- Żona jest księgową. Długo się broniła, ale jak zobaczyła roczne rachunki, powiedziała: ale to jest fajne - mówi money.pl Aleksander Augustyn, który świętuje rok z panelami słonecznymi na dachu swego domu.
Polacy nie oglądają się na powolne poczynania rządu. Dużo mówi się o energii odnawialnej, ale jak się wydaje, ciągle w sferze realnych poczynań bardziej dba o dobre relacje z sektorem górniczym. Nasi rodacy biorą więc inicjatywę w swoje ręce i zachęceni coraz liczniejszymi przykładami ostro „grają w zielone”.
Wszystko dlatego, że w domach krytych „strzechami” z paneli fotowoltaicznych liczniki mogą kręcić się do woli, a złotówki zostają w portfelach. Technologia XXI wieku sprawia, że nawet w polskim klimacie panele fotowoltaiczne zapewniają 100 proc. rocznego zapotrzebowania.
Jesienią i zimą, kiedy słońca jest mniej, można zawsze wykorzystać to, co udało się wyprodukować np. w lipcu czy sierpniu. Radość tych, którzy otwierają swój pierwszy, bliski zeru rachunek za prąd, jest naprawdę duża. Na Facebooku dużą popularnością cieszył się opisany przez nas post, w którym internautka pokazała fakturę na 20 zł. Do tej pory płaciła blisko 400 zł.
Jak już wykazaliśmy w money.pl, oszczędności, o których napisała, są całkiem realne. Jedyną barierą jest koszt inwestycji, który i tak według różnych szacunków zwraca się po 7-9 latach. Kolejnych dowodów na to, że z fotowoltaiką Polakom po drodze, dostarczył nam pan Aleksander Augustyn, mieszkaniec Kaźmierza. Za 26 tys. zł zainstalował panele o mocy nominalnej 6 kW.
Z gazu też można zrezygnować
- Moja instalacja działa od kwietnia 2017, więc mogę wreszcie powiedzieć, że przeżyłem pełny cykl produkcyjno-konsumpcyjny z fotowoltaiką. Do tej pory średnio płaciłem miesięcznie około 295 zł (okres 2012-2016). Teraz są to 54 zł miesięcznie, w tym ok. 12 zł opłat niezależnych od zużycia (tzw. przyłącze). Daje to 18 proc. wartości faktur z lat poprzednich - cieszy się Augustyn.
Jednak mogłoby być jeszcze lepiej. Jak twierdzi nasz czytelnik, który skontaktował się z nami przez platformę dziejesie.wp.pl, jego instalacja jest nieco niedoszacowana. Oznacza to, że przy większej mocy rzeczywiście w rachunku widziałby tylko te 12 zł za przyłącze i absolutne zero za zużycie prądu. I w tym też kierunku idzie pan Aleksander.
- W związku z optymistycznymi wynikami już zamówiłem kolejne 4 kWh, które dołożę do już zamontowanych paneli. Z kolei w ramach remontu części domu zamienię ogrzewanie gazowe na elektryczne. O ile w tym roku powinienem zużyć już do 70 proc gazu mniej niż dotychczas, o tyle w roku przyszłym chciałbym pozostałe pomieszczenia domu przezbroić na ogrzewanie elektryczne i całkowicie zrezygnować z gazu - deklaruje Aleksander Augustyn.
Nasz czytelnik rocznie za ogrzewanie płacił ponad 4 tys. zł. Teraz po montażu dodatkowych paneli i instalacji w podłogach specjalnych mat grzejnych, wylicza, że już za jakieś 10 lat za prąd i ciepło nie będzie płacił ani złotówki.
Ludzie nie wierzą
- Ludzie nie wierzą, ale to naprawdę działa. Rządzący też ciągle chcą dopieszczać górnictwo. Tylko oddolna inicjatywa sprawia, że tej zielonej energii jest więcej. Żona jest księgową. Długo się broniła, ale jak zobaczyła roczne rachunki, powiedziała: ale to jest fajne - relacjonuje nasz czytelnik.
Jak opowiada, on sam również musiał najpierw w prąd ze słońca uwierzyć. Dlatego na serwisie pvmonitor.pl obserwował skuteczność innych instalacji. Na tej stronie ich aktywni posiadacze dzielą się wynikami słonecznej produkcji.
Analizując projekty rozsiane po całym kraju, porównać można opłacalność, czas, w jakim inwestycja się zwróci, a nawet wydajność paneli poszczególnych marek.
- Trochę się nasiedziałem na tej stronie. Dobierałem moc, liczyłem i wreszcie okazało się, na jaką instalację mnie stać. Tylko minimalnie się pomyliłem, by dokładnie zbilansować produkcję z potrzebami - opowiada Augustyn.
"Energetyka zabiera 20 proc., ale to jest OK"
Kiedy zainteresował się tematem, dwa lata temu w serwisie zarejestrowanych było 12 instalacji. Teraz jest ich ponad 600. Pan Aleksander lubi opowiadać o swojej inwestycji, dlatego przy jego domu bardzo często przystają inni mieszkańcy jego miejscowości i pytają.
źródło: pvmonitor.pl
- Tych rozmów jest dużo, ale póki co nie widzę efektów. Króluje przekonanie, że to jakieś oszustwo, że to może się opłacać, ale np. w Niemczech. Ja jednak tłumaczę, że słońca to akurat mamy tyle samo co oni, a te 20 proc. energii, które zabiera energetyka za magazynowanie, to uczciwy układ - mówi Augustyn.
Czym są wspomniane procenty? Według obowiązującej od lipca 2016 nowelizacji ustawy o OZE prosument (tak nazwano przyłączonego do sieci drobnego wytwórcę energii) ma prawo do magazynowania niezużytej energii u swojego dostawcy. Ten z kolei, w zależności od mocy instalacji, potrąca od tego procent tejże energii.
Zatem o zarabianiu na nadprodukcji nie ma mowy, ale ustawodawca dał nam możliwość bilansowania produkcji między bardzo słonecznymi miesiącami, a tymi, kiedy promienie ledwo przebijają się przez chmury.
Słoneczne miesiące dają spokój na zimę
Warto też pamiętać przy planowaniu inwestycji, że są dwie stawki tego uszczuplania produkcji. Posiadacze instalacji do 10 kW oddają firmie energetycznej 20 proc. magazynowanej energii. Ci, którzy mają instalacje między 10 a 50 kW, płacą przekazując mu 30 proc. wytworzonej energii.
Dla przykładu: kiedy nasza instalacja do sieci np. PGE wyśle nadprodukcję w postaci 1000 kWh, do wykorzystania zostanie nam 800 kWh (700 przy większej instalacji) zmagazynowanej energii.
- W miesiącach nadprodukcji, czyli od kwietnia do sierpnia, tej energii wytwarza się na tyle dużo, że wystarcza na całą zimę. W tym roku będzie jeszcze lepiej, bo sam tylko maj w tym roku wytworzył o 20 proc. energii więcej niż w zeszłym roku - mówi Augustyn, który jak widać bardzo dokładnie analizuje produkcję swojej słonecznej farmy.
Zainteresowani słoneczną energią powinni również wiedzieć, że bilansowanie, czyli wyliczenie tego, czy więcej zużyliśmy energii z sieci niż jej wytworzyliśmy, odbywa się codziennie o północy. Każda jednostka energii wyprodukowana ponad zużycie na mocy prawa przechowywana jest przez np. PGE czy Tauron przez 365 kolejnych dni. Niewykorzystana przepada.
A jak działa twoja instalacja OZE?
Bardzo dobrze dobrana instalacja potrafi zbić rachunki do zera. Niestety, nawet przy takim zbilansowaniu produkcji i zużycia trzeba płacić za przyłącze do sieci. Miesięcznie od kilkunastu do 20 zł. Jednak i bez instalacji ten koszt też był zaszyty w naszym rachunku.
Co jednak dla naszych rozważań i wątpliwości rozmówców pana Aleksandra niezwykle istotne, jakość wykonania współczesnych paneli i ich efektywność jest na tyle dobra, że typowy dla Polski częsty brak słońca nie jest tu żadną przeszkodą.
Wszystkich wytwórców zielonej energii, którzy chcieliby opowiedzieć o swoich sukcesach, a może też i porażkach czy trudnościach, zapraszamy do kontaktu przez dziejesie.wp.pl.