Frankowiczom, wojującym od sześciu lat w sądzie z mBankiem, przybył nowy sojusznik. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów uznał, że postanowienie, które bank wykorzystywał w swoich umowach, jest niedozwolone. Może to powodować, że umowy przez to są nieważne.
Aktualizacja godz. 12:30
Klienci, którzy zaciągnęli w mBanku kredyt hipoteczny we frankach szwajcarskich, sądzą się bankiem od 2010 r. 1247 kredytobiorców uważa, że bank zbyt ogólnie i nieprecyzyjnie określało powody zmiany oprocentowania. Domagają się ustalenia odpowiedzialności odszkodowawczej banku i zwrotu nienależnie pobranych kwot. Spór dotyczy kredytów zaciągniętych w latach 2005-2006. W 2013 r. sąd przyznał rację kredytobiorcom, ale sprawa trafiła do Sądu Najwyższego. Ten odrzucił argumenty banku, ale uznał też, że wyrok sądu pierwszej instancji był wadliwy i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia.
- W normalnym świecie spór między frankowiczami a bankami powinien być rozwiązany polubownie, w drodze negocjacji, tak żeby obie strony uważały się za zwycięzców – uważa prezes UOKiK Marek Niechciał. - Uważamy, że wszystkim obywatelom należy się wysoka ochrona. Problem frankowiczów polega na tym, że są przywiązani do mieszkań, nie mogą zmienić pracy, nie mogą sprzedać mieszkania. To jest problem makroekonomiczny – dodaje.
UOKiK wydaje pogląd
Dlatego UOKiK zdecydował się sięgnąć po narzędzie, które dała mu nowelizacja ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów – wydał istotny pogląd w sprawie. To stanowisko, w którym urząd przedstawia argumenty i poglądy ważne w danej sprawie. Może być wydany tylko w sprawie toczącej się przed sądem i jeśli dotyczy sporu między przedsiębiorcą a klientem.
Sprawa klientów mBanku jest pierwszą, w której urząd zdecydował się na taki krok. Urząd potwierdził stanowisko kredytobiorców. – Uznaliśmy, że postanowienia występujące w umowach jest niedozwolone. Kwestionowane postanowienie może nawet powodować nieważność całej umowy – mówi prezes Niechciał.
Chodzi o postanowienie, w którym bank przyznał sobie swobodę w decydowaniu o tym, czy można zmienić oprocentowanie. Jednocześnie nie określił precyzyjnie czynników, od których ta zmiana oprocentowania zależy. W efekcie całe ryzyko związane ze zmianami oprocentowania kredytów, zaciąganych nawet na kilkadziesiąt lat ponosił kredytobiorca.
- To postanowienie jest niedozwolone, to nie ulega żadnej wątpliwości – mówi wiceprezes UOKiK Dorota Karczewska. W opinii urzędu antymonopolowego, bez tej klauzuli umowy kredytobiorców z bankiem były od początku niepełne. Stąd pytanie, czy umowy od początku były nieważne. Jeżeli sąd uzna, że tak właśnie było, to kredytobiorcy musieliby od razu spłacić cały kredyt, a bank oddać to, co klienci mu wpłacili. – Wtedy zamiast koła ratunkowego, to rozwiązanie stałoby się kulą u nogi, która mogłaby pociągnąć tych kredytobiorców na dno. Dlatego zachęcamy do szukania porozumienia – dodaje Karczewska.
Bank odpowiada
Rzecznik mBanku Krzysztof Olszewski zapewnia, że bank zapozna się ze stanowiskiem UOKiK. - Przypominam, że sprawa klientów z postępowania zbiorowego przeciwko mBankowi – po kasacji Sądu Najwyższego, który przyznał nam rację – została skierowana do ponownego rozpatrzenia przez Sąd Apelacyjny. Nasza argumentacja, przedstawiana przed sądami w tej sprawie, nie zmienia się - mówi rzecznik.
Jak twierdzi Olszewski, mBank w umowach tzw. starego portfela stosował stosunkowo elastyczną klauzulę określania i dostosowania stopy procentowej dla kredytów w walucie obcej, a klienci tak określoną stopę akceptowali w zawieranych umowach kredytowych. - Klauzula opierała się na prawie banku do określenia wysokości stopy procentowej w zależności od zmieniających się parametrów finansowych właściwych dla rynkowych warunków pozyskiwania franków. W 2006 roku bank zaczął udzielać kredytów opartych wyłącznie na stawce LIBOR i marży - dodaje.
Urząd zastrzega, że wydany przez niego pogląd nie zamyka sprawy, bo to zależy już od sądu. – Mamy nadzieję, że nasze działanie skłoni strony do wypracowania rozwiązania i pomoże zakończyć ten wieloletni spór – mówi prezes UOKiK.