Rząd obiecuje, że pokryje podwyżki w cenach prądu - każdemu, i to o 100 procent. Eksperci nie wierzą jednak, że program "Energia+" dla się szybko wprowadzić. Zwracają też uwagę na koszty - nawet 2 mld zł rocznie.
- Ceny energii są niesłusznie takie wysokie - mówił minister Tchórzewski. Rozwiązanie? Rząd chce dopłacać każdemu, aby żadne gospodarstwo domowe nie odczuło skutków podwyżek.
Nikt nie ma wątpliwości, że program "Energia+", jak go ochrzciły media, tani nie będzie. "Dziennik Gazeta Prawna" prognozuje, że może kosztować nawet 2 mld zł rocznie.
Inną kwestią jest to, czy dopłaty będzie można wprowadzić tak szybko, jak tego chce minister Tchórzewski. - Moim zdaniem rekompensaty będą wymagały notyfikacji Komisji Europejskiej, zarówno w przypadku transferów do spółek, jak i odbiorców indywidualnych - mówi na łamach "DGP" Filip Elżanowski z Kancelarii Elżanowski, Cherka i Wąsowski.
Wojciech Kukuła z fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi zwraca uwagę, że nie przedstawiono żadnych założeń czy zapisów ustawy - i powątpiewa, czy takie dopłaty będą w ogóle możliwe do wprowadzenia z prawnego punktu widzenia.
Czytaj też: Podwyżki prądu w 2019 r. są pewne. W rękach prezesa URE decyzja, czy wyniosą nawet 30 proc.
– Gdyby pieniądze z handlu emisjami, a w tym roku ich suma przekroczy 5 mld zł, były przeznaczane na inwestycje w niskoemisyjny kapitał, np. termomodernizację budynków czy odnawialne źródła produkcji energii – moglibyśmy w przyszłości zahamować dalsze podwyżki cen. Kontynuując prowęglową politykę, rząd skazuje spółki energetyczne na dalszy wzrost kosztów zakupu uprawnień do emisji. Pogarsza też bilans kosztów i korzyści funkcjonowania Polski w systemie handlu emisjami. To boleśnie odbije się na cenach energii w kolejnych latach - zauważa z kolei w "Gazecie Wyborczej" Aleksander Śniegocki z WiseEuropa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl