Według brytyjskiego dziennika "Financial Times" nasz kraj, podobnie jak w czasach II wojny światowej czy rozpadu bloku wschodniego, znów odgrywa "decydującą rolę" w historii Europy. Tym razem spór między Warszawą a Brukselą może rozstrzygnąć o istnieniu Unii Europejskiej.
Angielska gazeta przypomina o sporze, który toczy się między Komisją Europejską i polskim rządem. W jego wyniku po raz pierwszy w historii uruchomiono artykuł siódmy, który przewiduje sankcje za sprzeniewierzanie się unijnym wartościom, czyli "demokracji, równości, rządom prawa i przestrzeganiu praw człowieka".
Dziennik zwraca uwagę, że będzie to sprawdzian siły, jaką dysponują populiści nie tylko w Europie. Piórem Charlesa Kupchana, doradcy prezydenta Baracka Obamy do spraw Europejskich, przypomina, że w tej rozgrywce Europa jest osamotniona, a stawką jest los "Polski, Europy oraz Zachodu".
Zgniły kompromis?
Zdaje się jednak, że "FT" nie ma nadziei, że bitwa ta będzie całkowitym zwycięstwem nad coraz bardziej autorytarnym reżimem w Warszawie. Za bardziej prawdopodobny uznaje rozwiązanie kompromisowe. Dlaczego? Bo choć państwa UE, wobec tego, co się dzieje w Polsce, czuły, że muszą jakoś zareagować, to jednocześnie zdają sobie sprawę, że sytuacją z Polską może być dla niej sprawą "lose, lose" (sytuacja, w której każde rozwiązanie równa się przegranej). "Doprowadzi do tego mieszanka polityki z interesami strategicznymi" - przekonuje "FT".
Niezabranie głosu w sprawie działań PiS byłoby pożywką dla oskarżeń, że UE ignoruje zagrożenie dla demokracji. Uruchomienie procedury, przewidzianej w artykule siódmym traktatu, dostarcza z kolei argumentów populistom, że oto biurokraci z Brukseli mieszają się w wewnętrzne sprawy państw członkowskich - piszą Anglicy. A Polska może jeszcze dowodzić, że to nie fair, że tylko nasz rząd znalazł się pod pręgierzem, skoro Węgrzy pod wodza Viktora Orbana poszli jeszcze dalej. Tyle tylko, że partia Orbana, czyli Fidesz, jest członkiem jednej z dwóch głównych frakcji w Europarlamencie, czyli Europejskiej Partii Ludowej. "W rezultacie zyskał potężnych przyjaciół w Niemczech" - pisze dziennik.
W dodatku w tle jest jeszcze kryzys w Hiszpanii związany z referendum niepodległościowym w Katalonii. Milczenie w tej sprawie Brukseli może ułatwić PiS sprzedawanie narracji, że Unia stosuje podwójne standardy wobec swoich członków.
Ponadto dziennik zwraca uwagę na rolę Niemiec. Pojednanie z Polską postrzega się tam jako wielkie osiągnięcie i Berlin jest gotowy iść daleko, aby utrzymać dobre relacje z Warszawą.
Warszawa wyciąga dłoń
Również ostatnie ruchy w obozie władzy w Polsce nie umknęły uwadze komentatorowi gazety. Zwraca on uwagę, że rząd Mateusza Morawieckiego jest pozbawiony ministrów, których Bruksela postrzegała jako najbardziej "szalonych" w gabinecie Beaty Szydło. Autor tekstu zastanawia się, czy może jest to właśnie początek ustalania kompromisu. "Warszawa zastanawia się teraz nad kosmetycznymi ustępstwami, w nadziei, że to udobrucha KE" - piszą Brytyjczycy.
Kompromisu, który Unia, przygnieciona przez reformę strefy euro i Brexit, może być gotowa przyjąć z ulgą. Ale jeśli Bruksela pozwoli na to, co robią Polska i Węgry, czyli naruszanie podstaw unijnych wartości jak przestrzeganie prawa i demokracji, to problem i tak do niej wróci.