Z kolei we Francji zamknięto już 30 tys. kont użytkowników.
Jak informuje Bloomberg, kampania reklamowa Facebooka została nieco wymuszona przez rząd Angeli Merkel. Niemiecka kanclerz zwróciła bowiem uwagę, że firma Marka Zuckerberga może robić więcej, żeby walczyć z coraz popularniejszymi fałszywkami, których szczególnie sporo jest właśnie na Facebooku.
Wykupione przez amerykańskiego giganta reklamy zajmowały całe strony, a to, według niemieckich agencji reklamowych kosztuje od 50 (w "Die Welt") do nawet 500 tys. euro (w "Bildzie"). Firma nie chciała jednak podać, ile wydała na kampanię reklamową.
Każda zawierała 10 wskazówek, które pozwolą rozpoznać fałszywe informacje. "Chcemy walczyć z rozprzestrzenianiem się fałszywych newsów i pokazujemy, jak rozpoznać, czy opisana wiadomość jest prawdziwa, czy nie".
Kampania to efekt nacisków koalicji rządzącej przed zbliżającymi się jesienią wyborami. Na początku kwietnia rząd Angeli Merkel przyjął bowiem nowe przepisy, które mają zapobiegać takim działaniom.
Portale społecznościowe będą w myśl nowego prawa zagrożone grzywną nawet do 50 mln euro, jeśli nie będą natychmiast reagować na mowę nienawiści lub odmówią usunięcia nielegalnych treści. Podobnie rzecz ma się z coraz popularniejszymi w ostatnim czasie "fałszywkami".
W reklamach Facebook zaleca np., by zwracać uwagę na adres URL w linku oraz by weryfikować informacje w innych źródłach. Podobne zalecenia otrzymali również wszyscy użytkownicy Facebooka w Niemczech, a jest ich ok. 29 mln.
Podobne rozwiązanie funkcjonuje już we Francji. W ostatnich dniach firma ogłosiła bowiem, że zamknęła 30 tys. kont użytkowników właśnie za rozpowszechnianie "fałszywek" oraz spamu przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi.