Donald Trump - niczym Andrzej Duda - obiecał reindustrializację kraju i walkę z zakładami wyprowadzającymi się z USA. Narzędziem walki stał się między innymi Twitter. I przynosi to efekty. Do tej pory żaden prezydent tak mocno nie korzystał z mediów społecznościowych do publicznych połajanek.
"General Motors wysyła wyprodukowane w Meksyku Chevrolety Cruze do amerykańskich salonów i nie płaci za to podatku. Produkujcie auta w Stanach albo płaćcie podatek!" - oburza się we wtorkowym tweecie Donald Trump.
Nie pierwszy to raz. Wcześniej dostało się już Boeingowi, firmom Lockheed Martin i Carrier. Trump zalewał też Twittera wpisami o superpodatku mającym obowiązywać koncerny, które przeniosą produkcję poza USA.
Trump krytykował też Forda, który za 1,6 mld dolarów chciał zbudować fabrykę w Meksyku. I dopiął swego. We wtorek amerykański gigant ogłosił, że rezygnuje z inwestycji. Zamiast tego wpompuje 700 mln dolarów w zakłady we Flat Rock w stanie Michigan.
Jaki będzie wynik batalii z General Motors? Na razie GM odpowiada na zarzuty prezydenta-elekta krótko - że owszem, do amerykańskich dilerów trafiło trochę Chevroletów Cruze z Meksyku, ale to zaledwie 2,4 proc. całej sprzedaży w USA.
W przeważającej większości w Stanach sprzedawana jest zaś wersja sedan, którą produkuje fabryka GM w Lordstown w Ohio. A te 2,4 proc. to wersja hatchback, której w USA nie montują, a która za to dobrze sprzedaje się w Meksyku.
Co ciekawe, choć Trump ostro krytykuje amerykańską branżę motoryzacyjną, to zarazem trzyma się blisko jej szefostwa. Mary Barra, która pełni funkcję prezesa General Motors, została jednym z doradców prezydenta-elekta.