Od marca handel czeka rewolucja. Najmniej może uderzyć w grupę Eurocash, która wydaje się odporna na zmiany. Gorzej z marketami typu Dino, choć eksperci uspokajają, że pracownicy nie powinni się bać zwolnień.
Hipermarkety odchodzą do lamusa - uważają analitycy Haitong Banku. Wskazują na strukturalny trend, w ramach którego małe i średnie sklepy zwiększają swój udział na polskim rynku kosztem tych dużych.
Zwracają też uwagę na istotne zmiany zachodzące na rynku. Przede wszystkim w związku z zakazem handlu w niedzielę i podatkiem handlowym. Według nich faworytem sektora wśród giełdowych spółek jest Eurocash. Gorzej postrzegają sytuację Dino.
Przypomnijmy, że zakaz handlu w niedzielę zacznie obowiązywać już od przyszłego miesiąca. Pierwsza niedziela, w którą nie zrobimy zakupów, wypada dokładnie 11 marca.
Eurocash odporny na zmiany?
"Jednym z wyjątków dla zakazu handlu w niedzielę wspomnianym w ustawie są sklepy prowadzone przez ich właścicieli. Pozwala to właścicielom sklepów franczyzowych, takich jak ABC, Lewiatan, Euro Sklep i Delikatesy Centrum, prowadzić swoją działalność bez zmian. Sieci te mają 14,4 tys. punktów skupionych wokół Eurocashu, nie wspominając o niezależnych klientach hurtowych, którzy w 2016 r. kupili produkty ze sklepów C&C za około 1,7 mld zł" - czytamy w raporcie Haitong Banku.
- Pomimo faktu, że niektórzy franczyzobiorcy mają więcej niż jeden sklep, co oznacza, że liczba otwartych punktów zostanie nieznacznie ograniczona, wciąż daje to Eurocashowi przewagę konkurencyjną. Co więcej, grupa poprzez udziały we frisco.pl posiada ekspozycję na e-handel, który także jest wyłączony z zakazu - podkreśla Konrad Księżopolski, analityk Haitong Banku.
Wyróżnia to Eurocash na tle konkurentów, ponieważ Dino, Biedronka, czy Lidl nie mają własnych sklepów internetowych. Ekspert zakłada, że wszystko to ograniczy negatywny wpływ zakazu handlu, a ostateczny efekt będzie korzystny dla sprzedaży Eurocashu.
Dino nie będzie zwalniał
Jeżeli chodzi o Dino, analitycy Haitong Bank zakładają, że konsumenci mieszkający w mniejszych miastach, bo tam głównie są widoczne sklepy sieci, poświęcają niedzielę na zakupy raczej sporadycznie niż regularnie. Mają to też potwierdzać wyniki Dino. Oczekują więc, że strategia spółki nakierowana będzie na przeniesienie handlu na sobotę i poniedziałek.
- Początkowo niedzielny zakaz handlu powinien nieznacznie wpłynąć na liczebność siły roboczej. Może to ograniczyć obciążenie statystycznego pracownika, ale nie powinno skutkować zwolnieniami, tym bardziej że obostrzenia będą wprowadzane stopniowo. W przypadku Dino jego dynamiczne tempo rozwoju wymaga stałego napływu pracowników. Przy niedoborach na rynku pracy zakładamy, że Dino nie będzie redukowało zatrudnienia, ponieważ pracownicy będą potrzebni do dalszej ekspansji - komentuje Konrad Księżoposki.
Analityk przewiduje więc, że w krótkim czasie, zakaz handlu w niedzielę nie wpłynie na ogólny poziom zatrudnienia. Oznacza to, że Dino nie będzie w stanie skorzystać z niższych kosztów wynagrodzeń, co początkowo nie skompensuje potencjalnego spadku sprzedaży.
Rynek wciąż nienasycony
Analitycy Haitong Bank uważają, że pomimo ograniczeń nakładanych na branżę handlową i szybkiego tempa wzrostu powierzchni sprzedażowej, polski rynek nie osiągnął jeszcze stanu nasycenia.
- Porównując obecne zagęszczenie sklepów z innymi krajami, w Polsce wciąż jest miejsce na dalszą ekspansję. Jest ono o około 5 proc. niższe, biorąc jako punkt odniesienia poziom regionu Europy Środkowo - Wschodniej i około 30-50 proc. porównując do Niemiec i Francji - wylicza Krzysztof Kawa.
Analityk zakłada, że Dino będzie w stanie powiększyć swoją sieć sklepów o 162 placówki w 2018 roku, natomiast Eurocash urośnie o około 80 sklepów. Widzi również potencjał do dalszej konsolidacji na rynku detalicznym. Głównie Eurocash może się powiększyć w wyniku transakcji fuzji i przejęć. Takie aspiracje zarząd zgłasza od dłuższego czasu.