Wiceminister pracy Bartosz Marczuk powiedział w programie #dziejesienazywo, że środki w Funduszu Rezerwy Demograficznej są tak niskie, że należałoby się zastanowić, czy nie lepiej ich zainwestować gdzie indziej. - Gdybym ja miał podjąć taką decyzję, pewnie bym się zastanawiał, czy go budować i przygotowywać się na demograficzne tsunami, które nas czeka mniej więcej od 2022 r., albo czy nie zainwestować tych pieniędzy z funduszu w demografię, żeby łagodzić te zagrożenia.
- Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby w budżecie na 2017 rok zabrakło pieniędzy na program 500+ - mówił w programie #dziejesienazywo Bartosz Marczuk, wiceszef resortu rodziny, pracy i polityki społecznej.
Gdzie w trudnym budżetowo roku PiS znajdzie 23 mld zł? - To już rola ministra finansów - odpowiedział Bartosz Marczuk, ale zaznaczył, że nie będą one zabrane z Funduszu Rezerwy Demograficznej. - W tej chwili nie ma w agendzie nawet takiego projektu czy pomysłu - deklaruje wiceminister.
Nie ukrywa jednak, że mógłby on zostać zlikwidowany.
Bartosz Marczuk
Fundusz ładnie się nazywa, ale pamiętajmy o jakiej skali mówimy. Jak popatrzymy na dane, to widać, że w lutym tego roku ZUS na same emerytury wydał 10,7 mld zł, a w funduszu mamy w tej chwili około 19 mld zł. Nazywanie tego Funduszem Rezerwy Demograficznej w sytuacji, w której wystarczyłby on na sfinansowanie emerytur przez 1,5 miesiąca nie jest do końca uzasadnione - powiedział. Ale to moja prywatna opinia - podkreślił.
Zdaniem wiceministra te rezerwy są tak niskie, że należałoby podjąć decyzję, co zrobić z tym funduszem w przyszłości. - Gdybym ja miał podjąć taką decyzję, pewnie bym się zastanawiał, co z nim zrobić, albo rzeczywiście go budować i przygotowywać się na demograficzne tsunami, które nas czeka mniej więcej od 2022 r., albo zastanowić się, czy nie zainwestować tych pieniędzy z funduszu w demografię, żeby łagodzić te zagrożenia.
ZUS szacuje, że w latach 2017-2021 na wypłaty świadczeń będzie brakować około pięćdziesięciu miliardów złotych rocznie. I to biorąc pod uwagę utrzymanie wieku emerytalnego na obecnym poziomie 67 lat. Jego obniżenie zgodnie z zapowiedziami PiS dodatkowo pogorszy sytuację.
Polskie społeczeństwo starzeje się w bardzo szybkim tempie. Z prognoz wynika, że za pięć lat w wieku produkcyjnym będzie niewiele ponad dwadzieścia trzy i pół miliona Polaków, czyli ponad pół miliona mniej niż obecnie. Trzeba więc będzie utrzymać więcej emerytów ze składek mniejszej liczby pracujących.