Prof. Marian Wolski, były prezes Fundacji Czartoryskich, wypomina rządzącym mijanie się z prawdą w kilku kwestiach dotyczących kupna dzieł sztuki. Mówi m.in. o rozmowach za plecami zarządu fundacji.
Blisko pół miliarda złotych wydało Ministerstwo Kultury na kolekcję książąt Czartoryskich. Rząd chwalił się historyczną transakcją i stosunkowo niską ceną jak na praktycznie bezcenne dzieła sztuki z "Damą z gronostajem" na czele.
Zaraz po zakupie wielu ekspertów zastanawiało się nad sensem kupowania kolekcji, która i tak była w Polsce. Teraz głośno zrobiło się o sprawie w związku ze sporem w rodzinie Czartoryskich. Chodzi m.in. o to, gdzie trafiły pieniądze ze sprzedaży.
- Pieniądze ze sprzedaży bezcennej kolekcji powinny wrócić do Polski - jasno stawia sprawę były prezes Fundacji Czartoryskich. Prof. Marian Wolski w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" podkreśla też, że "Dama z gronostajem” była już wcześniej chroniona przez prawo.
Według byłego szefa fundacji, pieniądze powinny wrócić z Liechtensteinu do Polski i służyć polskiej kulturze i polskiej racji stanu. Wierzy, że wymiar sprawiedliwości do tego doprowadzi. Sam nie chce rozstrzygać, czy kupno przez państwo dzieł sztuki można nazwać aferą.
Minister Gliński tłumaczył, że kupując kolekcję, rząd PiS zabezpieczył interes Polski. Mówił też, że poprzednicy próbowali kupić kolekcję. Obu twierdzeniom były prezes fundacji Czartoryskich zaprzeczył. Jedyną możliwością, były negocjacje za plecami ówczesnego zarządu.
- Prawo chroniło kolekcję Czartoryskich, nie pozwalając na wywiezienie jej, ani jej elementów, bez zgodny ministra. Czartoryski nie miał prawa sprzedać kolekcji, bo nie był jej właścicielem. W 1991 roku, zakładając Fundację wieczyście zrzekł się swoich praw na powołaną fundację. Dzieła były własnością polskiej osoby prawnej, realizującej wyłącznie cele społecznie użyteczne, o czym stanowi polskie prawo. Nie mogły być wywiezione lub trwale niedostępne dla publiczności, gdyż byłoby to sprzeczne z prawem i statutem fundacji. Za moich czasów fundacja nigdy nie blokowała ekspozycji muzealiów - podkreśla Wolski.
Były szef fundacji przyznaje, że odszedł z zarządu, bo stracił zaufanie do księcia Czartoryskiego. M.in. po tym, jak dowiedział się nieoficjalnie o rozmowach prowadzonych przez ministra Piotra Glińskiego z Czartoryskim.
Wcześniej, w 2016 roku, kilkukrotnie były dokonywane próby organizowania spotkań między stronami w sprawie stworzenia niezależnego prywatnego Muzeum Książąt Czartoryskich. Nie dochodziło jednak do nich.
- Ministerstwo zgodziło się na spotkanie, ale wieczorem o 19 w restauracji na Saskiej Kępie. Czartoryski pamiętający sprawę „Sowy i przyjaciół” nie zgodził się na taką formułę spotkania. Powiedział, że stać go na obiad, nie chce być zapraszany i zależy mu na zwyczajnym spotkaniu roboczym w ministerstwie w godzinach jego urzędowania, w gabinecie ministra - relacjonuje prof. Wolski. Takich sytuacji miało być kilka.
- Sprawa toczyła się dziwnie. 11 maja 2016 roku minister z mównicy sejmowej, przedstawiając audyt rządów PO-PSL, powiedział, że jednym z zaniedbań poprzedników jest nierozwiązanie sprawy Muzeum Książąt Czartoryskich i stwierdził, że sprawa jest pilna, gdyż "Dama z gronostajem" jest zagrożona, jeśli chodzi o stan posiadania. 30 czerwca wystosował bezpośrednio do Czartoryskiego list, w którym zaproponował zakup zbiorów, prosząc o pomijanie w dalszych kontaktach zarządu fundacji - wspomina Wolski.
Prof. Wolski w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" zaprzecza też słowom ministra Piotra Glińskiego, który mówił, że poprzedni zarząd okazał się mało sprawny i fundator postanowił go zmienić. Podkreśla, że władze fundacji ustąpiły samodzielnie. Jednoznacznie zanegował też sugestie, że były zarząd miał żądać 2 mld zł za kolekcję. Jak wskazał, nigdy nie uczestniczył w żadnych rozmowach na temat sprzedaży.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl