Organizacja zrzeszająca 13 tys. inwestorów prosi ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę o pilną interwencję. Boi się, że jego prokuratorzy nie dadzą rady wyjaśnić jednej z większych afer finansowych ostatnich lat. To pokłosie materiałów money.pl o śledztwie dotyczącym firmy Alpha Finex.
Jej klienci twierdzą, że stracili kilkadziesiąt milionów złotych przez podejrzane praktyki spółki. Od ponad roku prokuratura niewiele ustaliła. Sprawę prowadzą dwie osoby. Śledczy nie zbadali kilku wątków, nie przesłuchali kluczowych świadków. Zarzuty usłyszała tylko jedna osoba.
Fundacja Trading Jam, która zrzesza inwestorów indywidualnych, liczy, że zainteresowanie Zbigniewa Ziobry tą sprawą może jeszcze uratować pieniądze setek osób. I doprowadzić organizatorów pseudobiznesu przed sąd.
Dlatego prosi o "pilną interwencję skutkującą poważnym, a nie pozornym zaangażowaniem w sprawę Prokuratury oraz innych organów ścigania", sugerując, że tylko jego osobiste zaangażowanie może pomóc sprawie. To ogromne wsparcie dla poszkodowanych, który Zbigniewa Ziobrę o pomoc proszą już od kilkunastu miesięcy. Już pierwsze doniesienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa były kierowane do prokuratora generalnego. Procedura jest jednak taka, że trafiają do jego prokurator. On ze sprawą nie miał szans się osobiście zapoznać. Trading Jam liczy, że tak się teraz stanie.
"Jesteśmy pełni wiary, że Pańska interwencja doprowadzi do ukrócenia tego typu procederu, rychłego postawienia sprawców przed obliczem wymiaru sprawiedliwości oraz zwrotu przywłaszczonego mienia osobom poszkodowanym" - piszą przedstawiciele zarządu w liście otwartym do ministra sprawiedliwości.
O co chodzi? To reakcja na publikację money.pl pt. "Warszawskie kotłownie". Opisaliśmy w nim, jak ogromne problemy ma warszawska prokuratura ze złapaniem klasycznych naciągaczy. Chodzi o firmę Alpha Finex, brokera z egzotycznej Dominiki (pomiędzy Martyniką a Gwadelupą, nie ma nic wspólnego z Dominikaną), który przez pewien czas działał w Polsce. Już rok temu pisaliśmy, jak klienci tej firmy stracili pieniądze.
Poszkodowani twierdzą, że firma przywłaszczyła sobie kilkadziesiąt milionów złotych. W jaki sposób? Przez informacje od doradców i opiekunów klienta. Mieli oni kierować inwestorami tak, by szybko tracili pieniądze. I ci w rzeczywistości tracili je błyskawicznie. Doradcy mieli podpowiadać błędne pomysły na inwestycje. A po stratach prosili o dopłaty.
"Pokrzywdzona została zapewniona, iż inwestycje na platformie Alpha Finex nie mogą doprowadzić do strat. Pokrzywdzona została poinformowana, że nie musi posiadać wiedzy ani doświadczenia z zakresu inwestycji, gdyż będzie prowadzona przez doradców wydających jej polecenia i rekomendacje odnośnie zawierania wskazanych transakcji" - czytamy w zawiadomieniu o popełnieniu przestępstwa.
Efekt porad i prowadzenia za rączkę? 15 tys. zł straty. Wystarczył jeden dzień. "Pokrzywdzona" miała zarabiać kokosy na inwestycji w debiut spółki walczącej z rakiem. Telefoniczna naciągaczka przedstawiała się jako Anna G. Nazwisko pożyczyła od znanej polskiej piosenkarki.
Inna historia? "Pokrzywdzona została fałszywie zapewniona, że Alpha Finex działa w Polsce legalnie i jest domem maklerskim nadzorowanym przez Komisję Nadzoru Finansowego". Dalej sprawę przejął inny doradca - Konrad N. "Polecał otwieranie i zamykanie konkretnych pozycji, które początkowo przynosiły niewielkie zyski. W pewnym momencie otwarte pozycje zaczęły gwałtownie tracić. Kontakt z Konradem N. stał się wówczas utrudniony". Ale na tym historia tej pokrzywdzonej się nie kończy. Konrad N. namówił ją do kolejnych wpłat i odrabiania strat. Efekt? 240 tys. zł mniej.
Jak ujawniliśmy w money.pl, pracownicy kilku firm działających dla Alpha Finex mieli ubaw z tracących majątki. Tworzyli na ich temat memy. Mogłoby się wydawać, że taka sprawa zostanie potraktowana przez prokuraturę w sposób priorytetowy. Można odnieść wrażenie, że jest zupełnie inaczej.
W money.pl ujawniliśmy, że poszkodowanych było zdecydowanie więcej niż znalazła prokuratura. I nie powinno to dziwić. Ogromną sprawą zajmują się tylko dwie osoby. Choć sprawa ma charakter międzynarodowy, to nie ma żadnego zespołu śledczych.
Fundacja Trading Jam zrzesza ponad 13 tys. polskich inwestorów. Właśnie poprosiła Zbigniewa Ziobrę, prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości o pilną interwencję w tej sprawie. Fundacja prosi Prokuratora Generalnego o odpowiedz na kilka pytań.
Przede wszystkim, jak to możliwe, że już organy ścigania nie zrobiły nic, by zabezpieczyć majątek klientów. Już w money.pl opisywaliśmy, że jednego dnia z kont klientów zniknęły pieniądze. O 3:21 w systemach pojawiło się zerowe saldo. Zniknęła też historia transakcji.
W środku nocy dostęp do konta został zablokowany, historia transakcji wykasowana, a środki rozpłynęły się w powietrzu - opowiadają poszkodowani. Egzotyczni pseudo brokerzy wyczuli zamieszanie i zawinęli biznes. Ludzie zostali z niczym. A to wszystko podczas trwania prokuratorskiego śledztwa. Doradcy do końca przekonywali, że to awaria klimatyzacji w serwerowni firmy. O wszystkim pisaliśmy w money.pl.
Trading Jam chce również wiedzieć, dlaczego orany ścigania (mając pełną listę osób zaangażowanych w działalność Alpha Finex w Polsce) nie uniemożliwiły wyjazdu z Polski istotnym osobom ze spółki.
To pytanie to również pokłosie informacji zebranych przez money.pl. Jak już pisaliśmy, w sprawie wciąż nie zostało przesłuchanych wielu świadków. Niektórzy z nich podobną działalność prowadzą za granicą. Jeden z byłych kluczowych pracowników Alpha Finex ma być właśnie w Bukareszcie. Tam rozkręca podobny biznes.
Trading Jam prosi również o wyjaśnienia, dlaczego do sprawy nie zostało skierowanych więcej funkcjonariuszy. Przypomnijmy, według informacji money.pl potwierdzonych przez prokuraturę okręgową w Warszawie, sprawą zajmuje się jedna prokurator i jedna policjantka. Co więcej, prokurator prowadząca sprawę ma na głowie również inne śledztwa.