W czasach, gdy przelewamy pieniądze za pośrednictwem portali społecznościowych, za zakupy płacimy telefonem – wizyta w oddziale (banku, towarzystwie funduszy inwestycyjnych czy innej instytucji pośredniczącej) jest stratą czasu i pieniędzy.
Nawet wniosek o konto można złożyć online, umowa potwierdzana jest przelewem, a dostęp do serwisu transakcyjnego aktywowany jest przez link i hasło sms. Problem w tym, że w przypadku funduszy inwestycyjnych wciąż niewielu z nas z tego korzysta. Jak to możliwe?
Miliony doceniły konto przez internet...
Liderem w branży finansowej online banki są od lat. Według raportu portalu PRNews.pl na koniec pierwszej połowy tego roku spośród 33,7 mln klientów banków, którzy mają możliwość korzystania z bankowości internetowej - aktywnie wykorzystuje to aż 16 mln osób. To najpopularniejszy sposób dostępu do konta.
Na znaczeniu zyskuje również mobilność – na koniec drugiego kwartału tego roku z banku przez smartfon korzystało blisko 10 mln klientów – w tym 6,6 mln za pośrednictwem bankowych aplikacji mobilnych. Co więcej, prawie 3 mln osób loguje się dziś do banku nie korzystając w ogóle z komputera.
Banki mają tego świadomość i przez sieć oferują coraz większy wachlarz produktów finansowych. To już nie tylko rachunki, kredyty i depozyty. Na bankowym portalu można kupić choćby ubezpieczenia czy jednostki funduszy inwestycyjnych.
...ale TFI mają sporo do nadrobienia w online
Tyle, że towarzystwa funduszy inwestycyjnych muszą pokonać jeszcze długą drogę, by zbliżyć się do banków w kontekście wykorzystania internetu. Według informacji firmy Analizy Online sieć odpowiada zaledwie za około 2 proc. wartości sprzedaży funduszy.
Jednostki uczestnictwa funduszy inwestycyjnych na koniec pierwszego półrocza miało w Polsce 2,29 mln osób. Jak wynika z badań Analiz Online 47 procent inwestujących w fundusze kupuje jednostki poprzez rachunek bankowy. Chodzi przy tym zarówno o korzystających z bankowości internetowej jak i tych, którzy wciąż wolą wizytę w oddziale.
Problemem w tym przypadku jest wybór funduszy, ograniczony tylko do tych towarzystw, z którymi bank współpracuje. Dodatkowo trzeba zwracać uwagę na wysokie koszty.
Znacznie mniej popularne – mimo że tańsze - jest inwestowanie bezpośrednio w towarzystwach skupiających fundusze. Zdecydowało się na to tylko 15 procent ankietowanych.
Także za pośrednictwem niezależnych platform internetowych w fundusze inwestuje zaledwie 10 procent badanych. Ich zaletą jest dostęp do szerokiej gamy produktów oraz – zazwyczaj – zwolnienie z opłat manipulacyjnych. Wadą – niższa niż w przypadku banków wiarygodność w oczach klientów.
Czego potrzebują więc klienci? Platformy, która będzie się cieszyć zaufaniem takim jak banki.
Warunki te spełnia nowa platforma TFI PZU – inPZU.pl, która umożliwia łatwe i bezpiecznie inwestowanie w fundusze online. To możliwość lokowania oszczędności u sprawdzonego partnera, który na rynku finansowym działa od lat.
Klienci maja do wyboru dwie ścieżki zakupowe, mogą wyszukać gotowy portfel modelowy spełniający określone parametry lub samodzielnie zbudować swój portfel inwestycyjny. Warty podkreślenia jest fakt, że klienci otrzymują dostęp do pierwszej na naszym rynku kompleksowej parasolki funduszy pasywnych. To rozwiązanie inwestycyjne, które podbija zagraniczne rynki funduszy inwestycyjnych.
Platforma oferuje inwestorom szereg funkcjonalności – porównywarkę funduszy, możliwość definiowania celów inwestycyjnych i ich personalizacji. Można również monitorować i zarządzać swoimi inwestycjami zarówno z poziomu pojedynczego funduszu, jak i całego portfela.
Przez internet, czyli taniej
Z inwestowaniem w fundusze wiążą się dwie opłaty – dystrybucyjna (zwana też manipulacyjną) i za zarządzanie.
W przypadku funduszy akcyjnych ta pierwsza to zwykle około 4 procent. To oznacza, że już na starcie inwestor ponosi stratę (zainwestowanych zostanie realnie tylko 96 procent kapitału). Jeśli ma szczęście i jego fundusz zarabia – odrobi tę stratę już po miesiącu. Jeśli ma pecha i jego fundusz traci (w ub. roku najgorszy fundusz polskich akcji uniwersalnych stracił nad 7 proc.) – na wyjście na zero może trochę poczekać.
Opłata dystrybucyjna jest zwykle tym wyższa im dłuższa droga od TFI do klienta. Jednostki uczestnictwa kupowane bezpośrednio w towarzystwie mogą być nawet z niej zwolnione, podczas gdy te same jednostki kupowane u pośredników (np. różnych firm doradczych) kosztują zwykle najwięcej.
Druga opłata - za zarządzanie - zależy najczęściej od rodzaju funduszu. Jest obliczana od wartości aktywów netto.
W przypadku funduszu akcyjnych może nawet przekraczać 3 procent. Tam, gdzie pracy przy zarządzaniu jest niewiele – np. w funduszach gotówkowych i pieniężnych – około 1 proc.
Jak płacić mniej? Tu wracamy do internetu. Dopiero platformy online pozwalają zredukować opłatę manipulacyjną – w niektórych przypadkach nawet do zera. Tak jest na przykład na nowej platformie TFI PZU, która wystartowała 1 października.
Na inPZU nie są pobierane żadne opłat dystrybucyjne. Klienci nie płacą za prowadzenie rejestru, nabycia, odkupienia czy zamiany jednostek uczestnictwa.
A co z opłatą za zarządzanie? Tutaj dobrym rozwiązaniem może być inwestycja w fundusze pasywne, w których, zarządzanie sprowadza się do naśladowania składu określonego indeksu. Jak to działa?
Jeśli na przykład inwestujemy w fundusz indeksowy oparty na WIGu-20, to tak jakbyśmy nabywali akcje firm z tego indeksu w takich proporcjach, w jakich występują one na GPW. Przykład?
Największy, bo ponad 14 proc. udział w WIG 20 stanowią akcję PKO BP SA. Następnie są to akcje PKN Orlen (14,21 proc.) i PZU – (10,89) proc. W naszym portfelu znajdą się również m.in. akcje Eurocash SA, których pakiet to 0,72 proc. indeksu WIG 20.
Ten typ funduszy oferuje m.in. wspomniane TFI PZU na swojej nowej platformie. Dzięki takiej konstrukcji funduszu opłata za zarzadzanie została zredukowana do minimalnego poziomu 0,5%, niezależnie czy wybierzemy fundusz gotówkowy czy akcyjny. Kolejną ważną rzeczą jest to, że fundusze pasywne dostępne na inPZU, to precyzyjnie mówiąc subfundusze, które tworzą tzw. fundusz parasolowy. Formuła ta umożliwia swobodną konwersję jednostek pomiędzy wspomnianymi subfunduszami bez konieczności zapłaty podatku od zysków kapitałowych. Taki obowiązek pojawi się dopiero po zakończeniu inwestycji.
Unia nie ma wątpliwości. Przyszłość funduszy jest w internecie
Komisja Europejska w raporcie „Systemy dystrybucyjne detalicznych produktów inwestycyjnych w UE” stwierdza, że rozwój sprzedaży funduszy (i innych produktów inwestycyjnych) jest hamowany m.in. przez niejasno zdefiniowane opłaty związane z inwestowaniem oraz trudne do zrozumienia konstrukcje tych produktów.
Do tego dochodzi nieufność klientów spowodowana złymi doświadczeniami, jak niedopasowanie produktu do potrzeb i możliwości, niepoinformowanie w pełni o wszystkich opłatach i prowizjach, pobieranych w całym okresie inwestowania oraz to, że sprzedawca niekoniecznie brał pod uwagę interes klienta.
Internetowe platformy funduszy inwestycyjnych w dużym stopniu łamią te bariery. Dają dostęp do wielu produktów, które można porównać. Są to najczęściej narzędzia do analizowania historycznych wyników, bo przecież to jedyne dane, które mówią o tym, jak radzą sobie zarządzający (zawsze trzeba pamiętać, że nie stanowią gwarancji osiągnięcia takiej samej lub nawet podobnej stopy zwrotu w przyszłości). Jednocześnie upraszczają opłaty i – przede wszystkim – pozwalają na ich zmniejszenie, co wprost przekłada się na finansowe korzyści dla klienta.
Kiedy 20 lat temu banki w Polsce przenosiły się do internetu, wielu sceptycznie podchodziło do tego rozwiązania.
Dzisiaj z bankowości online korzysta niemal połowa Polaków. Internetowe platformy, pozwalające na inwestowanie w fundusze czeka już krótsza droga, bo korzystają wprost z rozwiązań technologicznych sprawdzonych przez banki. Klienci mogą na tym tylko skorzystać.