- Budowa gazociągu Nord Stream 2 to element geopolitycznej gry Rosji, w ramach której Kreml dąży do zacieśnienia więzi z Niemcami i do ukarania Ukrainy. Do zwolenników projektu zalicza się niemiecką kanclerz Angelę Merkel - pisze w środę "Financial Times".
Jak czytamy w brytyjskim dzienniku, niewiele projektów energetycznych rosyjskiego koncernu państwowego Gazprom wywołuje tyle podziałów co Nord Stream 2. Wartym 11 mld dolarów gazociągiem o długości 1200 km dodatkowe ilości rosyjskiego błękitnego paliwa mają płynąć bezpośrednio do Niemiec po dnie Morza Bałtyckiego. Krytycy tego planu, czyli USA, niektórzy przedstawiciele Unii Europejskiej oraz kilka krajów Europy Środkowej i Wschodniej twierdzą, że zwiększy on zależność Europy od rosyjskiego gazu i ograniczy konkurencję. Zaszkodzi też gospodarkom Ukrainy, Słowacji czy Polski, które obecnie sporo zarabiają na tranzycie rosyjskiego gazu przez swoje terytoria.
"Jednak do zwolenników Nord Stream 2 zaliczają się nie tylko Moskwa, lecz również pięć europejskich firm, które mają być zaangażowane w jego budowę: niemieckie BASF i Uniper, francuska Engie, austriacka OMV i (brytyjsko-holenderska) Royal Dutch Shell, a także wysocy rangą niemieccy politycy, w tym, jak się wydaje, kanclerz Angela Merkel" - dodaje "FT". Ich zdaniem Nord Stream 2 "wyeliminuje zagrożenia tranzytowe", co jest eufemizmem na umożliwienie tego, aby eksportowany z Rosji do Europy gaz omijał Ukrainę.
Gazeta przypomina, że "w ub. miesiącu Polska zadała projektowi potencjalnie zabójczy cios". Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów ostrzegł wówczas, że zablokuje przedsięwzięcie, gdyż wzmocni ono pozycję Gazpromu w Europie Środkowej, która i tak jest dominująca. Pięciu europejskich partnerów wycofało się z planów przejęcia po 10 proc. udziałów w konsorcjum Nord Stream 2. Zgoda UOKiK-u była wymagana do tego, aby Gazprom mógł wyemitować akcje, umożliwiające im przyłączenie się do konsorcjum. Gazprom oznajmił, że zamiast konsorcjum sam zajmie się budową, a jego europejscy partnerzy znajdą jakieś sposoby, by w jakiś sposób się do niej przyczynić.
Ekspert i były ambasador Bułgarii w Rosji Ilian Wasilew sugerował, że biorąc pod uwagę stan finansów Gazpromu pomysł samodzielnego finansowania tego gazociągu przez koncern "graniczy z ekstremalnym optymizmem". Firma mogłaby najpewniej tego dokonać jedynie dzięki jakiejś formie rosyjskiej pomocy państwowej, "chociaż sam budżet Rosji trudno nazwać bogatym" - czytamy w "FT".
"Ale Gazprom tak łatwo się nie poddaje. Zasygnalizował, że w przyszłym tygodniu na forum gazowym w Petersburgu ogłosi porozumienia ze swymi europejskiemu partnerami i przedstawi najnowsze plany. W tym miesiącu formalnie złożył też wniosek o pozwolenia na budowę dwóch nowych nitek równoległych do otwartego w 2011 roku Nord Stream 1, wzdłuż szelfu kontynentalnego Szwecji" - pisze dziennik.
Gdy w 2014 roku, w obliczu sprzeciwu ze strony UE, Moskwa wycofała się z projektu South Stream, którego celem było dostarczanie gazu po dnie Morza Czarnego do Turcji, wydawało się, że Gazprom może w końcu zwrócić się w kierunku polityki eksportowej, która bardziej niż motywami politycznymi będzie napędzana powodami handlowymi.
"Jednak teraz, gdy zamiast tego Gazprom przygląda się dostarczaniu gazu do Europy Południowej przez Turcję, trudno jest postrzegać Nord Stream 2 - w sprawie którego koncern sygnalizował wstępne porozumienia z europejskimi partnerami w ub. roku - jako coś innego niż grę geopolityczną" - pisze "FT".
"Wydaje się, że celem projektów Gazpromu jest położenie kresu roli Ukrainy jako kraju tranzytowego dla rosyjskiego gazu, po wygaśnięciu w 2019 roku obecnej umowy w sprawie tranzytu z Kijowem" - uważa dziennik. Może się to wydawać zrozumiałe, biorąc poprzednie kłótnie gazowe między dwoma krajami, ale wpisuje się to też w plany Kremla, by pozbawić Kijów kilku miliardów dolarów rocznie z opłat tranzytowych - ocenia gazeta.
Wiceszef Komisji Europejskiej ds. unii energetycznej Marosz Szefczovicz powiedział "FT", że Nord Stream 2 wygląda jak "pewnego rodzaju kara" dla Ukrainy po jej niedawnej prozachodniej rewolucji. Dodał, że projekt jest "sprzeczny z tym, co chcemy osiągnąć" tworząc nową unię energetyczną.
Wasilew sugeruje, że większą motywacją dla Moskwy może być tworzenie nowej "więzi strategicznej" z Niemcami, gdzie znajdzie się punkt docelowy Nord Stream 2, poprzez przekształcenie tego kraju w europejski hub dla rosyjskiego gazu. Mogłoby to mieć pozytywny wpływ na niemiecki przemysł, któremu oferowano by niższe ceny gazu, ale mogłoby też w przyszłości być wykorzystywane polityczne przez Rosję - podkreśla brytyjski dziennik.