniem powietrza, któremu winny jest gwałtownie rozwijający się przemysł. Chiny będą odpowiadać za 40 proc. światowego rozwoju sektora zielonej energii.
MEA zauważa, że choć energetyka odnawialna rozwija się na świecie szybciej, niż wskazywały jakiekolwiek prognozy, to nadal potencjał OZE nie jest w pełni wykorzystywany. Na przeszkodzie stoją wysokie koszty instalacji i wytworzenia energii z OZE, są też bariery administracyjne oraz polityczne. I tu w raporcie Agencji pojawia się... Polska.
Eksperci MAE zdecydowali się "wyróżnić" polski parlament, który zdecydował kilka miesięcy temu o wprowadzeniu znacznych ograniczeń dla rozwoju energetyki wiatrowej.
Niecały miesiąc później Sejm uchwalił nowelizację ustawy o OZE, która na nowo określa zasady wsparcia rozwoju energii ze źródeł odnawialnych. Zdaniem rządu to najnowocześniejsza ustawa w Europie, według opozycji jest "dramatycznie zła”.
Polska pali węglem
Polski rząd wielokrotnie podkreślał, że nasza gospodarka była i będzie oparta na węglu. Jeszcze w kampanii wyborczej PiS deklarował, że nie zamknie żadnej kopalni, ostatnio premier Beata Szydło zapowiedziała, że za kilka lat będziemy budować nowe.
A eksperci ostrzegają, że jeśli nie weźmiemy się za inwestycje w OZE, grozi nam niewypełnienie zobowiązań energetycznych, a w efekcie kary od Unii Europejskiej. Przypomnijmy: Polska będzie rozliczana z realizacji 15-proc. udziału odnawialnych źródeł energii w całej energetyce. Ten cel powinniśmy osiągnąć w 2020 r. - zostały już tylko trzy lata. Jak wynika z danych na rok 2014, z odnawialnych źródeł pochodzi 11,45 proc. zużywanej w naszym kraju energii. Jeśli utrzymamy tempo rozwoju zielonej energii, to w 2020 r. osiągniemy niecałe 13 proc. Komisja Europejska już rok temu przestrzegała nas, że możemy mieć problem z realizacją celu.
- Ponad połowa krajów Unii Europejskiej nie tylko już zrealizowała unijne cele, ale wyprodukowała nadwyżkę zielonej energii. W przypadku Polski istnieje poważne ryzyko, że nie zrealizujemy obligatoryjnych wymogów, a to będzie nas słono kosztować – ostrzegał w rozmowie z money.pl Grzegorz Skarżyński, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Według szacunków Skarżyńskiego, może chodzić nawet o kwotę zbliżoną do 3 mld euro. Od takich kar mogłyby nas uchronić interwencyjne zakupy zielonej energii za granicą. Ale to wcale nie oznacza, że będzie tanio. Taka energia może kosztować nawet 100 euro za MWh. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, ile musielibyśmy jej kupić, ostateczny rachunek może wynieść około 1,8 mld euro. Nie rozwiąże to także problemu, ponieważ nadal nie będziemy wypełniać zobowiązań dotyczących krajowej produkcji energii z OZE.