Ryby, czekolada, makaron, masło – Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych ujawniła kolejne fałszerstwa w zakresie jakości handlowej wielu produktów. W minionym roku przeprowadziła ponad 35 tys. kontroli żywności. Zakwestionowano aż co piąty produkt.
Przykładów fałszerstw żywności na świecie nie brakuje. Mleko uzupełniane wodą i wzbogacane kredą, jajka od szczęśliwych kur z chowu przemysłowego, oliwa z oliwek ze słonecznika. Okazuje się, że także w Polsce klienci sklepów są nagminnie oszukiwani. Co piąty produkt badany w 2016 roku przez inspekcję miał inny skład niż sugerowało jego opakowanie.
Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczychsprawdziła jakość makaronów, przetworów owocowych i rybnych, tłuszczów do smarowania, koncentratów spożywczych i wyrobów cukierniczych w tym również czekolady.
Przykłady fałszerstw? Miks tłuszczowy, który miał udawać masło osełkowe. Celowo uformowano w osełkę, zapakowano w papier pergaminowy, oraz umieszczono na nim nazwę "Osełka". Użyto do tego czcionki wyraźnie odróżniającej się od pozostałych informacji i dodano sformułowanie: "Jakie dobre!!!", którego forma gramatyczna była odpowiednia dla masła. Tak trafiło do sprzedaży.
A co znajdziemy w produktach, które roszczą sobie prawo do nazw: czekolada marcepanowa, marcepanowy baton, czy po prostu marcepan? Na próżno szukać w nich miazgi słodkich migdałów z ewentualnym dodatkiem migdałów gorzkich – co kwalifikuje produkt jako marcepan. Część z zakwestionowanych przez inspekcję produktów w składzie miała miazgę moreli i brzoskwiń – czyli percepan, albo z orzeszków arachidowych – arachipan.
Innym produktem podrabianym przez producentów jest dżem. Chodzi o zawartość ekstraktu ogólnego, czyli owoców. W kontroli wykryto stosowanie nazwy „dżem” dla wyrobu niespełniającego wymagań obowiązujących przepisów. Nie rzadko fałszowano również trwałość dżemów, wydłużając okres przydatności do spożycia do 26 dni w stosunku do przeprowadzonych przez zakład prób przechowalniczych.
Sporo nieprawidłowości inspekcja wykryła także w przetworach rybnych. Znalazły się w nich np. niedozwolone pozostałości pancerzyków i odnóży stawonogów. Zdarzały się również próby ukrycia pewnych sztuczek mających poprawić wygląd produktów. W przypadku apetycznie wyglądającego żółtego makaronu „zapomniano” w składzie wspomnieć o dodanej do produktu kurkumie.
Nagminne jest także nazywanie produktów spożywczych: "domowymi" i "babcinymi", co ma budzić u klientów same najlepsze skojarzenia. W produkcji większości "domowych" artykułów zastosowane są przetworzone surowce np. jajka w proszku, czy preparat aromatyczny. Producenci lubią także wabić nas np. etykietami z hasłem: "oryginalna szwajcarska receptura" mimo braku jakichkolwiek dokumentów potwierdzających taką deklarację.
Procederem jest również kuszenie klientów ekologiczną produkcją z certyfikatem, logiem, a nawet numerem jednostki certyfikującej choć producent takowego certyfikatu po prostu nie istnieje.
Podobne zabiegi kosztowały producentów tylko w ubiegłym roku 36,2 tys. zł kar. W 22 przypadkach inspekcja nałożyła zakaz wprowadzenia do obrotu artykułów, a w odniesieniu do 57 - poddanie ich zabiegom "naprawczym". Zdarzył się również przypadek nakazujący natychmiastowe zniszczenie danej partii.