Film nagrany w Chinach opublikował brytyjski "Daily Mail" na swojej stronie internetowej. To, co na nim widać, pokazuje jak funkcjonują opinie w internecie i "lajki" na Facebooku.
Autorem nagrania jest Rosjanin, który oszacował, że w pomieszczeniu znajdowało się około 10 tys. urządzeń, każde zalogowane na innym koncie w portalu społecznościowym. W biurze było też kilka osób, ale pracowały przy komputerach - nie zwracały uwagi na tysiące telefonów zamontowanych na specjalnych uchwytach.
Wszystkie miały jedno zadanie - wystawiać dobre opinie na temat aplikacji mobilnych tak, aby stały się one popularne dla pozostałych użytkowników smartfonów. Im więcej bowiem pozytywnych opinii, tym aplikacja bardziej wiarygodna.
To tzw. "farmy klików", "farmy klikaczy" czy "farmy lajków" - nazwy opisujące ten proceder są różne. Jest to popularny sposób działania przede wszystkim w Chinach i Rosji. Po co? Przede wszystkim po to, by rozpropagować posta, tweeta lub usługę wśród użytkowników mediów społecznościowych.
Dla przykładu - Twitter ma obecnie ok. 320 mln aktywnych użytkowników na całym świecie. Eksperci szacują, że nawet jedna szósta z nich może być fałszywa i wykorzystywana tylko do produkcji polubieni na tego typu farmach.
Zresztą firmy często płacą bardzo duże pieniądze, by ich konto na Facebooku miało możliwie wielu fanów, a profil na Twitterze jak najwięcej obserwujących.
Wojnę tego typu działaniom zapowiedział Facebook. Walka z procederem jest jednak o tyle trudna, że nie wchodzi tu w grę program komputerowy, ale rzeczywiste urządzenia. Algorytm Facebooka nie jest więc w stanie tak łatwo zweryfikować wszystkich fałszywych kont na portalach społecznościowych.