Szokujące zdjęcia martwych fok, celowo zabitych przez ludzi, nie znikały z czołówek polskich mediów przez niemal cały długi weekend. Wiadomo o przynajmniej czterech takich przypadkach – dwie foki miały przywiązane do szyi cegły, jednej zmiażdżono głowę, ostatnią znaleziono z rozciętym brzuchem. Cień podejrzenia natychmiast padł na rybaków, którzy od kilku lat narzekają na rosnącą populację tych zwierząt i szkody, które powodują. W rozmowie z Wirtualną Polską przedstawiciele branży nie ukrywali, że popierają tępienie wracających do południowego Bałtyku ssaków.
Żadnego wniosku przez 2,5 roku
Obwinianie zwierząt o trudną sytuację ekonomiczną rybaków ma solidne podstawy naukowe - foki jedzą więcej ryb niż potrzebują, ale dane Ministerstwa Gospodarki Morskiej stawiają tutaj poważny znak zapytania. Resort od 2014 r. dysponuje niemałą kwotą 4 mln euro, którą może przeznaczać na odszkodowania dla rybaków przybrzeżnych za straty spowodowane przez foki. Problem w tym, że od stycznia 2016 r. do maja 2018 r. nie wpłynął żaden wniosek o rekompensatę. Tym samym nie wypłacono ani złotówki z około 16 mln zł zarezerwowanych na ten cel (kwota jest uzależniona od kursu euro – red.).
Ministerstwo mówi, że "innymi środkami nie dysponuje", ale przecież, o ironio, problem nie leży w braku pieniędzy, lecz w tym, że nikt nie chce brać tych dostępnych. Problem tym większy, że jeśli nie zostaną wypłacone do końca 2020 r., przepadną. By uniknąć takiego scenariusza, resort gospodarki morskiej wspólnie z Ministerstwem Środowiska "pracuje nad powołaniem wspólnego zespołu eksperckiego, którego zadaniem będzie wypracowanie systemowych rozwiązań dotyczących szkód powodowanych w połowach".
Straty rosną z każdym rokiem
To, że rybacy nie starają się o odszkodowania, jest tym bardziej szokujące, że z roku na rok liczba dobrowolnych zgłoszeń o stratach rośnie. W 2014 r. było to 149 zgłoszeń dotyczących 716 ryb łososiowatych. Pierwszych pięć miesięcy kolejnego roku przyniosło wzrost liczby zgłoszeń i straconych ryb - odpowiednio do 207 i niemal 400 sztuk ryb.
Od stycznia do października 2016 r. foki zniszczyły niemal 400 ryb łososiowatych oraz 1110 dorszy. Wszystkie ryby były już w sieciach lub na hakach. Każde ze zgłoszeń pochodziło z rejony Zatoki Gdańskiej, którą foki wyjątkowo sobie upodobały – są obserwowane od Helu, przez Mierzeją Mewią aż po łachy piasku przy ujściu Wisły. To miejsce ich najczęstszej obserwacji.
Prawdziwy wysyp zgłoszeń to już okres listopad 2016 - październik 2017. Foki zniszczyły wtedy 1482 ryby łososiowate. By zobrazować skalę problemu trzeba wskazać, że polscy rybacy mogli w całym 2017 r. złowić maksymalnie 6030 łososi.
Foki jedzą więcej niż potrzebują
Oficjalne dane mówią o rybach "zniszczonych", nie zjedzonych przez foki.To istotna różnica, którą doprowadza rybaków do białej gorączki.
Opowiada nam o niej rybak z Ustki. - Jeśli foka zje mi rybę z sieci, to pół biedy. Gorzej, że one są "smakoszami". Bardzo często wyciągam ryby poogryzane. Najczęściej w okolicy brzucha - wyjątkowym przysmakiem okazują się wątroby i co bardziej tłuste fragmenty ryb - narzeka i dodaje, że takiej ryby nie sprzeda nawet, gdyby później miała trafić do sklepów już w kawałkach. Foki są bowiem nosicielami niebezpiecznych dla ludzi nicieni.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl