Tegoroczne wakacje w Europie zapowiadają się wyjątkowo drogo - za sprawą szybującego kursu euro. Od początku roku jego wycena skoczyła o 20 groszy i tyle samo brakuje do osiągnięcia najwyższego wyniku z ostatnich 7 lat. Złoty słabnie w oczach, mimo silnej polskiej gospodarki. Ale jest wytłumaczenie.
Polska gospodarka ma się świetnie. Statystyki bezrobocia, PKB czy nadwyżka w budżecie pokazują naszą moc. Niestety nie przekłada się to na siłę polskiej waluty, która ciągle dołuje, a to oznacza problemy dla wszystkich wyjeżdżających na wakacje i przedsiębiorców, którzy sprowadzają towary z zagranicy.
Złoty ma za sobą najgorsze półrocze od 2011 roku. Kurs wymiany euro wzrósł o 20 groszy i jest obecnie na najwyższym poziomie od kilkunastu miesięcy. W czwartek rano trzeba było zapłacić za wspólną walutę 4,37 zł, a na początku tygodnia notowania sięgały nawet 4,41 zł.
Z kolei gdyby spojrzeć na cenę euro z punktu widzenia turystów, to tak niekorzystnego kursu wymiany na początku wakacji dla wyjeżdżających do krajów strefy euro nie było od 9 lat. Na przełomie czerwca i lipca 2009 roku euro chodziło po 4,45 zł. W międzyczasie zdarzyło się, że lato rozpoczynaliśmy poniżej 4 zł.
Notowania euro na przestrzeni ostatniej dekady src="https://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1215243288&de=1530741600&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=EURPLN&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&tid=0&fr=1&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>
Na obecną sytuację narzekają też importerzy, którzy muszą coraz więcej płacić za produkty i towary ściągane z Niemiec, Francji itp. Wyższy kurs wymiany to dla nich po prostu wyższe koszty działalności, a więc i niższa rentowność biznesu. W kilka miesięcy różnice kursowe dla przedsiębiorców zmieniły się na niekorzyść o 5-6 proc.
Zapewne część kosztów przedsiębiorcy będą chcieli przerzucić na klientów, a więc jeśli negatywny trend na rynku walut się utrzyma, można się spodziewać wzrostu cen towarów sprowadzanych z zagranicy.
Polska waluta pod wpływem polityki Białego Domu
Wspominaliśmy już o dobrej kondycji polskiej gospodarki i budżetu. Skąd więc słabość naszej waluty?
- Wewnątrz nie ma powodów do niepokoju. Finanse publiczne i dane makroekonomiczne są dobre. Co więcej, raczej nie ma zagrożenia, że w najbliższych kwartałach się to zmieni - komentuje Damian Rosiński, główny ekonomista Domu Maklerskiego AFS.
Podkreśla, że złotemu szkodzi przede wszystkim otoczenie Polski. Jedyną kwestią mogącą krótkoterminowo niepokoić jest głośno komentowane przez zagraniczne media zamieszanie wokół Sądu Najwyższego. Nie jest i nie będzie to jednak kluczowa sprawa z punktu widzenia rynków finansowych.
- Rynki finansowe działają pod wpływem polityki Białego Domu - wskazuje Kamil Hajdamowicz, doradca Inwestycyjny w Vienna Life. - Trudno w tym momencie prognozować, czy wojna handlowa jest tylko nową formą gry negocjacyjnej i politycznej przed wyborami do Kongresu USA na jesieni, czy też realną chęcią nałożenia ceł na wybrane obszary świata w celu obrony amerykańskiej gospodarki. Wpływa ona jednak na tempo globalnej wymiany handlowej i nastroje gospodarcze, co bezpośrednio przekłada się na nastroje rynkowych inwestorów.
- Obserwujemy w ostatnich tygodniach podwyższoną zmienność na rynkach finansowych, którą w szczególności dotknięte zostały rynki wschodzące, a przez to również Polska - podkreśla Hajdamowicz.
O wojnie handlowej można mówić przede wszystkim w kontekście Chin. Damian Rosiński zauważa, że chińskim władzom jest na rękę osłabianie własnej waluty. Słabszy juan sprawi, że cła będą nieco mniej szkodzić tamtejszej gospodarce. Wskazuje, że przekłada się to na równolegle na słabnięcie walut z innych rynków wschodzących, w tym złotego.
- Wyprzedaż walut rynków wschodzących postępuje po cichu od wielu lat, ale od kilku miesięcy mamy do czynienia z jej nasileniem - zauważa.
Czytaj więcej: "Money. To się liczy". Wojny handlowe dobijają giełdę
To nie koniec wyprzedaży
Analityk DM AFS zauważa, że w środę i czwartek doszło do lekkiego odbicia w notowaniach i kurs euro delikatnie spadł. Nie wierzy jednak, by był to koniec kłopotów złotego.
- To nie koniec wyprzedaży. Nie można wykluczać, że w najbliższym czasie dojdzie do próby sforsowania kolejnych ważnych poziomów notowań euro. Na horyzoncie jest 4,50 i nawet 4,60 zł - prognozuje Rosiński.
Po raz ostatni euro na rynku walutowym sięgało 4,60 zł pod koniec 2011 roku. Stąd już prosta droga do pobicia historycznego rekordu w okolicach 4,90 zł.
Historyczne notowania euro src="https://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=899630281&de=1530741600&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=EURPLN&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&tid=0&fr=1&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>
Według analityków wakacyjne miesiące, do września, mogą upłynąć pod znakiem presji na złotego. Jest jednak szansa, że końcówka roku przyniesie ulgę. Tym samym średnioroczny kurs euro ma nie być aż tak wysoki, jak mogłoby się to teraz wydawać. Eksperci nie chcą jednak z tak dużym wyprzedzeniem wyrokować, ile może wynieść.
Czytaj więcej: Prognoza walutowa 2018. Nadchodzi gorszy czas dla złotego
Z naszej perspektywy kluczowe jest to, co będzie się działo ze złotym, a nie z euro. Jak podkreśla Damian Rosiński, euro jest mocne słabością złotego. W porównaniu z dolarem już tak dobrze nie wypada. Wskazuje, że fundamentalnych czynników do znaczącego umocnienia wspólnej waluty nie widać.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl