Najnowszy numer tygodnika "Sieci" opisuje niejawne instrukcje negocjacyjne dotyczące umowy z Gazpromem na dostawy gazu z 2009 roku. Pierwsza instrukcja z marca 2009 r. miała zakładać obronę polskich interesów. Z kolei w drugiej, zatwierdzonej przez rząd Donalda Tuska w lipcu 2009 r., Polska zrezygnowała "ze wszystkich najważniejszych postulatów gwarantujących bezpieczeństwo energetyczne".
Jak mówi w rozmowie z PAP Wojciech Jakóbik z BiznesAlertu, w związku z umową jest wiele znaków zapytania. Jak ocenia, z opublikowanych informacji wynika, że strona polska nie chciała zmniejszyć uzależnienia od rosyjskiego gazu, a wręcz przeciwnie - chciała dłuższego kontraktu, pogłębiającego uzależnienie.
"Niekorzystny kontrakt"
- Kontrakt jamalski w ogóle jest niekorzystny ze względu na klauzulę take-or-pay, co oznacza, że musimy kupować określoną ilość gazu, czy tego chcemy czy nie. I nie możemy grać jego ceną, bo mamy go od jednego, rosyjskiego dostawcy. W kontrakcie jest indeks do ropy naftowej, czasem to się bardziej opłaca, czasem mniej. Ale historycznie i generalnie opłaca to się mniej - wyjaśnia Jakóbik.
Jak tłumaczy, skoro kupujemy większość gazu od jednego dostawcy, to nie możemy kupować więcej u innych, na przykład sprowadzić więcej LNG, czy kupić na giełdzie niemieckiej, kiedy akurat to się opłaca. "Możemy kupować gdzie indziej tylko do pewnego stopnia, bo większość gazu i tak musimy brać z Rosji. I tak będzie do 2022 r." - przypomina.
Jego zdaniem można stawiać znaki zapytania, dlaczego pierwotna instrukcja, zakładająca wzrost dywersyfikacji, została zastąpiona instrukcją, która nakazuje dalsze pozostanie przy zależności od rosyjskiego dostawcy. I to w sytuacji, gdy były już pierwsze sygnały o rewolucji łupkowej w USA i zmiany na rynku europejskim.
Co jest w raporcie NIK i dlaczego jest on niejawny
Według Jakóbika być może część odpowiedzi znajduje się w raporcie NIK z 2014 r., który nie został opublikowany. - Z jednej strony trudno oczekiwać, że państwo opublikuje całą umowę handlową, jaką jest umowa gazowa. Ale z drugiej strony można domniemywać, że raport jest pozbawiony danych wrażliwych z punktu widzenia interesu państwa - mówi Jakóbik. Zwraca też uwagę, że jego treść została objęta klauzulą niejawności przez tych samych ludzi w ówczesnym Ministerstwie Gospodarki, którzy negocjowali kontrakt jamalski. - Teraz minister energii może upublicznić ten raport, być może czas ujawnić te informacje - twierdzi Jakóbik.
Jak wyjaśnia minister gospodarki w latach 2012-2015 Janusz Piechociński, raport nie mógł zostać upubliczniony ze względu na to, że zawiera wszystkie polskie instrukcje negocjacyjne od roku 2005. Piechociński podkreśla też, że dokument jest niejawny tylko dla opinii publicznej, dostęp do niego mają wszystkie instytucje i organy o uprawnieniach kontrolnych.
Kontrakt jamalski to długoterminowa umowa między PGNiG a Gazpromem na dostawy gazu do Polski z września 1996 r. i obowiązująca do 2022 r. Dotyczy ok. 10 mld m sześc. gazu transportowanego rocznie przez gazociąg Jamał-Europa. Polski odcinek rurociągu liczy ok. 683 km.
Zapisy kontraktu były renegocjowane w 2010 r. Ówcześni wicepremierzy Polski i Rosji, Waldemar Pawlak oraz Igor Sieczin, podpisali jesienią 2010 roku międzyrządowe porozumienie w sprawie zwiększenia dostaw gazu do Polski, a PGNiG i Gazprom podpisały aneks do kontraktu jamalskiego. Porozumienie dotyczyło zwiększenia dostaw rosyjskiego gazu do Polski o ok. 2 mld m sześc. rocznie. Zgodnie z umową, tranzyt gazu został przewidziany do 2019 r., a dostawy do 2022 r.
autor: Wojciech Krzyczkowski edytor: Marek Michałowski