Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Marcin Łukasik
Marcin Łukasik
|

Firma United Cyclists odwołała wyprawy, klienci czują się oszukani. "Oddaj nam pieniądze"

83
Podziel się:

Zagraniczne wyprawy rowerowe były znakiem rozpoznawczym krakowskiej firmy United Cyclists. Kilku klientów twierdzi, że choć wpłacili po kilka tysięcy złotych to wyjazdy nie doszły do skutku. Teraz walczą o pieniądze. Organizator odpiera oskarżenia. Według niego, klienci sami nie dopełnili warunków.

Organizator odpiera zarzuty klientów. "Obsługując setki klientów zawsze znajdzie się 10 proc. takich, których trudno zadowolić."
Organizator odpiera zarzuty klientów. "Obsługując setki klientów zawsze znajdzie się 10 proc. takich, których trudno zadowolić." (facebook.com/UnitedCyclistsCom)

Kilka dni temu w mediach społecznościowych pojawiła się informacja o kłopotach klientów firmy United Cyclists. Jeden z nich - Andrzej Piekarski – napisał że, zapłacił za wyjazd który nie doszedł do skutku i teraz nie może odzyskać pieniędzy. Wpis został udostępniony 1,7 tys. razy. Znalazło się pod nim ponad 300 komentarzy. Wśród nich były też odpowiedzi osób, które także czują się poszkodowane. W money.pl zebraliśmy historie tych osób.

Dobre złego początki

Andrzej Piekarski od lat obserwował poczynania Jacka Lisieckiego, uważanego za guru w środowisku cyklistów. Pan Andrzej zapragnął również wybrać się na własną wyprawę życia do Peru.

OGLĄDAJ: * *Solidny rower kosztuje 3 tys. złotych. Najdroższy - ponad 100 tys. zł

Mężczyzna skontaktował się z organizatorem wyjazdu. Okazało się, że były jeszcze wolne miejsca na wyprawę do Ameryki Południowej. Pan Andrzej zarezerwował miejsce i przelał 6 tys. zł. Było to w październiku 2017. Wyprawa miała się odbyć pod koniec maja.

Nasz rozmówca rozpoczął przygotowania. Kupił nowy rower i niezbędne akcesoria. Odliczał czas do wyjazdu. Jednak nagle zaczął się niepokoić.

- Zbliżał się koniec kwietnia. Zgodnie z umową miesiąc przed wyprawą Jacek miał stworzyć grupę na facebook'u dla osób, które będą brały udział w wyprawie, a następnie zorganizować spotkanie. Niestety, nic się w tej sprawie nie działo. Napisałem do Jacka. Odpowiedział, abym się niczym nie martwił. Tłumaczył, że wyjazd dojdzie do skutku. W tamtym momencie był na wyprawie na Evereście. Czas mijał. Dwa tygodnie do wyjazdu, a ja wciąż nic nie wiem. Nie ma grupy, nie wiem z kim jadę ani kiedy mam być na lotnisku. Jacek nie odbiera telefonów, nie oddzwania. Do wyjazdu półtora tygodnia i wtedy słyszę, że jest nadzwyczajna sytuacja – mówi Andrzej Piekarski.

Jacek Lisiecki miał tłumaczyć, że ma problemy w firmie. Dwoje współpracowników wyłączyło się z organizacji wyjazdu z powodu problemów osobistych. Ale wyjazd miał dojść do skutku. Kilka dni później zadzwonił telefon pana Andrzeja. Firma odwołała wyjazd do Peru.

Pan Andrzej poprosił o zwrot wpłaconych pieniędzy. Wtedy okazało się, że nie będzie to takie proste. Pracownica firmy powiedziała, że wypłata środków będzie możliwa tylko wtedy, gdy pan Andrzej podpiszę dokument o rozwiązaniu umowy za porozumieniem stron. Nasz rozmówca odmówił.

- Zadzwoniłem do rzecznika praw konsumenta. Wytłumaczył mi, że nie muszę podpisywać żadnej umowy, aby odzyskać pieniądze. Po co więc była ta umowa? Po to, abym później nie zgłaszał żadnych roszczeń i nie mówił nikomu o tym, co się wydarzyło. Porozmawiałem z kilkoma osobami, które podpisały te „lojalki” i mimo to nie dostały pieniędzy. I wtedy usłyszałem od pracownicy firmy, że jeśli mam czas i pieniądze, to mogę sobie biegać po urzędach. Byłem oburzony – tłumaczy pan Andrzej.

Wezwanie do zapłaty

Piekarski wynajął radcę prawnego. Do biura organizatora wysłano wyzwanie do zapłaty. W odpowiedzi pan Andrzej dowiedział się, że to firma... rozwiązuje umowę z nim. Powodem miało być niespełnienie warunków uczestnictwa: brak odpowiednich dokumentów, jak zaświadczenie lekarskie czy nieobecność podczas zebrań. Pan Andrzej twierdzi, że nie jest to prawdą.

Mężczyzna przez trzy miesiące walczył o zwrot pieniędzy. Nie wytrzymał i opisał całą historię w mediach społecznościowych. W końcu coś drgnęło. Pan Andrzej odzyskał pieniądze. Co z pozostałymi klientami firmy?

Entuzjasta, ekscentryk

Jacek Lisiecki pochodzi z Krakowa. Ma 40 lat. Jego firma – United Cyclists – działa od ok. siedmiu lat. Lisiecki chwali się swoimi licznymi rowerowymi wyprawami. Relacje z nich można obejrzeć na firmowym kanale na portalu You Tube. Krakowianin zabierał swoją świtę do Peru, Maroka, na Kubę czy w Himalaje. Filmy mają od kilku tysięcy do nawet stu tysięcy wyświetleń. Kanał subskrybuje 25 tys. osób. Lisiecki dzieli się też swoimi przemyśleniami na temat doboru siodełka, ubezpieczenia, a także wdaje się w dyskusje na tematy niezwiązane z kolarstwem. Ponadto, chwali się znajomościami z artystami np. z Kayah.

Co o Lisieckim mówią osoby, które z nim wyjeżdżały? Zdania są bardzo podzielone. Dla jednych ekscentryk, dla innych człowiek z pasją. Przyjrzeliśmy się opiniom na platformie, na której użytkownicy mogą wystawiać oceny firmom i przełożonym.

„A ja dziękuję Jacek za najlepszą wyprawę w życiu! Niesamowita przygoda i mam nadzieję, że będę miał jeszcze przyjemność, gdzieś razem z UC pojechać. Pozdrawiam!” – napisał mu pan Rafał. A wtórowała mu pani Marzena.

„Dzięki wyprawom z UC poznałam bardzo pozytywnych ludzi zakręconych rowerowo? Przeżyłam niezapomniane chwile na Kubie, w Peru i na Saharze a nawet pierwszy raz wsiadłam na szosę Asi z UC i wjechałam na Passo dela Stelvi. I nawet zdobyłam Mogielicę na fatach. Za tydzień jadę z Jackiem i ekipą na kolejną wyprawę Nepal-Annapurna. Były małe zgrzyty, ale czyż to jest nie naturalne w relacjach między ludzkich.”

Nie brakuje jednak cierpkich słów. Cześć osób narzeka na organizację wypraw, część na kontakt z organizatorami.

„Chaos, chaos, chaos - te trzy słowa najlepiej charakteryzują Jacka i jego firmę. Człowiek powinien sam jeździć na wyprawy, ale z pewnością nie nadaje się do tego, żeby organizować. Jeżeli nie chcesz mieć problemów - unikaj” – opisywała użytkowniczka Anna.

„Nie polecam tej pseudo firmy. Jacek to porażka, zero profesjonalizmu zadufany egoizm.” – napisał gość o pseudonimie „Rowerzysta”

„Droga ekipo UC, od jakiegoś czasu obserwuje sobie na portalu opinie o państwa firmie. Dużo negatywnych informacji zostało usuniętych i na ich miejsce pojawiły się pozytywne opinie dodawane z przez państwa. Dlaczego firma nie zwraca pieniędzy klientom za niewykonaną usługę?” – pytał się kolejny użytkownik platformy.

Garstka, którą trudno zadowolić

Poprosiliśmy o komentarz przedstawicieli firmy. Skontaktowaliśmy z panią Małgorzatą, która – jak twierdzi – nie pracuje oficjalnie w firmie, ale pomaga panu Jackowi „naprostować sytuację”.

- Jesteśmy w kontakcie z każdym klientem, który miał bardziej lub mniej uzasadnione roszczenia. Sytuacja wywołana przez jednego z użytkowników wywołała falę negatywnych opinii. Obsługując setki klientów zawsze znajdzie się 10 proc. takich, których trudno zadowolić. Osoby, które nas atakują jeszcze niedawno chwaliły naszą firmę. Żaden klient nie powie, ile warunków umowy nie spełnił, a chętnie wytknie to drugiej stronie. Dodatkowo internet daje nieograniczone możliwości anonimowym użytkownikom, którzy na prośby niezadowolonych klientów produkują czarny PR – powiedziała nasza rozmówczyni.

Udało nam się porozmawiać także z Jackiem Lisieckim.

- Nie jesteśmy biurem turystycznym. Wszystkie wyprawy adresujemy do bardzo wąskiego grona uczestników. Problem dotyczy tylko dwóch klientów. Poinformowałem ich, że wyjazdy nie dojdą do skutku. Nie mieliśmy wpływu na przyczyny odwołania. Zaproponowałem zwrot pieniędzy. Panowie nie chcieli podpisać ugody. Co więcej, jeden z klientów szantażował mnie pozwem o zwrot kosztów, jakie poniósł np. zakupu roweru – powiedział nam Jacek Lisiecki.

O problemach z płatnościami pisali do money.pl także inni klienci firmy United Cyclists. Pan Łukasz opisał zdarzenie sprzed pięciu lat.

- Znajomy polecił mi fanpage Jacka. Poczytałem i stwierdziłem, że tego mi potrzeba. Wysłałem maila ze zgłoszeniem na wyjazd dookoła Annapurny. Potem zadzwonił Jacek i przekonał mnie, że to będzie przygoda mojego życia. Przelałem jakieś 4 tys. zł – tłumaczył pan Łukasz.

Jak dodaje, kolejnym etapem był wyjazd testowy wokół Tatr. Zasada była taka, że ten kto nie poradzi sobie z trasą, nie jedzie w Himalaje i traci pieniądze.

- Umowa była napisana tak, że przy najmniejszym odstępstwie uczestnik nie mógł odzyskać pieniędzy. W międzyczasie zacząłem kompletować sprzęt i przygotowywać się do wyprawy. Konsultując się z różnymi osobami ze środowiska rowerowego dowiedziałem się o nierzetelności Jacka oraz o historiach kilku wyjazdów, które były totalną klapą. Zdecydowałem, że najlepiej będzie jak najszybciej się wycofać.

Według naszego rozmówcy, Lisiecki miał rzekomo odpowiedzieć, że pieniędzy nie odda. Wtedy pan Łukasz wysłał pismo z żądaniem zwrotu pieniędzy.

- Jacek stwierdził, że jeśli rezygnuję, to on nie jest zobligowany ani umową, ani prawem turystycznym do zwrócenia mi pieniędzy. To tylko dowodzi, jak nikłe pojęcie jako przedsiębiorca i organizator wyjazdów ma na temat prawa w branży turystycznej, ale także jakiejkolwiek etyki biznesowej. Zacząłem dostawać od niego wiadomości z groźbami i wulgaryzmami. Po dwóch tygodniach Jacek złagodniał i zwrócił pieniądze. A ja przestałem myśleć o podróżach rowerem dalej niż poza miasto.

Podobne przejścia miał klient, który ostatecznie poprosił o zachowanie anonimowości. Jemu również nie udało się w tym roku pojechać do Peru.

- Chciano ze mną rozwiązać umowę za porozumieniem stron. Następnie, gdy się nie zgodziłem przysłano mi wypowiedzenie umowy z mojej winy. Wysłałem im wezwanie do zapłaty. Cisza. Potem mój prawnik wysłał wezwanie. Też cisza. Trzy tygodnie temu skierowałem sprawę na drogę sądową. Ja nie chcę zadośćuczynienia. Jedynie swoje wpłacone 6 tys. 800 zł.

O swoich przejściach z firmą napisał nam też pan Przemek. Planował wyjechać na wyprawę rowerową do Nepalu w październiku tego roku.

- Współpracę z firmą opisałbym jako chaos. Dopytywałem o jedną rzecz w mailu, a otrzymywałem co innego. Zapłaciłem za wyjazd w trzech transzach i nie mogłem się doprosić potwierdzenia. Tak samo skanów rezerwacji lotu czy miejsc w hostelu. Jednocześnie cały czas było straszenie, że jak ktoś czegoś nie zrobi lub nie dośle, to zostanie wyrzucony z grupy na wyjazd. Zdarzało się, że jak ktoś skrytykował firmę w internecie, to był wyzywany od meneli. Ostatecznie zrezygnowałem z wyprawy. Pieniędzy nie dostałem – opowiedział money.pl pan Przemysław.

Tymczasem firma United Cyclists deklaruje, że stara się naprawiać szkody i wydała oświadczenie.

- Jestem w kontakcie z czterema osoba, które wciąż czekają na pieniądze. Pewnie to dziwnie zabrzmi, ale szczerze życzę firmie i Jackowi powodzenia, załatwienia wszystkich niejasności i dalszego prowadzenia interesu w sposób, który nie będzie wzbudzał złych emocji – dodał pan Andrzej.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(83)
WYRÓŻNIONE
Nina
6 lat temu
Firma, która nie zgadza się na płatności kartą kredytową za organizację wyjazdów kosztujących grube tysiące zl, dla mnie nie istnieje. Gdyby przedsiębiorca udostępnił płatności kartą, każdy oszukany mógłby odzyskać pieniądze w procedurze charge back, ale wtedy "przedsiębiorca" nie pozbierałby się z kosztami dodatkowymi i szybko by go to naprostowało. W tą albo w tamtą
awea
6 lat temu
polecam wystawić odpowiednią ocenę na google aby ludzi przestrzec
qqq
6 lat temu
Moje wnioski są takie, że Pan Jacek potrzebuje tej firmy i wpłat od klientów, żeby realizować SWOJĄ pasję, resztę traktując jak 5 koło u wozu. Ale to takie przemyślenia na szybko.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (83)
Kamil
11 miesięcy temu
Jacek Lisiecki powrócił z nowym "podobnym interesem" tym razem pobiera zaliczki na budowy/remonty w domach jednorodzinnych i znika. Zgłasza się coraz więcej poszkodowanych na coraz większe kwoty. Podobno jest już pierwszy pozew.
Mara
5 lata temu
Miałem identyczna sytuację z odwołana wycieczka na Kubę. I też dowiedziałem się że kasy nie dostanę za szybko bo to z mojej winy wyprawa nie doszła do skutku ... Po ponad miesiącu proszenia się pieniądze dostałem spowrotem. Niesmak pozostał. Nie chcę mieć z nim już więcej nic wspólnego .
anty_oszust
6 lat temu
to jest oszust mieszkalem z nim na jednej chacie w londynie, mnipulant klamca uwielbiajcy szekle
ech
6 lat temu
No jak dzieci we mgle, przelewają hochsztaplerowi pieniądze za zręczny pijar a potem się dziwią, że kasa przepadła. Ludzie !! dlaczego jesteście tak naiwni, łatwowierni, nie przeprowadzacie elementarnej kontroli podmiotu któremu dajecie WŁASNE pieniądze? Co za problem w dobie internetu kliknąć w kilka adresów i dowiedzieć się z kim macie do czynienia. A potem pączkują takie Ambergoldy czy inne Getiny ..... Co się z ludźmi dzieje, że pakują pieniądze w szemrane przedsięwzięcia które dla laika z daleka cuchną oszustwem? Jak można było przelać 6 tysięcy PLN tylko dlatego, że obcy facet coś obiecywał ??!!
trudno
6 lat temu
Niech wpłaca na schroniska jak ma kasę ,zamiast na swoje pierdoły.
...
Następna strona