System finansowania partii politycznych wymaga zmiany, ale nie powinna ona polegać na likwidacji dotowania z budżetu państwa. To grozi korupcją i uzależnieniem polityków od korporacji, które ich będą finansować - ocenili eksperci. W ustawie budżetowej na partie polityczne zarezerwowano kwotę 54,6 mln złotych.
Prezydent Bronisław Komorowski zapowiedział w poniedziałek, że chce referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych, zmian systemu finansowania partii politycznych z budżetu państwa oraz zmian w systemie podatkowym.
Konstytucjonalista, profesor Uniwersytetu Gdańskiego Piotr Uziębło ocenił, że obowiązujący dziś w Polsce system finansowania partii politycznych sprzyja największym ugrupowaniom. Według niego potrzebna jest zmiana tego systemu, ale nie bezkrytyczne likwidowanie pieniędzy budżetowych. - Jeśli do tego doprowadzimy, to cofniemy się - podkreślił.
- Nie powinniśmy wylewać dziecka z kąpielą. Trzeba przygotować system finansowania budżetowego chociażby na wzór niemiecki, czyli dopuścić większą liczbę ugrupowań do finansowania budżetowego - zaznaczył profesor.
Jak zauważył, często podnoszony jest argument, że Polski nie stać na finansowanie partii politycznych z budżetu państwa. - Trzeba się tylko zastanowić, czy stać nas na to, by były one finansowane z zewnątrz, z niejasnych źródeł, które będą chciały potem zrealizować własne cele ekonomiczne czy społeczne - podkreślił ekspert.
Prof. Uziębło uważa, że budżetowe finansowanie partii to niewątpliwie ochrona przed działaniami o charakterze korupcyjnym. - Nie jest bowiem tajemnicą, co przyznają nawet sami Amerykanie i widać to doskonale po sprawozdaniach finansowych, że Partię Republikańską i Partię Demokratyczną finansują w dużej mierze te same podmioty gospodarcze, silne korporacje, które potem wymagają określonych zachowań od parlamentarzystów - zaznaczył konstytucjonalista.
Jego zdaniem, jeśli skażemy partie na pieniądze uzyskiwane z zewnątrz, to możemy domniemywać, że potem te grupy interesów, które będą finansować kandydata, będą oczekiwały rewanżu w postaci określonych rozstrzygnięć w parlamencie, radzie gminy, powiatu czy sejmiku województwa.
Również socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Jarosław Flis uważa, że likwidacja finansowania partii z budżetu państwa to nie jest coś, co by polską politykę uzdrowiło. W jego ocenie to jest hasło, które dobrze brzmi, ale może mieć zgubne konsekwencje dla polskiej polityki.
- Wiadomo, kto się ustawi pierwszy w kolejce do finansowania partii - nie obywatele, lecz ci, którzy robią interesy z władzą, ci, którzy walczą o przetargi, ci, którzy zawierają długoletnie umowy na działanie na rzecz władzy publicznej - podkreślił.
W ocenie Flisa takie rozwiązanie działa przede wszystkim na korzyść partii rządzącej, bo to do niej, a nie partii opozycyjnej, zgłaszają się ci, którym zależy na interesach z rządem. Dlatego nie jest prawdą, że na takim rozwiązaniu mogłyby skorzystać partie mniejsze.
Aby uzyskać wsparcie z budżetu, partia musi uzyskać w wyborach do Sejmu, tworząc samodzielnie komitet wyborczy, co najmniej 3 proc. ważnie oddanych głosów na jej okręgowe listy kandydatów w skali kraju bądź 6 proc. ważnie oddanych głosów w skali kraju, jeżeli kandyduje w koalicji. W ustawie budżetowej na finansowanie partii politycznych zarezerwowano kwotę 54,6 mln złotych.
Pozabudżetowym sposobem pomnażania kapitału partyjnego są dochody od osób fizycznych (obywateli polskich), w tym od samych członków partii. Zabronione jest natomiast pobieranie jakichkolwiek datków mających wartość pieniężną od osób prawnych.
Łączna suma wpłat od osoby fizycznej na rzecz partii politycznej, z wyłączeniem składek członkowskich w kwocie nieprzekraczającej w jednym roku minimalnego wynagrodzenia za pracę, ustalanego na podstawie odrębnych przepisów, obowiązującego w dniu poprzedzającym wpłatę, oraz wpłat na Fundusz Wyborczy partii politycznej, nie może przekraczać w jednym roku 15-krotności minimalnego wynagrodzenia za pracę.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Apel do kandydatów. "Ujawnijcie umowy!" Piotr "Vagla" Waglowski chce by kandydaci na prezydenta ujawnili wszystkie umowy, które podpisała Kancelaria Prezydenta oraz partie PiS i PO. | |
Za Dudą robotnicy, za Komorowskim przedsiębiorcy i urzędnicy Andrzej Duda zwyciężył w grupach rolników, robotników, emerytów i rencistów oraz bezrobotnych. Bronisław Komorowski wygrał wśród właścicieli firm, kierowników i pracowników administracji, a Paweł Kukiz w gronie uczniów i studentów - wynika z sondażu Ipsos dla TVN24, TVP i Polsat News. | |
Prezydent Polski zarabia ułamek tego, co najlepiej opłacane głowy państw Zobacz, na co mogą liczyć _ najbardziej doceniani _. |