Samorządowcy przeprowadzili efektowny kontratak i uzyskali wsparcie senackiej komisji, która zaproponuje senatorom poprawkę niweczącą ponadpartyjne porozumienie w sprawie odebrania strażom gminnym i miejskim kontrolowania kierowców fotoradarami. To dziwi, tym bardziej że wcześniej posłowie miażdżącą większością 404 głosów za, 18 przeciw i jednym wstrzymującym się przegłosowali zmianę, która zakończyłaby patologię zasilania gminnych kas wpływami z mandatów.
Projekt noweli dotyczący kilku ustaw: o straży gminnej, prawie o ruchu drogowym, ustawy kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia został przygotowany przez posłów SLD i zakładał całkowite pozbawienie straży możliwości przeprowadzania kontroli fotoradarowej. Politycy odrzucili drugi z projektów autorstwa PO, który oprócz tej zmiany zakładał jeszcze drastyczne zaostrzenie kar za przekraczanie dozwolonej prędkości.
Ostatecznie więc zmiany w prawie dotyczyłyby tylko ograniczenia uprawnień strażników miejskich i gminnych w zakresie takiej kontroli zmotoryzowanych. Tyle że naciski samorządów i przedstawicieli strażników miejskich przyniosły skutek. - Bardzo mnie dziwi to, co wydarzyło się w Senacie. Brałem udział w tej dyskusji. W Sejmie wszystkie kluby poparły ustawę, na komisji nie było żadnego sprzeciwu, rząd ją zaakceptował. Poprawka w komisji senackiej przechodzi jednym głosem i pojawia się niebezpieczeństwo powrotu do patologii traktowania radarów jako skarbonek - mówi autor noweli, poseł Maciej Banaszak z SLD. Wspomniana poprawka pozostawiłaby w gestii straży urządzenia stacjonarne, a odebrałaby tylko te przenośne.
Według szacunków polityka, w całym kraju nierzadkie są przypadki, kiedy kilkadziesiąt procent przychodów gmin pochodzi z mandatów. - To sytuacja nie do przyjęcia. Nikt nie jest w stanie oszacować, jakie to są pieniądze w skali całego kraju, ale kwoty są ogromne. Te urządzenia przynoszą miliony, a nie tysiące złotych - dodaje jednocześnie, że nie ma to nic wspólnego z poprawą bezpieczeństwa, o czym jasno mówił specjalny raport NIK w tej sprawie opublikowany pod koniec zeszłego roku.
Izba w konkluzji dokumentu również postulowała odebranie strażom miejskim i gminnym uprawnień do używania fotoradarów. Kontrolerzy wykazali, że nie ma dowodów, że fotoradary używane przez straże zwiększają bezpieczeństwo, a w wielu przypadkach służą do zwiększenia dochodów gmin i odrywają funkcjonariuszy od patrolowania osiedli, okolic szkół, reagowania na zakłócenia porządku.
Co więcej, z przedstawionych tam statystyk wynika, że aż o 400 procent wzrosła aktywność straży miejskich i gminnych w prewencji wobec kierowców, a jedynie o kilka procent jeśli chodzi o to, do czego zostały powołane.
Co będzie dalej z ustawą? We wtorek i środę senatorowie będą debatować w sprawie poprawki zasugerowanej przez komisję. Jeżeli większością głosów zdecydują, że strażom miejskim i gminnym należy pozostawić stacjonarne fotoradary, to ustawa ponownie wróci do Sejmu i trzeba będzie 2/3 głosów, by odrzucić poprawkę senatorów.
- W senackich kuluarach słyszałem o koncepcji ostatecznego sprawdzenia, czy rzeczywiście samorządowcom chodzi o bezpieczeństwo, o którym ciągle mówią. Jeżeli tak walczą o te stacjonarne urządzenia, to może im je zostawimy, ale zapiszemy w ustawie, że pieniądze z mandatów nie trafią do gminnej kasy, ale będą zasilały - jak w przypadku radarów policji i Inspekcji Transportu Drogowego - Krajowy Fundusz Drogowy - mówi poseł Banaszak.
W całej Polsce straże posiadają ponad 100 stacjonarnych radarów, ale to jeszcze nie wszystko. Poprawka dotyczyłaby też tych zainstalowanych przy sygnalizacji świetlnej. W ocenie posła SLD, brak jednoznacznych przepisów opisujących, jak one powinny działać. Trudno oprzeć się wrażeniu, że znów chodzi o „dojenie” kierowców, a nie bezpieczeństwo.
- Obecnie dwa z trzech systemów powszechnych w Polsce działają niezbyt uczciwie i robią zdjęcie przejeżdżającym na pomarańczowym świetle. Tylko jeden fotografuje samochód, który przejeżdża przez skrzyżowanie 0,8 sekundy po zapaleniu się czerwonego światła. To ostatnie rozwiązanie wydaje się najuczciwsze, ale z pozostałymi jest więcej wątpliwości - mówi Banaszak.
Polityk podkreśla również, że ponownie nie sposób nawet oszacować, ile takich fotoradarów na światłach jest w całym kraju i jak są skonfigurowane. Nikt też nie da gwarancji, że po udanej obronie gminnych radarów liczba tych masztowych i przy światłach nie wzrośnie kilkukrotnie, by załatać budżetową dziurę po tym, co „wypracowywały” do tej pory radary przenośne, które samorządy stracą na pewno.
Poseł Banaszak ocenia też, że wcześniejsza zgoda wszystkich klubów pozwala mieć nadzieję, że jednak strażnicy nie obronią swoich fotoradarów i nawet w przypadku przyjęcia poprawki przez Senat posłowie podtrzymają swoją wcześniejszą decyzję. - Niepokój oczywiście pozostaje, ale już teraz się cieszę, że odbierzemy strażom przenośne urządzenia i te wszystkie śmietniki-pułapki znikną z polskich dróg. To stanie się na pewno. Cały czas też mam nadzieję, że ta poprawka przepadnie i ustawa nie wróci do Sejmu, tylko trafi do prezydenta - konkluduje poseł Maciej Banaszak.
Jeżeli tak się stanie, nowe przepisy wejdą w życie 1 stycznia 2016 roku. Od tego czasu strażnicy miejscy i gminni nie będą już mieli prawa do kontroli fotoradarowej.
Zobacz, co w przepisach o ruchu drogowym zmieniło się w tym roku: