Sąd Apelacyjny w Warszawie unieważnił umowę kredytu we frankach podpisaną w 2008 roku. Klientka musi oddać bankowi dokładnie tyle, ile pożyczyła. To pierwszy taki wyrok w kraju na poziomie sądu apelacyjnego.
Co prawda bank ma jeszcze jedną możliwość, odwołanie się do Sądu Najwyższego. Jednak sądy kolejnych instancji przyznawały rację klientce. Ta podnosiła, że bank o ryzyku udzielenia kredytu w obcej walucie wiedział na długo przed podpisaniem umowy. Banki były ostrzegane przez NBP, KNF czy Związek Banków Polskich.
Sądy I i II instancji oraz apelacyjny uznały, że umowa kredytowa w obcej walucie podpisana w momencie, w którym niekorzystna zmiana kursów była prawdopodobna, nie spełnia definicji umowy kredytowej.
Dlatego klientka ma do oddania tyle, ile pożyczyła 10 lat temu. Bez odsetek, prowizji czy dodatkowych opłat.
To, zdaniem prezesa stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu (SBB) Arkadiusza Szcześniaka, może w bankach wywołać presję, by przystać na warunki sejmowej podkomisji, która szykuje ustawę wspierającą frankowiczów. Jednym z założeń jest przewalutowanie kredytu.
- Teraz to banki mogą chcieć tej ustawy. Nawet jeśli pojawi się zapis prawny, który zmusi banki do przeliczenia kredytów na złotówki, to i tak jest dużo lepsze dla banków niż wyroki unieważniające umowy – mówi Szcześniak.
Co się dzieje z kredytem po unieważnieniu umowy? Kredyty, nawet zaciągane we frankach, na konta klientów wypłacane są w złotówkach. Przykładowo, w dniu uruchomienia kredytu bank na konto klienta wypłacił 300 tys. złotych. Saldo do spłaty to np. 500 tys. zł. Klient w ciągu wszystkich lat spłacił 320 tys. zł, to, po uprawomocnieniu wyroku unieważniającego umowę, bank musi oddać klientowi 20 tys. złotych nadpłaty oraz zrównać saldo spłaty do 0 zł. Tym samym, mówiąc wprost, byłby to darmowy kredyt dla klienta, wymuszający dopłatę do niego na banku.
Pismo do KSF. "Co oni zrobili?"
Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu, po wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie, wyśle pismo do Komitetu Stabilności Finansowej.
- Chcemy zapytać, co oni zrobili przez półtora roku, kiedy my zgłaszaliśmy zastrzeżenia, iż te umowy mogą wpłynąć istotnie na banki ze względu na ryzyko prawne z nimi związane – podkreśla w rozmowie z money.pl Arkadiusz Szcześniak, prezes SBB.
- W większości przypadków umowy są bardzo podobne, niezależnie od tego, w jakim banku zostały podpisane. Dlatego takie wyroki wobec innych klientów są bardzo prawdopodobne - dodaje.
Zdaniem Szcześniaka, banki popełniły rażące błędy przy konstrukcji takich umów. Największym było to, że pozwoliły sobie na samodzielne ustalenie kursu wypłaty i kursu spłaty kredytu.
- To doprowadziło do sytuacji, gdzie w wielu umowach nawet kwota wypłaconego kredytu nie jest prawidłowo wskazana. Co prowadzi do unieważnienia takiej umowy, bo jest niezgodna z prawem – mówi Szcześniak.
Czy umowa jest ważna?
W przypadku sprawy rozstrzygniętej przez warszawski Sąd Apelacyjny klientka wystąpiła z pozwem o częściowe unieważnienie umowy kredytowej w zakresie niekorzystnego przeliczania kredytu z franków na złotówki. Alternatywnie wystąpiła też o unieważnienie całej umowy, na co przystał sąd.
Zazwyczaj głównym warunkiem, który składa się w pozwie, jest usunięcie klauzuli indeksacyjnej, czyli pozostawienie kredytu jako złotówkowego. Czyli przewalutowanie.
Jak podkreśla Arkadiusz Szcześniak, czasami składający pozew dodatkowo podnosi argument unieważnienia całej umowy. To jednak każdy sąd powinien rozpatrywać z automatu.
- Zgodnie z polskimi przepisami sąd z urzędu powinien badać, czy umowa w ogóle jest ważna. Każdy sąd od tego powinien zaczynać. Od sprawdzenia, czy dana umowa jest uczciwa, czy nie – mówi Szcześniak.
Prezes SBB dodaje, że stowarzyszenie monitoruje liczbę spraw w sądach wobec poszczególnych banków. Sprawy złożyło już ok. 30 tys. osób, zarówno w pozwach indywidualnych, jak i zbiorowych.
Ta liczba może znacznie wzrosnąć. Frankowicze dostali wodę na młyn po wyroku Sądu Apelacyjnego. Przez to banki mogą być dużo bardziej skore do pójścia na układ, zamiast sądowych batalii.
- W sytuacjach, kiedy to bank pozywa klienta, który celowo przestał spłacać kredyt we frankach, pełnomocnicy banku często nie przychodzą na wyrok, bo tych spraw jest tak wiele, że nie wyrabiają, by wszystkie obsłużyć – podkreśla Szcześniak.
Tadeusz Cymański, szef sejmowej podkomisji ds. frankowiczów, podkreśla w rozmowie z money.pl, że na posiedzeniach komisji analizują sądowe sprawy kredytobiorców we frankach.
- Analizujemy te sprawy, nie tylko tę jedną. Natomiast mamy konkretny projekt ustawy, trwają nad nim prace – mówi Cymański. Jak dodaje, teraz prawnicy pracują nad tym, by pierwotną wersję ustawy uczynić bardziej możliwą do realizacji.
- Opinie są bardzo różne, bardzo różne są też wyroki. Atmosfera jest trudna, bo były oczekiwania na dużo szybkich rozwiązań. Niezależnie jednak od tego, jaki będzie czas zakończenia tych prac, mam nadzieję, że jak najszybszy, to jedno jest pewne. Nie zadowolimy każdego – podkreśla poseł PiS.
- Jest pewna zadyszka, bo jedno rozwiązanie powoduje, że banki musiałyby się zrzucić, inne, że mogłyby wręcz upaść, a tego nikt nie chce. Stąd pewne wahania. Trzeba to prawnie rozwiązać – dodaje Tadeusz Cymański.
Zobacz też: Bankowcy o kredytach we frankach – „Ostrzegaliśmy, politycy wymuszali”
Prace nad ustawą
Wciąż trwają prace nad ustawą wspomagającą frankowiczów. To dość niewygodna ustawa, bo osoby, które brały kredyty w złotówkach, buntują się, że im nikt w spłacie kredytów nie pomaga. Dlatego wsparcie mają dostać jedynie ci, którzy rzeczywiście mogli być wprowadzani w błąd przy zawieraniu umów i nie do końca świadomie zgodzili się na te warunki. Rodziny z dziećmi w słabej kondycji finansowej, rujnowanej przez frankowy kredyt, też mają mieć łatwiej.
Czytaj także: Drogi szwajcar. Emocje mogą wypchnąć franka nad 4 zł
Teraz eksperci, w tym ekonomiści, pracują nad poprawkami do ustawy. Efekty mamy poznać wkrótce. Co już wcześniej, w rozmowie z nami, podkreślał szef sejmowej komisji ds. frankowiczów poseł PiS Tadeusz Cymański.
- Tempo prac trochę osłabło, bo trzeba dokonać poprawek. Prawnicy analizują projekt, do końca roku mamy nadzieję, że będzie już gotowy. Nie chcę być zbyt hurraoptymistyczny – stwierdził Cymański.
Poseł dodaje, że jakkolwiek ustawa będzie wyglądała, nie zadowoli wszystkich, ale będzie to konkretna i realna pomoc.
- Mówimy o dwóch opcjach. Jedna to wspieranie w spłacie. Pomoc przez wykup nieruchomości. Druga sprawa, dużo trudniejsza, która jest też hamulcowym projektu, to kwestia przewalutowania kredytów. I przerzucenie części kosztów na banki, które rzeczywiście wprowadzały w błąd. Jednak to budzi pewne wątpliwości i trwają nad tym prace – podkreśla Cymański.
Obecnie w Sejmie są cztery projekty ustaw dotyczące posiadaczy kredytów hipotecznych w szwajcarskiej walucie. Zajmuje się nimi specjalna podkomisja, którą kieruje właśnie poseł Cymański.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl