"Metafory dotyczące gazociągu Nord Stream przez Bałtyk są od dawna barometrem pogody panującej w relacjach polsko-niemieckich" - pisze w sobotę autor materiału, warszawski korespondent gazety Konrad Schuller.
Niemiecki dziennikarz przypomina, że w roku 2005, gdy "narodowi konserwatyści Jarosława Kaczyńskiego" rządzili w Polsce po raz pierwszy, "wskazówka (barometru) pokazywała burzę". W czasach, gdy planowana była pierwsza nitka magistrali, Warszawa obawiała się, że "Moskwa może zakręcić Polsce kurek z gazem tak jak Ukrainie, nie przerywając - dzięki rurze omijającej Polskę - tranzytu (gazu) na Zachód" - tłumaczy Schuller.
Ówczesny minister obrony Kaczyńskiego porównał wtedy "niemiecko-rosyjską politykę rurociągową" z Paktem Ribbentrop-Mołotow - pisze Schuller, wyjaśniając, że na podstawie zawartej przez nazistowskie Niemicy i Związek Radziecki umowy "obie dyktatury napadły w 1939 roku na Polskę".
Jak zaznacza niemiecki dziennikarz, obecnie sytuacja w Polsce jest "pod wieloma aspektami taka jak wtedy, jednak trochę inna".
"Nord Stream został zbudowany, a przedstawiciele rządu - szef MSZ Frank-Walter Steinmeier i minister gospodarki Sigmar Gabriel wspierają projekt Nord Stream II - drugą arterię kontrowersyjnej magistrali" - czytamy w "FAZ".
"W Polsce rozpoczął się tym samym nowy sezon na historyczne porównania" - zauważa komentator. I dodaje, że "początek należy do ministra gospodarki Mateusza Morawieckiego".
Podczas wizyty Gabriela w piątek w Warszawie "stanowiska w sprawie Nord Stream jak zawsze zderzyły się ze sobą". Schuller zwraca uwagę, że polski minister posłużył się inną metaforą. "Morawicki wyczarował dotychczas mało używaną figurę z historycznego gabinetu strachów - rosyjską carycę niemieckiego pochodzenia Katarzynę II, która w 1795 roku wraz z Prusami i Austrią wymazała na 123 lata Polskę z mapy" - czytamy w "FAZ".
Jak pisze Schuller, Morawiecki wskazał na fakt, iż jeden ze zbiorników gazu został nazwany imieniem "kobiety, która przyczyniła się do zaborów Polski".
"Nord Stream II, bo taki jest sens tego porównania, jest tym, czym zawsze było niemiecko-rosyjskie bratanie się - zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski" - tłumaczy Schuller polski sposób myślenia.
Schuller przyznaje, że jeden ze zbiorników na gaz rzeczywiście nazwany został imieniem Katarzyny. "Katarzyna nie jest jednak Hitlerem, a podział Polski w 1795 roku był spacerkiem w porównaniu z morderczą okupacją nazistów po 1939 roku" - ocenia komentator.
Jego zdaniem "nowa, nie odwołująca się do nazizmu metafora" Morawieckiego pozwala na wysnucie dwóch wniosków: "po pierwsze Nord Stream II jest zagrożeniem. Po drugie sytuacja nie jest taka zła jak przedtem".
Powodem złagodzenia stanowiska Polski może być zdaniem Schullera postawa Gabriela, który "wykorzystał cały swój urok, aby zapobiec zaostrzeniu sytuacji". Komentator pisze, że niemiecki minister "ograniczył do minimum krytykę pod adresem polskiego rządu w sprawie uchodźców" i "podkreślał historyczne niemieckie winy". Zapewnił też, że uwzględni polskie zastrzeżenia wobec gazociągu. Zastrzegł ponadto, że nowe połączenie zostanie zbudowane tylko wtedy, jeżeli "obecny tranzyt gazu przez Polskę i Ukrainę nie zostanie wstrzymany".
"Morawiecki nie dał poznać po sobie, czy go to (argumenty Gabriela) przekonało" - pisze Schuller. Jego zdaniem fakt, iż krytykę przeniósł "z poziomu Hitlera na poziom Katarzyny" może być spowodowany tym, że Polska jest obecnie mniej wystawiona na szantaż niż w 2005 roku. Europejski rynek gazu pozwala Polsce na zastąpienie gazu z Rosji, w przypadku wstrzymania dostaw, gazem z Europy Środkowej - zaznacza "FAZ".
"Wcześniejsze obawy stały się obecnie banalną konkurencją biznesową: gdy Nord Stream II zostanie zbudowany, Polska i Ukraina stracą wpływy z opłat tranzytowych. To za mało, nawet dla Warszawy, by sięgać po metafory odnoszące się do nazizmu" - konkluduje Schuller.