Odpowiedzialność za umowę z Gazpromem z 2010 roku powinna być odpowiedzialnością nie tylko polityczną - uważa marszałek Senatu Stanisław Karczewski, pytany o doniesienia na temat negocjacji w sprawie umowy gazowej z Rosją.
Najnowszy numer tygodnika "Sieci" opisuje kulisy podpisania umowy z 2010 roku. Dotarł do niejawnych instrukcji negocjacyjnych przyjmowanych przez rząd PO-PSL. Wynika z nich, że ostateczna wersja instrukcji w sprawie negocjacji warunków dostaw gazu z Rosji różni się znacznie od tej pierwotnej. Jej zapisy miały zostać zmienione na mniej korzystne dla Polski - twierdzi tygodnik.
Karczewski: wymiar sprawiedliwości i służby powinny dokładnie przyjrzeć się sprawie
Karczewski, pytany przez telewizję internetową "wPolsce.pl", czy ktoś powinien odpowiedzieć za "niekorzystną umowę" z Gazpromem, odpowiedział, że taka odpowiedzialność powinna być nie tylko odpowiedzialnością polityczną. - Wiele decyzji, wiele ruchów czy ich brak, bierność poprzedniej władzy chociażby w kwestiach związanych z akcyzą i z podatkiem VAT, wskazują na to, że nie działano w polskim interesie. Dlatego powinny zostać wykorzystane wszystkie możliwości prawne - powiedział Karczewski.
Jak podkreślił, w negocjacjach trzeba stawiać własne warunki, a w rozmowach z Gazpromem - w jego ocenie - warunki były bardzo słabe.
- Przyjęliśmy warunki strony przeciwnej, która na tym zyskuje, a Polacy tracili, tracą i jeszcze będą tracić. To jest zdumiewające. Na pewno wymiar sprawiedliwości, i odpowiednie służby również, powinny dokładnie przeprowadzić śledztwo w tej sprawie - zaznaczył Karczewski.
Poniedziałkowe "Sieci" piszą, że negocjacje w sprawie nowego polsko-rosyjskiego porozumienia gazowego rozpoczęto po tym, gdy na początku 2009 roku gaz przestał Polsce dostarczać rosyjsko-ukraiński pośrednik RosUkrEnergo (dostarczający jedną czwartą importowanego przez Polskę gazu).
Z informacji tygodnika wynika, że o ile pierwsza instrukcja negocjacyjna z marca 2009 roku zakładała "obronę polskich interesów", o tyle w kolejnej instrukcji, zatwierdzonej przez rząd Donalda Tuska w lipcu 2009 roku, Polska zrezygnowała "ze wszystkich najważniejszych postulatów, gwarantujących bezpieczeństwo energetyczne".
W pierwszej instrukcji z 6 marca 2009 roku jest bowiem m.in. mowa o tym, że strona polska nie dopuści do próby zwiększenia ilości gazu dostarczanego w ramach kontraktu jamalskiego, uzgodnionych Protokołem z dnia 2 lutego 2003 roku, jako rozwiązanie zastępujące kontrakt z RosUkrEnergo AG, a także że "w przypadku podniesienia przez stronę rosyjską statutu EuRoPol Gazu SA strona polska jest zainteresowana utrzymaniem status quo w obszarze podziału kompetencji i sposobu podejmowania decyzji przez zarząd spółki".
Rząd uznaje także w tej instrukcji, że "w interesie strony polskiej jest zawarcie umowy, w oparciu o którą zostanie podpisany kontrakt na dostawy gazu na lata 2009-2014, tj. do czasu, gdy nie powstaną alternatywne od kierunku wschodniego możliwości zapewnienia dostaw, jakimi są gazoport w Świnoujściu i gazociąg Baltic Pipe".
Nagła zmiana frontu?
Jednak po wizycie w Moskwie wicepremiera Waldemara Pawlaka w maju 2009 roku instrukcje zostają zmienione - informują "Sieci". "Nie ma już mowy o gazoporcie ani o Baltic Pipe. Rząd dopuszcza zwiększenie dostaw ponad polskie zapotrzebowanie, a 'w interesie strony polskiej' okazuje się podpisanie umowy do roku 2035" - czytamy.
W efekcie, mimo m.in. pism prezydenta Lecha Kaczyńskiego z oczekiwaniem wyjaśnień w sprawie ustępstw rządu, wynegocjowane zostaje niekorzystne do Polski porozumienie - dodaje tygodnik. I dodaje, że rząd Tuska zrezygnował tylko z jednego postulatu i nie wydłużył umowy o dodatkowych kilkanaście lat.
29 października 2010 roku w Warszawie wicepremierzy Polski i Rosji Waldemar Pawlak i Igor Sieczin podpisali umowę. Na jej mocy dostawy rosyjskiego gazu do Polski zostały zwiększone o ok. 2 mld m sześc. rocznie. Zgodnie z umową tranzyt gazu został przewidziany do 2019 r., a dostawy do 2022 r.
Kontrakt jamalski to długoterminowa umowa między PGNiG a Gazpromem na dostawy gazu do Polski z września 1996 r. Dotyczy ok. 10 mld m. sześc. gazu transportowanego przez gazociąg Jamał-Europa. Polski odcinek rurociągu liczy ok. 683 km.
Polska zużywa rocznie ponad 15 mld m sześc. gazu. Jedną trzecią zapotrzebowania zaspokaja wydobycie krajowe, a dwie trzecie importujemy, z czego większość z Rosji - m.in. przez Ukrainę, ale też gazociągiem jamalskim biegnącym do Niemiec i przez połączenie z siecią gazociągów na Białorusi.