- Dzisiaj państwa, które mają dużo globalnych firm są bogate. Te, które ich nie mają, są kolonialne - mówi money.pl Ryszard Florek, jeden z najbogatszych Polaków i prezes Fakro. Dodając, że o ile promocja eksportu jest istotna, to jednak najważniejsze jest, żeby jak najwięcej firm było w polskich rękach.
Przedsiębiorca skomentował w ten sposób tzw. polską ofensywę gospodarczą ogłoszoną na krynickim forum, w której prezydent będzie kusił zagranicznych inwestorów, a rząd wysyłał eksporterów w świat i wspierał ich promocje przez nową Agencję Handlu i Inwestycji.
- Sygnał, który otrzymaliśmy w Krynicy od elit politycznych dowodzi, że wreszcie zrozumiano jak ważna jest polska gospodarka, jak ważny w jej rozwoju jest polski kapitał - mówi Ryszard Florek. W jego ocenie to właśnie stawianie na polskie przedsiębiorstwa pozwoli przekroczyć barierę średniego rozwoju. Bo to właśnie polskie firmy ostatecznym rozrachunku zostawiają w kraju więcej pieniędzy niż zachodni inwestorzy.
- Jeśli kupimy w Polsce pralkę wyprodukowaną przez niemiecką firmę, to z tej ceny, którą wnieśliśmy za towar jakieś 20 proc. trafia do Niemiec. Oprócz podatków - VAT, CIT - konsument zapłacił na niemieckich emerytów. Te 20 proc. wpiera tamtą gospodarkę - stwierdza Florek. - Jeżeli byłaby to polska pralka, wyprodukowana w naszym kraju przez naszą firmę, to te pieniądze zostałyby w naszym kraju.
Ryszard Florek przekonuje też, że zagraniczna promocja eksportu jest istotna, ale najważniejsze jest, żeby jak najwięcej firm było w polskich rękach. - Dzisiaj te państwa, które mają dużo globalnych firm są bogate. Te, które ich nie mają, są kolonialne - mówi Florek.
W rozmowie z money.pl prezes Fakro przyznał również, że popiera podatek handlowy. - To jest szansa dla polskich firm. Dlatego należałoby go nazwać podatkiem wyrównywania szans albo dywidendą od efektu skali. Wtedy byłby lepiej akceptowalny społecznie - dodał Ryszard Florek.