- To precedens i przełom w sporach na linii bank-kredytobiorca - uważa radca prawny w poznańskiej kancelarii KGP Tomasz Konieczny, pełnomocnik powódki. Ale mBank zapowiada apelację.
Kobieta, która zdecydowała się na pozwanie mBanku, żądała od instytucji zwrotu ponad 7 tys. zł nadpłaty odsetek. O tyle więcej oddała, bo jej zdaniem bank dowolnie zmieniał oprocentowanie kredytu frankowego. Gdy LIBOR rósł, to automatycznie rosła też rata. Ale gdy spadał, to weryfikacji już nie było lub była niewystarczająca. Stąd pozew do sądu, który w pierwszej instancji przyznał kobiecie rację. Ale na tym nie koniec.
- Sąd zakwestionował fakt, że bank wykorzystywał tzw. blankietową klauzulę, która reguluje zmianę oprocentowania według niedookreślonych parametrów - mówi money.pl Tomasz Konieczny, radca prawny w kancelarii KGP, która prowadziła tę sprawę. - Zdaniem sądu był to kluczowy element, który rzutował na całą umowę kredytową. Dlatego stwierdził, że jest ona nieważna.
Łódzki sąd podkreślił, że skoro brakuje w umowie przepisu pozwalającego stronom na odwołanie się do konkretnych i szczegółowych warunków zmiany oprocentowania, to strony nie mogą zawrzeć umowy o zmiennym oprocentowaniu. Chyba, że sprecyzują w umowie, na czym konkretnie te warunki polegają i jakie są kryteria zmiany. Tego w umowie jednak próżno było szukać.
Jak podkreśla Tomasz Konieczny, sąd przy badaniu sprawy nie powołał nawet biegłego. "Sądy nie mogą zastępować ustawodawcy w jego działalności prawodawczej i doszukiwać się, np. za pomocą opinii biegłego sądowego, uczciwej marży banku i słusznego, rynkowego oprocentowania kredytu" - czytamy w uzasadnieniu, opublikowanym przez Kancelarię Konieczny, Grzybowski, Polak. Innymi słowy, opinia biegłego sądowego nie może "ratować ważności i skuteczności umowy kredytu ani też stanowić załącznika do umowy".
Jeśli wyrok się uprawomocni, to może być przełom w sporach na linii bank-kredytobiorca. Co to oznacza dla powódki? Byłby to punkt wyjścia do tego, by starać się o zwrot wszystkich zapłaconych rat wraz z odsetkami, co daje dodatkowe 85 tys. zł. Kobieta zachowałaby przy tym prawo własności do mieszkania, pod hipotekę którego kredyt był zaciągany.
Bank nie składa broni
Jak pisze w przesłanym money.pl stanowisku rzecznik prasowy instytucji Krzysztof Olszewski, bank złoży apelację.
"Dotychczas sądy rozpoznające sprawy z tej samej kategorii zajmowały jednoznaczne stanowisko, że ani analizowana klauzula, ani cała umowa, nie mogą zostać uznane za nieważne" - wskazuje bank i przytacza przykłady podobnych postępowań. Jedno z nich było prowadzone również w Łodzi, gdzie Wydział Cywilny Odwoławczy Sądu Okręgowego uznał, że "należy wyraźnie odróżnić pojęcie abuzywności od nieważności i (...) kategorycznie przekreślił trafność wcześniejszego stanowiska sądu".
"Komentowany wyrok Sądu Rejonowego dla Łodzi-Śródmieścia istotnie odbiega od dotychczasowej linii orzeczniczej. Tym bardziej dziwi nas ton informacji prasowej kancelarii Konieczny, Grzybowski, Polak, sugerujący, że mamy do czynienia z przełomowym dla kredytobiorców wyrokiem, wykraczającym poza tę konkretną sprawę" - czytamy w stanowisku banku.
Jak mBank uzasadnia apelację? Zdaniem instytucji sąd błędnie uznał umowę za nieważną. "Gdyby tak było, zostałaby to z pewnością dostrzeżone przez sądy orzekające we wcześniejszych sprawach, które w innych przypadkach przyznawały rację bankowi" - podkreśla rzecznik banku Krzysztof Olszewski.
To nie pierwszy tego typu wyrok w ostatnich miesiącach. Jak pisaliśmy w money.pl w sierpniu, Bank Millenium musi zwrócić swojemu klientowi 100 tys. zł z tytułu kredyty frankowego.