O problemie polskiej branży motoryzacyjnej pisze "Dziennik". Związkowcy zaznaczają, że po tym, jak w marcu 2017 roku Opel wszedł w skład koncernu PSA, zakłady Opla w Tychcah i Gliwicach są traktowane po macoszemu. Likwiduje się zmiany, zmniejsza produkcję i zatrudnienie. Część pracowników dostała propozycję pracy w Niemczech. Do Polski nie trafiła też produkcja żadnego nowego modelu Opla, co może nieść obawy, że praca w zakładach będzie wygaszana.
Firma zapewniła "Dziennik", że zamknięcia nie planuje, a dostosowuje jedynie poziom produkcji do popytu.
Podobne obawy mają związkowcy w przypadku polskiego zakładu Fiata. Jak zaznaczają, po wycofaniu produkcji Fiata Panda z Polski, moce produkcyjne w ich fabryce są wykorzystywane jedynie w 50 procentach. Właściciel zakładu, koncern Fiat Chrysler Automobiles, nie skomentował tej sprawy, zaznaczył jednak, że zainwestował w fabrykę silników w Bielsku-Białej. Jeszcze w tym roku ma tam ruszyć produkcja nowych silników.
Mimo to związkowcy proszą Mateusza Morawieckiego o spotkanie. Jak piszą w liście, jeśli spełnią się ich przewidywania co do wygaszania produkcji w Polsce, ratunkiem dla tysięcy miejsc pracy może być przejęcie fabryk przez państwo. Proponują, by znacjonalizowane zakłady posłużyły do produkcji samochodów elektrycznych, na rozwój których bardzo stawia Mateusz Morawiecki. W sumie mogłyby one produkować 1 samochodów nowej generacji rocznie.