Listy "100 najbogatszych Polaków" według "Forbesa” i "Wprost” co roku rozgrzewają do czerwoności widokiem sum, które zgromadzili miliarderzy. Obie nie uwzględniają finansowych rekinów, którzy skrywają majątki warte niejednokrotnie więcej niż czołowe nazwiska polskiego biznesu.
Piechocki, Lubianiec, Niemczycki czy Łukasik - między innymi tych milionerów, a nawet miliarderów zabrakło na liście najbogatszych opublikowanej w czwartek przez "Forbes". Dwaj pierwsi to współwłaściciele giełdowej spółki LPP, a majątek każdego z nich to ok. 1,5 mld zł. Zbigniew Niemczycki ma jeszcze więcej, bo nawet ok. 1,8 mld zł. Jest właścicielem Curtis Group i działa w branży lotniczej (należy do niego General Aviation Services), przetwórstwie tworzyw sztucznych czy budownictwie.
O "półkowniku" Łukasiku, którego Modern-Expo jest jedną z największych w Europie firm produkujących wyposażenie sklepów, pisaliśmyniedawno w money.pl. On sam przyznał, że dostał kiedyś propozycję wejścia do grona 100 najbogatszych Polaków, ale... jej nie przyjął.
- Ściganie się w takich kategoriach mnie nie kręci - mówił money.pl Łukasik.
Czy gdzieś w Polsce jest jeszcze ktoś, kto ma pół miliarda złotych i nie znalazł się na liście najbogatszych? Brak zainteresowania mediów wcale nie świadczy o tym, że w kraju nie mieszka rekin biznesu, który w domowym zaciszu spokojnie dogląda swoich interesów, regularnie powiększając swój majątek.
Na listy "Forbesa" oraz "Wprost" trafiają zwykle te same nazwiska. Kulczykowie (wcześniej Jan Kulczyk), Michał Sołowow czy Zygmunt Solorz to "starzy wyjadacze". Co roku pojawiają się także nowe twarze, w tym roku to aż 19 debiutantów.
Niewątpliwym zaskoczeniem tegorocznej edycji jest Tomasz Biernacki, założyciel Dino Polska, którego majątek szacuje się na 4,175 mld zł. Tym samym znalazł się on również wśród elitarnego grona 2 tys. najbogatszych ludzi na świecie. Nieoficjalnie mówi się o tym, że na korzyść Dino działają same media. Spekulacje czy wypowiedzi ekspertów, które pojawiają się w prasie i internecie, wskazują na to, że spółka "skazana jest na dalszy wzrost". To sprawia, że najwięcej korzysta na tym tajemniczy założyciel, którego akcje na giełdzie od marca sukcesywnie rosną.
Ranking rankingowi nierówny
Metodologia rankingów jest jednak różna, a pod uwagę brany jest tylko majątek biznesowy: wartość udziałów w firmach, wycena posiadanych nieruchomości, gotówki uzyskanej z publicznie znanych transakcji czy dywidend. Pod uwagę nie jest brany natomiast majątek prywatny - przykładowo dzieła sztuki.
Nie wszystkim milionerom zależy także, aby się ujawniać - są tacy, którzy proszą o niewpisywanie na listę lub usunięcie swojego nazwiska, woląc pozostać anonimowi. To sprawia, że w obu zestawieniach albo nie znajdziemy w ogóle niektórych rekinów biznesu, albo znajdziemy na nich inne nazwiska.
Zobacz: * *Polska będzie miała swojego jednorożca? Krzysztof Domarecki wyjaśnia
W ubiegłym roku serwis przeswietl.pl na podstawie danych z bazy informacji gospodarczej ujawnił, że na liście "Forbesa" zabrakło aż dziesięciu nazwisk. Wśród nich nie było przykładowo Zbigniewa Wantusiaka - byłego trenera piłkarskiego CWKS Resovia Rzeszów, współzałożyciela Van Pur, firmy znanej m.in. jako Browary Regionalne Łomża, który posiada również udziały w kilku spółkach.
To jednak nie koniec: w rankingu nie uwzględniono także Krystiana Miklisa, działającego w branży nieruchomości, Sylwestra Gardockiego - prawnika i przedsiębiorcy, który posiada udziały w kilku firmach; Przemysława Gacka - założyciela największego w Polsce portalu pośrednictwa pracy Pracuj.pl (w tym roku trafił na listę, zajmuje 67. lokatę).
Różnice na listach
Przedsiębiorcą, który znajduje się na liście "Wprost", ale w rankingu "Forbesa" go nie znajdziemy, jest już wspomniany Zbigniew Niemczycki. Dlaczego jedna redakcja go zauważa, a druga udaje że go nie ma? Można tylko podejrzewać, że chodzi o konflikty personalne na linii wydawca danego magazynu - milioner?
Brak Niemczyckiego na liście można jakoś obronić, bo w końcu jego spółki nie są nigdzie oficjalnie wycenione, tak brak Piechockiego i Lubiańca może wywoływać tylko uśmiech. Ich LPP jest notowane na giełdzie w Warszawie i to w indeksie WIG20, czyli największych spółek. Panowie są też wyszczególnieni w akcjonariacie.
)”"# #attachment_title=# #attachment_link=# #attachment_domain=# #content_type=article# #url=# #size=# #contentphotourl=# #contentphotosize=# ))
Mało który Polak kojarzy Alexandra Jahra, który w latach 90. po osiedleniu się w Polsce zaczął skupywać ziemię wokół Połczyna-Zdroju. Z pochodzenia Niemiec, założył gospodarstwo rolne Agro-Brusno. Zatrudniał nawet kilkuset pracowników, uprawiając - na ponad 3,5 tys. ha - owoce, warzywa oraz prowadząc hodowlę danieli, jeleni i dzików.
W spadku otrzymał wydawnictwo Gruner+Jahr , sam założył wydawnictwo Jahr Top Special Verlag. Szacowano, że na swoim koncie ma ponad 2,5 mld euro. Mimo zgromadzonego majątku, w chwili śmieci w 2006 roku nie znalazł się ani na liście najbogatszych "Wprost", ani "Forbesa". Mówi się, o tym, że był wtedy najbogatszym Polakiem, bogatszym nawet od Jana Kulczyka, którego dzieci dziś brylują na obu listach.
Milionerzy, o których nikt nie wie
Rosnąca popularność bitcoina i innych kryptowalut oraz brak regulacji rynku sprawia, że bitcoinowi milionerzy nie są znani opinii publicznej. Giełdy kryptowalut są ostatnio obiektem zainteresowania Komisji Nadzoru Finansowego. Na liście ostrzeżeń urzędu znalazła się m.in. giełda BitBay, co sprawia, że ci, którzy "kopią" wirtualne pieniądze lub nimi obracają, wolą pozostać w cieniu.
Jednym z przykładów znanych, którzy chwalili się swoim portfelem kryptowalut, może być Rafał Zaorski, twórca społeczności inwestorów Trading Jam Session, który w zeszłym roku ujawnił, że jako inwestor-spekulant zgromadził 13 mln zł. Na świecie jest więcej takich przypadków. To m.in. 18-latek Erik Finman, który pierwsze bitcoiny kupił w wieku 12 lat i szybko dorobił się fortuny czy Charlie Shrem, którego majątek szacuje się obecnie 45 milionów dolarów.